Po zlotowych rozmowach, pewna osoba przekonała mnie, bym publikował i dzielił się swoimi doświadczeniami z innymi, bo są ciekawa, więc przedstawiam wam jedną z nich.
Podróż mentalna 27.04.2008 r.
Przed podróżą, przygotowałem trzy pytania na które chciałem uzyskać odpowiedzi, bo czeły mnie nurtować.
1. Dlaczego miłość jest taka ważna, bliższe zidentyfikowanie tego uczucia
2. Chcę się dowiedzieć pewne rzeczy o osobie X
3. Pokażcie mi coś co mi się przyda i wniesie do mojej podświadomości.
Technika wyglądała mniej więcej tak;
Położyłem się na łóżku w moim pokoju, mieszkanie było całkowicie pusty, więc miałem duży komfort psychiczny i tak leżąc na łóżku
Odpaliłem kotwice stanu relaksacji który już dawno zakotwiczyłem w sobie i wszedłem w ten stan. Nastawiłem się na odbiór.
Oddychałem głęboko od 1 do 6 i na odwrót , po jednej takiej serii przestałem.
To tyle z mojej dzisiejszej techniki.
Obrazy przelatywały mi przed oczami, kilka z nich sam wykreowałem, lecz byłem tego świadomy. Po chwili pojawił się odpowiedni obraz i wnet w niego wniknąłem.
Opis doświadczenia.
Jestem na wzgórzu, kilkadziesiąt metrów ode mnie, znajduje się drewniany parterowy dom, który wyłania się zza wzgórza w miarę jak idę w jego kierunku.
. W tym samy czasie podziwiałem okolicę - zobaczyłem zielony pogodny krajobraz, opodal znajdowało się mnóstwo wzgórz, lecz te po którym stąpałem było najwyższe w okolicy.
Krajobraz momentalnie skojarzył mi się z Walią i filmem Breaveheart.
W oddali można, było dostrzec pasmo wspaniałych, majestatycznych, skalistych gór.
Na ich wierzchołkach znajdował się jeszcze śnieg.
Świeciło przyjaźnie słońce, a na wzgórzach lekko falowała trawa.
Była o wiele wyższa od tej którą znam z Polskich krajobrazów.
Zbliżałem się pod skosem do budynku, ujrzałem przed nim jakąś postać.
Zbliżyłem się do niej, chciałem z nią porozmawiać, lecz nieznajoma mi istota w milczeniu - wskazała ręką miejsce do którego mam się udać, a owa ręka wskazała drzwi domu przy którym się znalazłem.
Odniosłem wrażenie, że milcząca istota jest do mnie przyjaźnie nastawiona, lecz moja obecność tutaj jest jej obojętna.
Będąc już blisko drzwi – spostrzegłem, że ktoś idzie za moimi plecami w kierunku wcześniej spotkanej postaci.
Zatrzymałem się na chwilę, bo ujrzałem, że ktoś idzie nie opodal mnie.
Istota będąca przed chwilą za moimi plecami - podchodzi do osoby stojącej koło domu. Wymienia kilka zdań – po czym, wspólnie oddalić się w nieznanym mi kierunku.
W środku domu, znajdował się starszy mężczyzna który kiwał się na swoim bujanym fotelu paląc fajkę.
Jestem w domu - od razu wyczuł, że chce mu zadać pytanie o to jak się nazywa.
Wstał z fotela, wypuścił dym tytoniowy z fajki po czym powiedział;
- Miłość jest jednym z podstawowych stanów we wszechświecie, którą człowiek musi nauczyć się przekazywać otoczeniu, a w szczególności drugiemu człowiekowi. Większość ludzi mylnie interpretuje miłość z pożądaniem.
Prawdziwa miłość pozbawiona jest warunków.
Prawdziwa miłość nie mówi, że gdy się czegoś nie zrobić to nie będzie Cię już kochać. Prawdziwa miłość kocha Cię za to, że jesteś, że jesteś częścią wszechświata.
Gdy ludzie nauczą się tak kochać, ludzkość poczyni wielki kroku do przodu.
Możesz kochać osobę, rzecz, sytuację, stan posiadania czy cokolwiek innego co chcesz. Możesz kochać po prostu wszystko i to jest właściwe, prawdziwe i naturalne.
