Również spotkałem się ze świetlnymi wibrującymi kulami. Oto opis tych przeżyć.
10 listopada 2007
OOBE- Wizyta u MTJ'a - 10.11.07 r.
Od jakiegoś czasu podłamałem się i nie byłem w stanie dokonać żadnego wyjścia. Dziś też, brakowało mi zapału. Obudził mnie w prawdzie budzik, ale poszedłem się tylko odlać i położyłem się od razu. Zacząłem odliczać, chociaż to z góry skazane było na niepowodzenie. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to nie ja odliczam. Odzyskałem świadomość. Moje dostrojenie było nijakie. Wstałem z łóżka. Wyszedłem na balkon, ale za nim to się stało z minutę bawiłem się z zasłonką. Tak- dostrojenie było fatalne. Ostatnio moim celem nieodmiennie był PARK, więc sam nie wiem, czemu zapragnąłem polecieć do MTJ. Stanąłem przy barierce balkonowej i wylała się ze mnie cała nagromadzona złość. Zacząłem krzyczeć:
- Dostrojenie! Świadomość, świadomość, świadomość!!!- cała wizja się poprawiła.
Zacząłem lecieć przed siebie i krzyczeć:
- MTJ, MTJ, MTJ!!!
Niezbyt czułem, żeby ktoś mnie prowadził. Zniknęło już moje osiedle, a ja nadal leciałem przez czerń. Zwątpiłbym już, bo długo to trwało, ale była we mnie nagromadzona złość, więc nabrałem jeszcze większej prędkości. Czułem, że mój czas już mija. Nagle zobaczyłem świecącą kulę. Poleciałem za nią, potem była następna i następną, leciałem szlakiem, który znaczyły. Nagle zobaczyłem podest, czy coś w tym stylu. Obok niego z dwóch stron znajdowały się świecące kule. Za nimi z obu stron ciągnęły się kolejki takich samych, święcących kul. Lecąc wzdłuż jednej z nich trafiłem tu. Na podeście pojawiła się kula. I nagle poczułem, że to właśnie zachowało się w mojej pamięci, tak jakby ktoś chciał zadbać, żebym koniecznie nie zapomniał tej chwili. Wiedziałem, że teraz już nie muszę się martwić o czas swojego pobytu. Po chwili liczba kul na podeście zaczęła rosnąć. Wszystkie się zlały i utworzył się podłużny pionowy wir. Przez chwilę szumy, jakby wir szukał mojej częstotliwości.
- Nazwisko, imię ? Kim jestem? Co się ze mną stało?
- Tyle podróżników zaginionych w przestrzeni i w czasie, aż pojawiłeś się TY!
- Ja? A czym się różnię od reszty?
- Osobowość, silna osobowość, to Cię wyróżnia.
Po chwili znalazłem się podniecony w łóżku. Usłyszałem, co miałem usłyszeć. Wstałem, żeby to zapisać. Bałem się, że zapomnę, bo o ile przedstawiłem to, jako dialog, to była to niewerbalna wymiana myśli i chciałem ją jak najszybciej przepisać na słowa, bo nad ranem, mógłbym nie pamiętać.
LD- 30.11.07 r.
Stoję przed drzwiami od jakiegoś mieszkanie, gdzie idę w gości. Po mojej prawej stoi moja mama, a obok mnie jakiś koleś. Tak jak to czasem rodzice robią ze swoimi dziećmi, że poprawiają im ubranie itd. Tak ten koleś wziął mnie w swoje obroty. Właśnie wyciągał mi coś z kieszeni, kiedy moja mama rzekła:
- Co ty mu robisz?
Dotykam drzwi ręką. Czuję ich fakturę. Po chwili jestem całkiem dostrojony. Rozpycham się między tym kolesiem, a moją mamą i idę robić swoje. Jeszcze przez chwilę czuję rękę kolesia w swojej kieszeni, a po chwili to mija, jakby gość się rozpuścił. Idę po jakiś schodach na górę (tak na marginesie są to te same schody co w poprzednim LD). W ręku mam aparat. Widzę dokładnie pokrętło z napisem off. Włączam aparat, a na ekraniku pojawia się ludzik lego. Wyrzucam aparat. Dostrojenie jest zajebiste. Dochodzę do szafy na górze. Odwracam się i widzę, jak przy oknie wisi krzyż z ułamanym lewym ramieniem. Dobywam głosu:
- Przewodniku. - Brzmi nieźle. Odbijam się od schodów i lecę. Myślę sobie, że chcę zobaczyć swoje odbicie w zamazanej z deka szybie. Chcę nie tylko odczuwać wrażenie lotu, ale też zobaczyć, jak lecę. Dostrzegam swoje odbicie. Mój tył jakby się nie unosił. On wisi. Ale nic nie przeszkadza mi to zbytnio w locie. Po chwili zamiast siebie w szybie widzę kolegę, ma taką szczęśliwą mordkę, jak leci. Nadal krzyczę:
- Przewodniku.
Wlatuję przez szybę. Czuję fakturę szyby, coś jak płynne szkło. Po drugiej stronie dostrzegam jakąś taką niebiańską krainę. Coś jak świecące się krystalicznie czystym światłem chmury ciągnące się, aż po horyzont. Gdzieś po mojej prawej nad chmurami zawieszona była kula światła-energii. Wyglądała jak z mojego MTJ, ale światło mojego MTJ'ka było pomarańczowe, żółte bardziej, a światło przewodnika było krystalicznie czyste. Czułem coś podniosłego takiego. Nie doleciałem jednak do niego, ponieważ przejście przez inną od mojej fazę szkła rozstroiło mnie po chwili i wróciłem.
|