Po ponad roku męczenia się wreszcie mi się udało! I to tylko dlatego, że przed snem powiedziałem sobie parę razy, że będę miał świadomość jak zasnę. o.O
A to było tak:
Jak zwykle starałem się zasnąć nie tracąc świadomości, ale poddałem się i poszedłem spać. Tylko zasnąłem, ana samiutkim początku wyczułem bardzo malutki impuls świadomości (prawdopodobnie zawsze jest kiedy zasypiamy, ale jest tak krótki i słaby, że o nim zapominamy [nazwałem go impuls przysenny
]), ale prawdopodobnie przez to, że wmawiałem sobie przed snem, że jak zasnę, to będę świadomy, to udało mi się zrobić test rzeczywistości. Udało się! Sen był bardzo realistyczny, że aż mi się wierzyć nie chciało, że śnię. Był to pokój tak jakby w jakiejś klasie i byli tam moi rodzice. Postanowiłem wyjść z pokoju, ale przed tym dla upewnienia wrzasnąłem. Rodzice nie zareagowali na to, więc byłem pewien, że to sen. Wyszedłem na dwór i krzyknąłem: "Świadomość x1000, kontrola x1000, ostrość x1000!". Właściwie nie musiałem tych zdań krzyczeć, bo i tak wszystko było idealnie.
Czułem podniecenie, ale pomyślałem, że przez nie zaraz się wybudzę. Uspokoiłem się trochę i podniecenie minęło Przeszedłem kawałek drogi i nagle zaczął padać deszcz i chmury zrobiły się dziwne. Miałem złe przeczucia, więc zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie słoneczną wyspę z miastem w środku i tabunami ludzi pływającymi wokoło jej. Przeteleportowało mnie gdzieś między miastem, a plażą. Podszedł do mnie jakiś gruby chłopak, który prawdopodobnie był moją podświadomością, która starała mnie uspać. No i zaczęliśmy rozmawiać, a ja straciłem trochę kontrolę. Szkoda, że nie zauważyłem, że on mnie usypia. W dodatku przeteleportował mnie do domu i puścił na telewizorze zawalisty film od którego nie mogłem się odciągnąć. Obudziła się mama, która spała obok mnie i też była moją podświadomością i powiedziałem jej, że mam LD, a ona powiedziała, że ma je co nocy, a ja się podnieciłem i straciłem resztki świadomości.
Chociaż i tak świetnie, że miałem ten LD. Trwał on jakieś 10 minut, ale jak na mnie to zadowalający wynik.