Dzięki takiej miłości ludzie kochani odżywają, jakby ich serce zaczęło bić od nowa.
Stają się bogatsi w sobie.
- Jeśli chodzi o twoje drugie pytanie odpowiem tobie w ten sposób
-
( odpowiedz utajniona, zbyt intymna )
Po tych słowach, chciałem zadać jeszcze jedno pytanie, ale obraz zaczął się zamazywać, a mój umysł pogrążył się w stagnacji.
Na pewien czas straciłem świadomość i moja świadomość dryfowała w oceanie nieświadomości.
Odzyskując świadomości czułem, że moje ciało astralne unosi się kilka centymetrów nad moim ciałem fizycznym.
Po odzyskaniu świadomości od razu wniknąłem w kolejny obraz jaki stanął mi przed oczami.
Znajduje się na murach średniowiecznego zamku, krajobraz za murami podobny jest do tego co widziałem, gdy szedłem po wzgórzu.
Moją uwagę na zamku przykuł najwyższy budynek w mieście – wyższy, o wiele wyższy od kamiennych murów na których stałem.
Zdążyłem tylko przez chwilę rozejrzeć się po okolicy, a wśród mieszkańców zapanowało poruszenie i wszyscy rozpoczeli bieg w stronę tego najwyższego budynku.
- Król przemówił !! Król przemówił !!
Tłum krzyczał.
Chodź z nami. .
Powiedział pewien mężczyzna do mnie ( później poznałem jego imię ) po tych słowach podążyłem za tłumem.
Wszyscy mieszkańcy zebrali się w jednym miejscu na placu przemów przed największym budynkiem w mieście i wpatrywali się w balkon w tej konstrukcji.
Król wyszedł na balkon - zapanowała wielka cisza.
- Witam was wszystkich serdecznie, zebraliśmy się tutaj, bym mógł ogłosić, co postanowiłem.
- Postanowiłem zamieszkać wśród was, zejść z zamku i mieszkać wśród mojego ludu. Jednym z waszych domów, razem z jednym z mieszkańców.
Mówił coś jeszcze, ale teraz nie pamiętam o czym, było to ważne, ale niestety nie zapamiętałem.
W trakcie przemowy króla, zacząłem zastanawiać się o co w tym wszystkim chodzi.
Stojąc w tłumie, otoczony przez ludzi, po mojej prawicy przemówiła istota - mężczyzna, odpowiadając na moje pytanie które zadałem w myślach.
- Za chwilę pokażę, Ci o co chodzi
- Jak masz na imię ( to jakieś moje zboczenie, pytać każdą istote co ze mną rozmawia jak ma na imię, nie wiem skąd to się bierze )
- Na imię mam Nataniel, można powiedzieć, że znam Athiela ( Inna istota z moich podróży ).
Dał mi do zrozumienia, że „ zna” należy odbierać w ziemskim tego słowa znaczeniu, powiedział to bym lepiej zrozumiał relacje między nim a Athielem.
W tym momencie pokazał mi pewną sytuację, oglądałem ją jak film, nie mogłem w nią ingerować, nie było mnie tak, byłem tylko wzrokiem.
Król jedzie w swoim powozie/dyliżansie przez królestwo, wszędzie w około rozciągają się malownicze zielone polany. Słońce świeci upalnie. Król siedzi w środku tego powozu, zastanawiając się nad sobą i swoją sytuacją.
- Jak mam rządzić królestwem, by nie było w nim żadnych wojen, by panował pokój, by mieszkańcu żyli ze mną w zgodzie. Powiedział do siebie w myślach.
Jadąc w tę upalną pogodę i zastanawiając się na tą sytuacją. W pewnym momencie wędrówki, powóz najechał na duży ostry kamień, jedyny w najbliższej okolicy. Drewniane koło wozu roztrzaskało się, a dyliżans raptownie przewrócił się na bok. Zdezorientowany król wypadł przez otwarte drzwi na zewnątrz. Król leżał na ziemi, kiedy starszy mężczyzna, który właśnie przechodził drogą powiedział do niego.
- Królu, by dzielnie rządzić ludźmi, musisz najpierw stać się człowiekiem.
