Astralny wernisaż
Malując 20 lat obrazy na ścianach rożnych wnętrz, czułem często zmieszanie, jadąc po ukończeniu zmęczony kilkaset kilometrów do domu .
Wiedziałem, ze już ich nie zobaczę i zapomnę po paru miesiącach, nie przypominając sobie jak wyglądały. Kiedyś przyjdzie inny malarz, może już za parę lat i je przemaluje, odbierając mi prawo do wykreowanego na ścianie wnętrza. Mała galeria na blogu, umożliwia mi prezentacje malowanych prze zemnie pomieszczeń. Oglądając umieszczone tam zdjęcia, wspominam przygody jakie mi się przytrafiły na budowie. Każde malowane wnętrze ma jakaś historie, którą współtworzyłem z wieloma zaangażowanymi w budowę osobami.. Niekończące się wielkie barwne plamy, rozsypane po ścianach, mają jedno zadanie.
Bawić i dostarczać niezapomnianych wrażeń.
By przeżyć ponownie pozostawione idee i myśli w malowanych wnętrzach, otworzyłem astralna galerie. Astralny wernisaż, to wyprawa w wyobraźni do miejsc w których pracowałem i tworzyłem, to zabawa z przyjaciółmi starającymi się wniknąć w klimat zdarzeń, utrwalonych w mojej pamięci i na digitalnej fotografii. Czy uda się nam odtworzyć okoliczności w jakich pracowałem i ponownie je wspólnie przeżyć?
Podając im jedynie nazwę miasta „Lustenau“ zaprosiłem ich na wspólną eksploracje niefizycznych światów. Celem ćwiczenia było dotarcie w wyobraźni do obiektu i uczestniczenie w wernisażu, jaki zamierzałem tam zorganizować. Przy kieliszku zmyślonego szampana, chciałem opowiadać o moich przygodach. Pragnąłem zaprosić znajomych w stworzony przez nas wspólny twór wyobraźni, w nieistniejące miejsce, w którym mogliśmy się bawić bez ograniczeń fizycznych.
*
RELACJE Z EKSPERYMENTU, pierwsza niedziela 27.09. 2009
*
Conchita
Ach, znalazłam wreszcie właściwy wątek.
Zbyszek odwiedził mnie we śnie i pokazywał mi elementy obrazów, mimo, że nawet nie wiedziałam, że zaczął się eksperyment…
pierwszy sen: przylatuje Zbychu z córką w brązowym wozie. Strasznie dziwny wydaje mi się ten wóz – z jednej strony wygląda jak dawny wóz zaprzęgany do konia (kryty materiałem, wysoki, brązowy) z drugiej jest to wóz campingowy, ale dziwnie malarski, bo nie ma linii prostych (powinien być prostokątny lub półokrągły, a cały jest stylizowany, łuki zamiast linii prostych, ewidentnie ozdobny…)… W ogóle całe miejsce jest jak z obrazu – idę w górę drogą do jakiegoś domu, Zbychu pojechał z córką wozem (jakąś piaszczystą drogą). Córka ma jasne gęste włosy związane w kucyka, wygląda młodo jak nastolatka (jakoś wyobrażałam sobie ją jako starszą).
Następny sen: Zbyszek wyraźny jak żywy. Jesteśmy w lokalu wysoko (nie wiem, co to znaczy, że wysoko, ale wiedziałam, że jesteśmy gdzieś wysoko nad ziemią). Z jednej strony przy ścianie stoliczki, ludzie piją winko, piwko, rozmawiają, dalej miejsce do tańca. Jednocześnie przez ten lokal przebiega wyraźna granica. Nie wiem, co to ta granica, jedna strona wydała mi się polska, a druga niemiecka.
Zaczynamy sobie tańczyć. Pojawia się moja młodsza córcia (hehe ale bez żadnych krótkich spódniczek i widocznych majteczek… jakoś nie zwróciłam uwagi na jej ubiór, ale nic niezwykłego nie zauważyłam). Córcia trochę przestraszona jak to ma czasami w nocy. Zbyszek bierze ją za jedną rękę a ja za drugą i tańczymy w kółeczko po dziecinnemu …
*
RELACJE Z EKSPERYMENTU,- druga niedziela 04.10. 2009
05. 10.2009
*
Daltar:
No niby byłem
Aż się boje ile z tego jest moich fantazji, a ile faktycznych przebitek. O ile dobrze trafiłem, to pewnie mój interpretator robił co chciał.
