Hi!
.
Jak wszyscy wiemy (albo nie wszyscy) w ospuo jestesmy bogami i mozemy robic, co tylko chcemy. Nikt nie ma prawa przebywac tam bez naszej zgody, nie ma prawa nas straszyc czy tez rzadzic sie tam. Czy aby napewno?. Wielokrotnie zostalem zaatakowany po wyjsciu przez....no wlasnie sam nie wiem przez, co, czy to boty, domoniki psotniki, byty, ale jedno wiem napewno, nic nie jestem im w stanie zrobic, pozostaje mi tylko dostroic sie bardziej, co pomaga (nie zawsze). Wielokrotnie myslalem, ze to przez to, ze sie boje tych "bytow" ale z czasem jak licznik wyjsc zaczal szybko wzrastac i przekroczyl 200 przestalem sie bac i juz nie robily na mnie wrazenia sztuczki typu: wyrywanie mi serca, duszenie mnie, gryzienie, rzucanie po scianach, obezwladnianie, straszenie szatanem, ktory niby stoi za mna, wbijanie roznych przedmiotow w cialo, stwarzanie paralizow ciala astralnego, atrapa umierajacego ojca, matki, atrapy ojca, matki mowiace do mnie, zebym kladl sie spac, atrapy ojca, kazace wrocic mi do ciala bo to, co robie jest zle itp...
Skoro jestesmy bogami to, dlaczego pomimo tego, ze stanowczo krzycze "wypierdalaj stad, emocjonalnie kaze im wynosic sie, ignoruje ich glupie zaczepki i dzialania" oni ciagle wracaja i prawie przy kazdym wyjsciu je spotykam, co skutkuje zabieraniem mi czasu na walke z nimi. Przeciez stanowczo i bez jakichkolwiek lekow kaze im spadac.
"Boty i inne takie atakuja nas
tylko na plyciznach fazy, kiedy znajdujemy sie w OP". Dobra, jedziemy. Elegancko wychodze sobie z cialka i jestem nawet zdziwniony, dobre dostrojenie, chodze elegancko, poruszam sie jak w rl, ani sladu botow ani takich tam dziwadel, wiec mysle sobie - no, odczepily sie. Wylatuje na podworku dla pewnosci dostrajam sie jeszcze bardziej i staram sie unikac latania, bo postanawiam spedzic po drugiej stronie jak najwiecej czasu. Rozgladam sie nie ma nikogo w poblizu, wiec ide sobie gdzies pochodzic, ale, ze to glupi pomysl i nie majac zadnych planow postanawiam udac sie na dach sasiedniego budynku i wezwac sobie MTJ (1 proba, ktora przyniosla jakies efekty).
Udalo sie nawet, cos sie z tylu pojawilo i rozlegl sie glos na jakby na caly swiat (jak w grach). Podczas rozmowy z nim w oddali zobaczylem nadlatujacego czlowieka w kapturze i czarnej szacie...Podlecial do mnie i zaczal mnie atakowac, nic mu nie moglem zrobic i zaczalem uciekac, lecz dogonil mnie. Zrzucil mnie na ziemie i mysle sobie "pewnie kolejny powalony bot". Smieje sie z niego, a on rzuca we mnie jakas kula swiatla, wiec z usmiechem na twarzy lapie ja i rzucam w niego mowiac "ja tutaj rzadze i nic mi nie zrobisz" odpowiada "zobaczymy". Po chwili rzucil we mnie jakims jakby dyskiem i mnie przecial na pol, pomimo, ze bylem pewien tego, ze nic mi sie nie moze stac, bo jestem niesmiertelny, przecial mnie na pol i cofnelo mnie do ciala, co po obudzeniu zaskutkowalo jakby bolem na srodku brzucha, znaczy nie tyle, co bolem ale dziwnym uczuciem. Po cofce, wrocilem do astrala, ale znalazlem sie juz w innej krainie gdzie tez mnie zalatwili....Rasumujac, podobno tego typu ataki moga dziac sie tylko na plyciznach fazy w OP, a gdzie tutaj mowa o OP???. Jesli ktos powie, ze na dachu budynku innego podworka to OP to dodam, ze mialem gorsze ataki w zupelnie innych jakby krainach. Hmm??..