Król tak wziął do siebie słowa starca, że, gdy wrócił do swojego zamku, postanowił do nikogo się nie odzywać, póki nie zrozumie słów starca i nie poweźmie jakiejś decyzji. Właśnie w tym czasie w którym ja się znalazłem, król podjął decyzje i zrozumiałem słowa starca.
Nataniel powiedział, bym poszedł za nim, bo pokaże mi coś ciekawego.
Usłuchałem go i poszedłem razem z nim. Szliśmy wąskimi uliczkami pomiędzy domami, aż w końcu doszliśmy do domu który, był celem naszej podróży.
- Zobacz – powiedział Nataniel
I znów stałem się tylko obserwatorem sytuacji, nie mogący nic zrobić, oglądałem film, a narratorem, był Nataniel.
- Kiedyś w tym domu mieszkał młody chłopiec ze swoją babcią - byli bardzo biedni.
Jego Babcia, szyła ubrania i naprawiała buty.
Widziałem dom w środku, była akurat noc, chłopiec siedział po lewej stronie domu siedząc na krześle jego babcia po drugiej stronie domu szyła spodnie, przy jakiejś dziwnej maszynie której nie potrafię opisać.
- Lecz chłopiec nie chciał mieć takiego samego życia jak babcia, by do końca swoich dni, dzień w dzień cerować ubrania i naprawiać buty. Chciał być kimś wielkim, kimś dzielnym, chciał być rycerzem.
- Czy to ja – spytałem
- Odpowiedź leży w tobie, sam się siebie spytaj. – Kontynuował.
- Postanowił, że zostanie rycerzem chodź, by miał zginąć to nim zostanie.
Zdawał sobie sprawę z pewniej rzeczy, by być rycerzem, najpierw musi, być na niego pasowany.
Pomyślał, sobie, że obierze gwiazdę na niebie, która będzie nosiła jego obietnice – podszedł do okna.
I za każdym razem, gdy będzie spoglądał w niebo, jego gwiazda, będzie przypominała mu jego marzenie. Wlał w gwiazdę całe swoje pragnienie. I od tej pory ciężko pracował, by zarobić na swoje marzenie, a każdego wieczora, gwiazda przypominała mu o jego postanowieniu, pracował kilka lat pomagając babci przy cerowaniu ubrań i naprawie butów, aż do czasu, gdy babcia zmarła. Już nic go nie trzymało, sprzedał dom i wyruszył na spotkanie przygodzie.
W czasie swojej kilku letniej podróży bardzo dużo nauczył się, pomógł bardzo wielu ludziom,, uratował od różnych niebezpieczeństw, tworzył z nimi różne rzeczy.
Po wielu przygodach nastała chwila zwątpienia miał już tego dosyć, chciał to wszystko rzucić. Rozmyślając o tym wędrował na swym wierzchowcu do następnego miasta przez las. Kiedy w lesie usłyszał krzyk wołający o pomoc, bez zastanowienia pobiegł w kierunku tego dźwięku.
Zastał tam leżącego mężczyznę który wił się z bólu mając nogę zatrzaśniętą we myśliwskie wnyki. Wyjął nogę mężczyzny z wnyków, opatrzył ranę.
Uwięziony człowiek poprosił go o pomoc - czy mógłbyś przewieść mnie do pewnego miasta.
Z przyjemnością przystał na tę propozycję i tak wcześniej zmierzał do tego miejsca.
Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że uwolniony mężczyzna jest królewiczem synem pewnego Króla. I tak właśnie, niegdyś młody chłopiej, teraz trochę starszy - stał się dzielnym i sławnym rycerzem.
Tak zakończyło się moje doświadczenie.
Momentalnie obudziłem się i wstałem pełen energii, tak jakbym przespał cała noc.
Pierwszy raz miałem tak po podróży mentalnej, taka sytuacja przytrafia mi się tylko po OBE.
Dodatkowe informacje.
Położyłem się o godzinie 3 w nocy z zamiarem wstania, bo czekała na mnie jeszcze nauka. Wstałem po godzinie 4 i pełen energii nie spałem, aż do wieczora. Ta podróż wiele mnie nauczyła i wyciągnąłem z niej interesujące wnioski.