Przesuwanie fazy do Środka
Dochodzi godzina 5 rano. Powoli zbliża się świt. Leżę wygodnie na łóżku. Oczy przykryte mam lekką koszulką, dzięki której światło wschodzącego z wolna słońca nie razi mnie. Za wszelką cenę staram się utrzymać świadomość balansując na cienkiej krawędzi pomiędzy jawą a snem, zupełnie jak na linie. Albo jakbym uczył się jeździć na rowerze.
Ciemność przed moimi oczami zaczyna robić się coraz głębsza, uwypukla się i mogę przysiąść, że robi się kopulasta, że tam, przede mną, jest przestrzeń. To niezawodna oznaka, że jestem na dobrej drodze do wyjścia. Czuję jak moje ciało zapada się w kilka centymetrów w łóżko. Teraz wszystko zaczyna się dziać szybko. Nadchodzą wibracje. Niski, dudniący dźwięk, który wypełnia całą moją świadomość, czuję go na sobie, w sobie i wokół mnie. Dźwięk staje się coraz głośniejszy. I pisk, jak z zepsutego telewizora. To "ten" moment. Decydujący. Teraz trzeba się "wstrzelić" w wąską szczelinę między rzeczywistością fizyczną a słodkim snem. Trafić w sam środek, inaczej nici z zabawy, wylecę z hukiem budząc się bądź zasypiając. Teraz!
Jestem. Cholera jestem! Jakiś niewidzialny przełącznik w mojej głowie "zaskoczył". Bezgłośnie, niewyczuwalnie. W mojej świadomości jest informacja, że jestem już nie tu. Już Tam... Wątpię, czy kiedykolwiek to uczucie mi spowszednieje. Jakbym wrócił do miejsca, z którego dawno odszedłem i wracam teraz z radością w sercu..
Czas wstać. Powoli podnoszę swoje ciało z łóżka podpierając się rękami wytworzonymi przez mój umysł przyzwyczajony jeszcze do odbierania innej rzeczywistości. Siadam, odgarniam kołdrę. Otwieram oczy. Jeszcze mój pokój, ale już nie mój. "Ok, ok.. Co ja miałem?" Wstaję, czuję się rześki i lekki. "Co to ja miałem... Hmm..". Przypominam sobie. Światło. Wyciągam ręce do góry i dokładnie sprawdzam. Nic. Może trochę z tyłu? Nic. Hmm.. Podnoszę głowę do góry i widzę sufit. Żadnego światła, żadnej kuli. Ponad moją głową nie jest nawet odrobinę cieplej niż poniżej. No nic. Jedziemy dalej, bo zabawa może się zaraz skończyć. "Co tam jeszcze było? Aaa.. Przesuwanie fazy, to do roboty.." Staję na środku pokoju, zamykam powoli oczy. Stoję tak chwilę próbując "zapaść się w siebie". Mocniej. Nic. Hmm.. nie tak. Rozluźniam się. Cała rzeczywistość wokół mnie zaczyna się zwijać i po chwili przestaję ją odbierać. Gdzieś mnie przenosi. Tam jeszcze nie byłem. Lecę..
Jestem w jakimś pomieszczeniu. Jest ogromne, w kształcie koła. Ściany ma niesamowicie wysokie, jak ogromna studnia. W ścianach małe drewniane szufladki. Zupełnie takie jak katalog w bibliotece. Tylko tych szufladek są miliony, ściśnięte jedna przy drugiej i jedna nad drugą. Katalog.. Tak! Przecież ja wiem co to jest! To nie jest "katalog", to jest "Katalog". Katalog Rzeczywistości. Tutaj jest wszystko co jest, było i być może. Wystarczy otworzyć odpowiednią szufladkę. Przychodzisz tutaj i bierzesz co chcesz, jak w supermarkecie. Tylko, że wszystko za darmo, bo to wszystko jest Twoje. To miejsce jest jak zaplecze świadomości. Teraz rozumiem. Korzystam z niego cały czas, ale nieświadomie. Wyciągam z szufladek wszystko, co mi się w życiu przytrafia. Wybieram sobie, co ma mi się przytrafić, co chcę przeżyć, czego chcę Doświadczyć. Tak, cały czas korzystam. Ale nieświadomie. Właśnie, nieświadomie...
Dociera o mnie jakie to jest proste. Przyjść, wybrać odpowiednią szufladkę, doświadczyć. Mogę mieć wszystko na raz, wszystko czego zapragnę. Czemu więc tego nie robię? Bo.. Odpowiedź sama pojawia mi się w głowie. "Bo sam tak wybieram". Niedoświadczenie wszystkiego tego, co jest pragnieniem ludzi świata fizycznego, sławy, pieniędzy, bogactwa, też jest doświadczeniem! Każda konfiguracja kolejności, natężenia, rodzaju doświadczeń jest inna, niepowtarzalna. A ja chcę poznać je wszystkie. Mam na to tyle czasu, ile zapragnę. Ale przecież czasu nie ma. Sam go sobie kreuję, żeby jakoś logicznie poukładać moje doświadczenia. Aby móc je systematyzować, odróżniać jedne od drugich i zapisać w pamięci. Czas jest złudzeniem. Jest moim narzędziem, które w każdej chwili mogę odłożyć. Specjalnie zapominam na chwilę, że mam nieograniczone możliwości, abym mógł doświadczać prawdziwie, bez świadomości, że to na niby, że to taka gra tylko, że zabawa w doświadczanie. Zapominam, że gdy umrę, gdy zginę, gdy mnie zamordują, odbiorę sobie życie, czy stanie się inna "tragedia", to tak na prawdę żadnej tragedii nie będzie. Zacznę inne doświadczenie, aby zobaczyć jak to jest go doświadczyć. Gdybym to wszystko wiedział na codzień, to nie traktowałbym tego poważnie. To ja sam sobie buduję mechanizm, który więzi mnie w świecie fizycznym i nie pozwala się wyrwać. Ja sam z własnej woli. Mogę przestać. Ale nie chcę, bo to jest wspaniałe.
Dlaczego więc jestem teraz tutaj? Dlaczego przypominam sobie to wszystko? Dlaczego pozwalam sobie na taką wiedzę? Głos w środku mówi mi "Chciałeś wiedzieć? Poznać? Uciec? Proszę bardzo! Zadowolony? To teraz zabieraj się i wracaj, doświadczaj tego świata, chłoń go całym sobą i przeżywaj, radość, miłość, smutek, rozpacz, śmierć, łzy, złość.. Wracaj i zobacz jak to jest być człowiekiem, bo to niepowtarzalne doświadczenie."
Nadszedł ten moment, że już wiem, już wszystko wiem i nie potrzeba mi więcej, wracam... Już jestem z powrotem. Chwila zastanowienia, trzeba pozbierać myśli. Przetrawić to, co się wydarzyło...
Dotrwaliście do końca? Proszę o komentarze