Nie chodzi mi o latawiec, ale w książce Magiczne Kroki Castaneda pisze pierwszy chyba raz o ośrodkach energii i tą na czubku głowy uważa za jakąś dziwną, obcą..
Ale nie chciałam teoretyzować - po prostu poczułam TO i przypomniał mi się tekst Castanedy. Poczułam spójną jednostkę obdarzoną wewnętrzną mocą i dla porównania weszłam na poziom połączenia z WJ i było to coś zupełnie innego, spoza systemu - więc nie dziwię się, że ktoś to może traktować jako obcą instalację. Do poziomu 6 czakramu - ośrodka energii jesteśmy faktycznie istotą zanurzoną w systemie, a na wyższym poziomie świadomości wszystko co zbudowaliśmy niżej sypie się
. Upada jednostkowe ja, upada cały system emocjonalno-mentalny, który sobie tu wypracowaliśmy... w ogóle jakaś inna bajka
. Można spokojnie żyć bez wchodzenia na ten poziom i przeżyć w pełni satysfakcjonujące życie osiągając wiele darów, także niefizycznych, wewnętrznych mocy, magicznych doświadczeń itp. Z górnym ośrodkiem odrzucamy to wszystko na rzecz wspólnego ja, którego cele nie są celami związanymi z naszą ego-egzystencją (ego w pozytywnym tego słowa znaczeniu - z naszą jednostkowością i wyjątkowością).
Właściwie okazało się prawdą to, co mi kiedyś gadało WJ - są dwa centra mocy, świadomości - ja-wspólnotowe i ja indywidualne rozwijane w ciągu życia. Nie wiem, na ile ma sens zjednoczenie ich - można utracić ja jednostkowe, na moim obecnym etapie właściwym wydaje mi się elastyczne przesuwanie się między nimi.
Jestem szczęśliwa, że odkryłam wreszcie system...
Nie piszę tu dużo o samym systemie, ale jego nie da się opisać hihihi.