PIATEK
Jestem na miejscu, spozniona, Conchita czeka przestepujac troche z nogi na noge. Usciskalysmy sie, jeszcze nie wiem, skad to uczucie milosci, czy od nas czy z czakramu.
Conchi ma rozpuszczone wlosy troche z prawej strony wlozone za ucho. Czarna kurtka ciepla pikowana poprzecznie, kaptur.
Postanawiamy przeleciec przez sciane do tego pomieszczenia. Lapiemy sie za rece i wlatujemy. Conchita spotyka kilka znajomych osob, witaja sie.
Latamy pod sufilem, dotykam sufitu, jego nierownej szarej powierzchni.
To uczucie milosci jest niesamowite.
Latanie tu sprawia ogromna przyjemnosc, jest plynne. Teraz latamy odzdzielnie, tak wygodniej, latam tak jakby ktos robil spirale szarfa- taki jest moj lot, szlenstwo!
teraz stoimy przed czyms, co jest w podlodze, wystajacy kamien czy co, z tego czegos wydobywa sie energia troche rozszerzajacym sie slupem w ksztalt podobny do tulipana mocno plynie w gore, na boki rozprzestrzeniaja sie mocno falowane wstazki tej energii, te wstazki nie sa tak dobrze widoczne, ale sa i mam wrazenie, ze te wstazki sie kreca wszystkie w jedna strone (lewa).
Czuje ogromna milosc, Conchi stoi po drugiej stronie tego slupa energii, usmiecha sie, pytam, czujesz to? skladam dlonie i dmucham w jej kierunku, pewnie ze czuje, usmiecha sie i ja tez. U gory z lewej strony pojawia sie Jakas postac, jakby biskup albo papiez cholera wie, czapa dluga, zakrecona laska, pojawia sie,siedzi na jakims tronie w powietrzu , patrzy na nas srednio zadowolony. Mysle, ze nie powinien sie na nas gniewac, patrzy na nas z szeroko otwartymi oczami.Wierci sie w tym tronie, mysle, ze ta dobra energia powinna go uspokoic, kazdy ma prawo tu byc.
Odbijam sie od podloza az do sufitu, tu tak lekko mozna sie odbijac i latac, odbijam sie jakby to bylo w statku kosmicznym albo co, inni tez juz sie odbijaja, fajnie.
Kolo "biskupa" pojawiaja sie jakies malo wyrazne szare postacie.
Intuicyjnie podnosze rece i rozkladam je na zewnatrz tak jak kwiat sie rozklada i znowu, upajam sie ta energia, mysle, ze ta energia odmladza wszystkie moje komorki, mysle ze to wazne aby z tej energii korzystac.
Teraz czuje, ze na mnie juz czas, jakos chyba nie lubie bycia w grupie, jest tu juz duzo ludzi, sciskam Conchite na pozegnanie, podnosze rece do gory mowiac : czesc! I juz jestem na zewnatrz, robie rece w strzalke i mkne w gore przed siebie.Tam zawisam i mysle, ze nie wiem, czy to juz ta energia byla dla mnie za silna czy to bycie w grupie, nie jestem zwierzatkiem stadnym, niestety... Wiszac na niebie mialam dwa przeblyski: widok tej rzezby czy raczej odlewu smoka wawlskiego przed Wawelem oraz wodok na rzeke.
Nie wzielam na powaznie tych przeblyskow bo jakos dziwne mi sie wydalo, ze jednoczesnie wisze na niebie i jestem tam- przed rzezbia smoka a potem patrze na rzeke, to przeciez zupelnie inne miejsca.
Jeszcze jdna rzec byla dziwna- jak latalam pod stropem w tej kaplicy to juz chcialam przestac latac a moje "cialo§ czy jak to nazwac jeszcze przez chwile latalo, potem jak sie od podloza odbijalam tez tak bylo ; chcialam juz przestac a wciaz sie odbijalam, jakby to "cialo" na moja wole zbyt wolno w tych dwoch sytuacjach reagowalo, jakby mialo przez chwile wlasna dynamike.
Zastanawiam sie, kim byl ten gosc, ktory sprawial wrazenie biskupa, cos mi wpadlo do glowy, ze jak to kaplica Gereona to moze to on? Ale ja nie mialam zadnych info na temat tego goscia, zapytalam Conchite, a ona na to, ze to przeciez sw. Gereon, ktory byl biskupem, przeslala mi kilka linkow o tym Gereonie.
Ja nie mam wielkiego doswiadczenia wiec nie wiem, co sie dzieje samo a co jest wytworem mojego umyslu, ale na pewno nie moglam sobie tego goscia wytworzyc, bo nie znam historii (pewnie powinnam sie wstydzic) Wawelu ani gereona, bylam na Wawelu medytowalam przed kaplica ale nawet nie wiedzialam jak sie ona nazywa, dopiero przed eksperymentem przeczytalam, ze to kaplica Gereona, nie mialam jednak pojecia kto to taki byl ten Gereon.