Zaczynam opis:
Najpierw udałem się do Muchowa. Nigdy tam nie byłem i nigdy nie widziałem zdjęć z tych zlotów, ale pokazało mi się kilka jakby drewnianych domków z ostrymi dachami. Pośrodku takiego otwartego podwórka/przestrzeni stał sobie taki dziwny bus, z fotelami w środku i na dachu też. Za kierownica siedział niby ten Wolfgang, co miał tam siedzieć. Zagadałem do niego siląc się na angielski, ale on przemówił do mnie “po polsku”, tłumacząc, że to porozumienie telepatyczne i że nie trzeba się silić na jakieś obce dla siebie języki. (??? niby logiczne, ale… ) Czekaliśmy jeszcze na kilka osób z odjazdem. Pojawiła się niby Conchita. Przedstawiłem się i aż mi się nie chciało wierzyć, że to ona jest. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Miała takie kręcone, jasne włosy. Była szczupła, a na szyi miała taki rzemień z kilkoma jasnymi, przeźroczystymi kryształami. Zacząłem o tych kryształach rozmawiać i powiedziała mi, że je od kogoś dostała.
Zjawił się później jeszcze ktoś i jeszcze ktoś. W końcu wyruszyliśmy w drogę. Wolfgang jechał a raczej leciał jak wariat, robiąc mnóstwo dziwnych, wariackich manewrów dla zabawy. Wzbiliśmy się naprawdę bardzo wysoko nad jakimiś potężnymi górami ( Alpy? ) dosyć szybko dotarł na miejsce. Zaparkował przed wejściem do jakiegoś budynku. Weszliśmy do środka. Tam już trwał wernisaż. Na środku, przy wielkich obrazach stał Zbyszek i tłumaczył po kolei co znajduje się na każdym z nich. Pierwszy pokazał mi się taki żółty księżyc, który natychmiast “położył się na plecach” i zmienił w indiańska łódź – kamu. Teraz obraz przedstawiał kamu z Indianami płynące po rzece w dosyć abstrakcyjnej formie żółtego rogala.
Kolejny obraz to były jakieś niebieskie drzewa i dziwne zygzakowate kształty jak u Picassa. Do tego pojawił się czerwony , lecący ptak.
Kolejno ukazał mi się obraz jakichś biegnących ludzi. Wyglądali trochę jak z rysunków naskalnych. Doszedł jeszcze abstrakcyjny obraz “martwa natura ze świecami” w kształtach trójkątnym, kolistym i jeszcze jakimś trzecim. Było coś jeszcze, ale już nie pamiętam co. Na środku pomieszczenia pojawił się taki dziwny stół zrobiony jakby z kawałków witrażowego szkła. Stały na nim kieliszki z jakimiś trunkami. Dosyć dziwne te kielichy były, takie wymyślne. W pewnej chwili pojawiły się jakieś takie obiekty jak kręcone loki zrobione ze szkła. Takie to było dziwne, ale mój interpretator nie mógł się zdecydować, do czego to podpiąć.
Zaproponowałem, że chciałbym na szybko pod jedną ze ścian zrobić taki mały performance z owoców. Stworzyłem na stole z różnych rodzajów owoców wyspę wulkaniczną. Wszystko było z winogron, bananów, ananasów. Stożki wulkaniczne kipiały gęstym, gorącym musem truskawkowym imitującym wypływającą lawę. Pojawiały się małe płomienie buchające tu i ówdzie. Mam nadzieje, że taki nagły wyskok nie był wzięty za wtrącanie się Zbyszkowi w paradę i został przyjęty jako forma prezentu. ( Pod warunkiem, że to w ogóle ktoś zauważył )
Następnie ktoś wypuścił w powietrze takie miniaturowe stado małych, rajskich ptaszków. Te ptaszki lśniły i krążyły pod sufitem. W końcu jakoś tak się złożyło, że te rajskie ptaki urosły do rozmiarów pterodaktyla, tak, że każdy uczestnik tego spotkania wsiadł na jednego i wszyscy polecieli na nich w przestrzeń. Dotarliśmy na małą, błękitna planetę pokrytą wodą, z jedną wyspą pośrodku tego morza spokoju. Tam już trwała impreza że o rany… Przy wielkim ognisku wszyscy tańczyli, skakali i wygłupiali się na całego. Jakoś tak mi przyszło do głowy, że postawię kilka trąb powietrznych, które też będą sobie tańczyć i wyginać się wokoło tej wyspy. Jak pomyślałem, tak się stało. No balanga była naprawdę cudaczna. Nie wymienię pieczonych potraw spadających z nieba prosto na talerz i tym podobnych dziwów. Urwałem się z tej imprezy przed czasem, bo jutro bardzo wcześnie wstaję.