Latanie w astralu to jedna z najlepszych umiejetnosci. Dlaczego pomimo, ze latam normlanie nie potrafie precyzyjnie wyladowac na budynku tylko, albo spadam podczas ladowania, albo w niego nie trafiam?. Dlaczego nie moge zwiekszac predkosci latania, zawsze jak ktos mnie goni, jest szybszy, zawsze mnie dogoni. Druga sprawa, gdy probuje leciec jak najwyzej po pewnym czasie dolatuje do momentu, gdzie napotykam jakby sufit i nie moge sie przez niego przebic ...Trzecia sprawa. Zawsze jak lece i trafie na linie wysokiego napiecia zaczyna mnie jakby sciagac i pojawia sie lek, ze jak ich dotkne to moge umrzec pomimo przekonania, ze jestem niesmiertelny.
"W astralu mozna swobodnie podrozowac miedzy wymiarami, do przeszlosci oraz do miejsc, osob". Majac na dzien dzisiejszy 476 wyjsc nigdy nie udalo mi sie tego dokonac....Stwarzam sobie ident osoby albo wyobrazam miejsce i tak jak pisal Monroe wystawiam rece do przodu jakbym chcial rozciagac sie jak guma, i dolatuje gdzies kawalek, i nic sie nie dzieje :/. Jesli zamkne oczy na dluzej zaczynam czuc jak trace faze.
MTJ. Wielokrotnie probowalem sie z nim skontaktowac i nie wiem, czy udalo mi sie to do konca chociaz tak to wygladalo, czy to zludzenie. Za kazdym razem jak chce sie z nim skontaktowac staje spokojnie i mowie "Wnetrze me, ukarz sie, pokieruj mna" albo cos w tym stylu. Widze cos tam z tylu jakby swiatlo niebieskie, slysze jakas muzyke (nie zawsze) ale jak sie odwracam to znika. Jak nie znika to i tak ma mnie w "dupie" bo jak mu zadam jakies pytanie to znika, a drugi raz sie nie da juz skontaktowac
. Czasami pojawia sie tez w mojej postaci tylko inaczej ubrany.
"W astralu nie istnieje klamstwo". A takiego
...Wczoraj mialem 3 dlugie wyjscia i podczas 2 wyjscia spotkalem jednego z kolegow, ktory praktykuje OOBE, Meshu. Latalem z nim gdzies i rozmawialismy, ale zdziwilo mnie to, ze w koncu udalo mu sie wyjsc
. Zadaje mu pytanie dla pewnosci "Jestes atrapa?". Odpowiada "nie", "jestes botem?", odpowiedz "nie", "jestes swiadoma osoba, ktora wlasnie spi i podrozuje w astrau?". Odpowiedz "Tak!". Zachowywal sie identycznie jak na realu robilismy tam cos i spedzialem z nim tam pare dni. Powoli zaczelo mnie cofac, ale po cofce minelo moze z 30 sekund jak wrocilem do astrala i spotkalem go znowu, spytal co sie stalo, wiec odpowiedzialem, ze faza mi sie urwala. Podobno w astralu nie ma klamstwa, a jednak. Meshu mowi, ze nic takiego nie pamieta, a na dodatek tego te wyjscia mialem w przedziale godzin 10-11 rano, wiec on juz dawno wstal, bo jest na kolonii i o 9 poszli na plaze...Kim, wiec byl ten osobnik?.
Ostatnia najdziwniejsza sprawa. Podczas wszystkich wyjsc mialem okaze wyjsc z ciala samodzielnie tylko kilka razy. Reszta wyjsc to albo po rozpoczeciu oddzielania sie, lapie mnie ktos i wyciaga, i pozniej ten sam ktos atakuje, albo na sile wyrzuca mnie z ciala jak z procy i lece gdzies z ogromna predkoscia, odzyskujac wzrok na miejscu. Mialem tez kilkanascie przypadkow wyjscia za pomoca wyobrazenia sobie jakiegos miejsca np. jestem spiacy, wyobrazam sobie tunel przez, ktory spdam w dol, az dolatuje do mniejsca gdzie jest jakie miasto i zawisam na niebie. Lapie mnie paraliz (w astralu, nie moge ruszyc cialem bardzo slabo), a po chwili urywa mi sie film, budze sie w swoim ciele i czuje jak sie odrywam od niego, wtedy ktos albo mnie wyciaga, albo sam laduje na dywanie. Czesto tez podczas snu lapie mnie w nim paraliz, padam na ziemie i cofa mnie do ciala fizycznego, gdzie nastepuje proces oddzielenia sie. Wibracje to ja mialem przy pierwszych 4 wyjsciach, teraz ich nie mam
.
To tyle, bo wiecej mi sie nie chce pisac, a Wam zapewne czytac
. Prosze o odpowiedzi, dziekuje!
....(sorry jak porobilem bledy, literowki, pisalem na szybko).
No to następnym razem radze pisać powoli ale dokładnie. Mod