SOBOTA
U mnie tak bylo: spoznilam sie ok. 5 minut, stalam przed schodkami , z lewej strony sciana kaplicy Gereona. myslalam, ze przez chwile poczulam Conchite, ale chyba jednak nie. Pytam: jest tu Conchita? zadnego wrazenia jej obecnosci, rozgladam sie wokol, troche ludzi ale niewiele jakos, hm, moze jestes wenwtrz, choc mi sie nie wydaje, wchodze przez sciane.
To, co widzialam wczoraj, ta energia jest dzis tez ale troche inaczej, ta srodkowa czesc, ten slup energii nie jest taki mocny, jest juz nie tak pekata - jest jak wydluzony tulipan i promienie nie sa tykie mocna, ta boczna czesc - te falowane promienie sa skierowane nieco w gore na ukos, to sie powoli kreci, wszystko jest widoczne ale slabo. Zastanawiam sie, czy jest biskup? Jest, ale jakis jakby zmeczony, nie wierci sie niespokojnie jak wczoraj tylko jakos tak spolegliwie siedzi jakby przysypial albo byl znudzony. Chodze w kolko w lewo tak jak kreca sie te promienie energii, juz chcialam przestac ale moje "cialo" dalej jeszcze przez chwile chodzi.
Kolo biskupa pojawiaja sie szare postacie, on jakby sie nieco ozywia, jakby sie komunikowali bez slow, ale po chwili znow wydaje sie zmeczony, wyblakly.
Zauwazam , ze poruszalam sie w powietrzu, na jakiejs wysokosci , mniej wiecej w polowie wysokosci pomieszcznia, biskup jest wyzej z mojej lewej strony w pewnej odleglosci.
nie bardzo wiem, co mam robic, jestem jakos smutna, juz przy wejsciu tu zauwazylam, ze nie ma tego wspanialego odczucia- milosci, jest tylko jakis slad tego, niewielki, moze to wywoluje moj smutek, a moze kiedys tego dnia zdarzylo sie tu cos smutnego, przybijajacego?!
Chce zladowac na podloge- czyli podloze. Siadam na jakims wystajacym kamieniu, oj, wolalabym fotel wiec wyobrazam sobie moj fotel , ktory jest w kolorze lososiowym. Wyobrazam sobie, ze jestem ubrana tak jak bylam ubrana przed godzina- czarne spodnie w biale delikatne prazki , blekitny golf, czarna marynarka, czarne dobrze wypastowane buty , bizuteria ( bylam na imprezie weselnej, raczej przyjeciu stad takie ubranie i te wypastowane buty:)) ) .Pisze to bo moze ktos mnie tak ubrana zobaczy. Siedze na fotelu i nie wiem, czy stad isc czy zostac, postanawiam jeszcze troche zosatc. Kreca sie tu ludzie jakos tak bez sensu, zadnego ozywienia. Postanawiam zapalic papierosa, pale ( w realu nie pale), przez chwilke mysle, ze tu sie nie powinno palic, mam wrazenie, ze to nie moja mysl o tym, ze sie nie powinno, pale wiec. Wnerwia mnie, ze papieros tak szybko sie spala, to oszustwo, ze mozna sie tym rozkoszowac jak to sie tak szybko spala, probuje powoli wydychac dym, zalozylam noge na noge i patrze na zmeczonego biskupa, wiem, ze nie udaloby mi sie z nim nawiazac kontaktu, a moze on jest czescia mnie, ktora jest znuzona?
Ktos z lewej strony wyrywa mi popielniczke z mojej lewej reki, ciagnie ja do siebie, troche sie szarpiemy, no dobra gasze tego papierosa i daje temu komus te popielniczke i tak nie czuje sie winna , ze palilam.
Siedze jeszcze chwilke po czym decyduje sie na wyjscie, przenikam sciane, mijam ludzi idacych cienkim wezykiem, zachowuja sie dosc cicho.
staje na srodku placu i rozkladam rece powoli (jak w zabawie w pajacyka) opuszczam je i znow podnosze prawie laczac u gory i tak kilka razy, nie wiem po co, chyba to swierze powietrze dobrze mi robi, krotki blysk - widok rzezby smoka .
Otwieram oczy , jest za 10 22, krotko trawla moja podroz ale jakos nie mialam ochoty na nic, moze te dwa wypite piwa tak na mnie dzialaja, a moze to faktycznie jakis smutny dzien na Wawelu.
Sprawdzilam w internecie, czy bylo cos smutnego, jakis püogrzeb kiedys tam 31 stycznia na Wawelu, oto co znalazlam:
31 stycznia – trzęsienie ziemi w Krakowie.(1259)
31 stycznia odbył się pogrzeb Jana Kazimierza i Michała Korybuta Wiśniowieckiego, których pochowano w podziemiach katedry.(1676)
Moze to tylko przypadkowa zbieznosc, nie wiem, ale przyszlo mi do glowy , zeby sprawdzic czy ta data 31 stycznia miala jakies znaczenie , wiaze sie z Wawelem w jakis spoosb , wiec to zrobilam...
