MariHuna byla dobrá przyjacióleczká w czasach szkolnych.Pomogla mi sie zdystansowac do wielu spraw i uwolinc wiele niepotrzebnych napiec.
Po pewnym czasie zesmy sie rozstali.Ale mam wiele milych wspomnien z palenia na lonie natury tudziez imprezkach typu Przystanek Woodstock.
Uwazam,ze w penych okolicznosciach pomaga-w nadmiarze mocno zanieczyszcza energetyké i utrudnia zdrowe funkcjonowanie.
Palic radze ze swoim,sprawdzonym towarzystwem,ewnetualnie sluchajác "pozytywnej" energetycznej muzyki.
Jakos zawsze bardziej mnie ciáglo do rozszerzaczy niz alkoholi(do dzis tak jest).Zdarza mi sie czasem (3 razy w roku)zapalic na imprezie typu Notting Hill Carnival-najwiekszej ulicznej imprezie w Europie gdzie rytmy z karaibów slychac na kazdym rogu ulicy a zapach "ziola" czuc dookola niczym afrodyzjak.
Zle doswiadczenia mam z mieszaniem dopalaczy.Np:jedna z zamknietych imprez-calá noc rozplywania sie w blogosci po mdma przy ciezkiej transowej muzyce klubowej,kolo 4am troche coc@yn na rozbudzenie i dalej w tany.Okolo 6am szykujác sie do powrotu do domu ktos poczestowal mnie jointem,po którym zlapalem dziwne,ciezkie jazdy.
Kto zna ecstasy wie jakie loty i uczucia jednosci po niej nastepujá(zwlaszcza przy odpowiedniej muzyce)...na drugi dzien w pracy jeszcze bylem na haju-ze zrenicami jak pelnia ksiezyca.
"Narkotyki" to ciekawy temat badawczy,w którym trzeba byc cholernie ostroznym lub... nie miec nic do stracenia