NIEDZIELA
A wiec tak, zamknelam oczy (byla 21.33) chcialam byc juz na Wawelu ale przez jakis czas widzialam tylko droge asfaltowa jakbym jechala samochodem i z samochodu te droge widziala, przez chwilke pomyslalam, ze moze Ty wlasnie jedziesz albo niedawno jechalas.
O.k. nareszcie jestem, soimi przed sciana kaplicy, nie jestem pewna czy jestes, raz wydaje mi sie, ze tak, raz, ze nie znowu , ze tak, ze lapiesz mnie za przegub dloni po czym znow mysle, ze jednak nie jestesmy teraz w tym samym miejscu. Zakladam , ze jestes i ze razem przenikamy sciane.
teraz juz czuje sie tu sama, choc jest tu jakis harmider. Cos wyrzuca mnie na zewnatrz , jestem wiec na zewnatrz, nie wiem, mam poprzestac na tym czy jednak znow wejsc?
Decyduje sie znow wejsc, przenikam sciane, teraz jest tu cisza, poruszam sie powoli za ta energia, ktora sie kreci, teraz jest jeszcze inaczej niz wczoraj, odcucie milosci jest tez nikle a te boczne promienie sa skierowane ukosnie jeszcze bardziej do gory niz wczoraj, chce przestac lazic w kolko , jeszcze przez jakis czas jednak laze. Po czym unosze sie i chce sie tu jakos rozejrzec. Widze jakis nie wiem co to, czy to jakis katafalk czy sarkofag, jest to niewyrazne ale bije od tego swiatlo, zblizam sie nieco. Budza sie we mnie jakies odczucia- w pierwszej chwili interpretuje to jako milosc, bo to cos troche slodkiego ale teraz bardziej moge to rozpoznac jako patriotyzm. Czuje jakas bliskosc z tymi starymi murami, czuje jakbym dostala info, e te mury wszystko przetrwaly.
Mam wrazenie, ze jestem w dlugiej ciemno czerwonej sukni , rekawy u gory bufiaste, chyba nawet podwojnie bufiaste, mam dlugie wlosy w jakiejs sciatce z perelkami, dlugi tren tej sukni ciagnie sie za mna, unosze sie w tej ciszy, nic nie chce mi sie robic - zadnej akcji, znow wyrzuca mnie na zewnatrz, stoje przed tablica, cos jest na niej napisane , pewnie waznego ale nie moge tego odczytac, po cholere stoje przed ta tablica, pewnie jest jakis sens ale ja go nie znam.
Znow wchodze, jestem w tej dlugiej sukni, troche sie w niej unosze, tren ciagnie sie za mna. Znow patriotyzm, blyski jak z filmu - krol podczas walki, krol, ktory sam tez walczyl (widze scene z walki, on w zbroi, pelen werwy), konni na dziedzincu , przynosza wiesci, pytam siebie, czy to wiesci dobre czy zle? Na razie bez odpowiedzi, teraz czuje, ze nie sa to wiesci dobre. Czuje rozpacz jakiejs kobiety, znow jestem na zewnatrz, ktos przemyka sie po balkonach , szybkie kroki, szuranie ciezkich ubran. Znow to wrazenie, ze te mury przetrwaja wszystko, zmieniac sie beda ich mieszkancy, ale mury pozostana, jakby zjednoczenie z ta stabilnoscia, pojawia sie slowo "nieprzemijanie", jakby to, co tu jest nigdy mialo nie przeminac.
Postanawiam otworzyc oczy, nie jestem chyba jeszcze gotowa na wycieczki w miejsca historyczne , do takiego dochodze wniosku i otwieram oczy.Godzina 21.51
Napisalam co czulam i co widzialam, co bylo wytworem mojego umyslu a co prawda - nie wiem, za male mam jeszcze doswiadczenie aby moc powiedziec z cala pewnoscia, ze wszystko, co czulam i widzialam to prawda, ale po to sa eksperymenty aby sie w tym trenowac.
Ps. poprawilam tutaj jedna rzecz- napisalam na poczatku, ze energia krecila sie w prawo, a krecila sie w lewo, po pierwszym eksperymencie zapisalam , ze w prawo- tak napisalam do Conchity po czyms cos mnie meczylo, ze to nieprawda i kazalo mi skupic sie jeszcze raz i przypomniec sobie jak bylo. Weszlam we wspomnienie i byl widok- w lewo. Nie wiedzialam czy to wazne, ale skoro mnie tak meczylo to uznalam, ze tak, napisalam o tym potem Conchicie ale nie sprawdzalam juz tekstu i teraz zobaczylam, ze wyslalam tekst z bledem wiec go poprawilam. Nie wiem jakie ma to znaczenie. Conchi znalazla pozniej fragment skads z internetu, gdzie tez bylo ze w lewo wiec sie zgadza, tyle, ze tam o ile pamietam bylo napisane , ze energia czakramu ma ksztalt kuli a ja widzialam nieco inna forme ( ktora tu opisalam), caly czas mialam pierwszego dnia ochote dotknac tej srodkowej czesci energii, ale zapytalam moja WJ czy moge i odpowiedzia bylo wrazenie , ze nie wiec tego nie zrobilam.