No dobra, można już zacząć się ze mnie śmiać, co też nawymyślał ten mój chory umysł…
*
Conchita
Chciałam wziąć udział w wyprawie, ale jakoś zapomniałam. Zmęczona i zniechęcona jakością mojego internetu gram sobie w kulki i nagle z zaskoczenia mam Daltara na linii. Zupełnie nic nie widzę (patrzę się na grę), ale wyraźnie wyłapuję pytania Daltara i wiem, że to on. Wtedy się zorientowałąm, że to czas na podróż mentalną. Daltar próbuje się dowiedzieć, czemu jakoś blokuję się na kontakt z nim, nie odpowiadam, czuję, że zaczyna tworzyć jakąś odpowiedź, więc w końcu próbuje się zastanowić i stwierdzam ostatecznie, że nie wiem i żeby się tym nie przejmował. Rozmowa trwa może z 5 min. Potem zasiadam do podróży mentalnej i koncentruję się na Muchowie i Wolfgangu. Pojawia mi się ciepła przyjazna twarz Wolfganga i rozwala mnie uczucie przyjaźni… Straciłam wszelką wizję i kontakt kontemplując efekty, jakie wywołał we mnie ten “strzał”. Pojawiam się znowu przed jakimś wielkim nowoczesnym budynkiem, halą dyskotekową z dużą geometryczną szklaną kulą przed lub w środku. Dach jakiś nierówny, niezbyt wysoki (skojarzyły mi się “Złote Tarasy” – [url="http://www.ursa.pl/_images/Tarasy_1.jpg)"]http://www.ursa.pl/_images/Tarasy_1.jpg)[/url]
W sumie więcej nie pamiętam, chyba przerwałam podróż.
PS. Mam dość długie jasno brązowe włosy falowane, kręcą się . Raczej szczupła jestem. Kryształów nie kojarzę, hmmm…
*
Paul:
Nie czytam postów jeszcze tylko od razu pisze to co mam do napisania.
W dniu wczorajszym próbowałem się skupić mentalnie, ale przychodziły mi
do głowy różne myśli. O tuż wyobrażałem sobie, że jadę busem.
jakiś kierowca pod brodą był… było tam parę osób. Nie wiem jak opisać dalej.
I czy to ma związek. Zobaczyłem jakiś budynek piętrowy ( w myślach).
Nie wiem, ale chyba rozmowy były trochę głośne… Przyznam, że trochę ciężko mi się wyobraża pewne te obrazy…
W tym czasie leżałem sobie na lewym boku.
Poza tym ćwiczeniem mentalnym. Zanim położyłem się do łóżka ok. 23:20.
To ok. godz. 22:00 w obu nogach czułem pewne wibrację także w rękach.
Podczas takich małych wibracji poczułem się rozluźniony itp. na krótką chwilę
odsunąłem klawiaturę by odczuwać dalej wibrację… Dodam, że podczas wibracji odczułem czyjąś obecność i na pewno ktoś w moim pokoju znalazł się. Pomyślałem sobie, że ktoś przyszedł pewnie po mnie, albo dać znak,
że jest już pora na wyprawę.
Najdziwniejszym zdarzeniem było rano to, że dekoder TV był włączony.
Ja wieczorem nie włączałem dekodera tylko wyświetlała się godzina.
Rano sie obudziłem i patrzę na dekoder i widzę kanał 597 i tak był włączony
cały czas. A jak poszedłem spać to było tak jak wspomniałem wcześniej
nie włączałem tv satelitarnej… Trochę mnie zaskoczyło, że był włączony,
a przecież nikt mi nie wyłączał i włączał w nocy bo wszyscy śpią.
To było na tyle i pisałem ten post nie czytając wcześniejszych postów.
Teraz pójdę poczytać.
*
Korna
Przez chwilę byłam w Muchowie i widziałam pana z bródką (to chyba był Wolfgang) , potem ktoś częstował białym winem i widziałam na jednym obrazie jakichś Indian?
Śniło mi się jeszcze tej nocy, że Zbyszek pisał do mnie na Gadu pytając czy wzięłam udział w wyprawie.
Ogólnie to mi słabo wyszło za bardzo się nie skupiałam bo byłam zmęczona, chyba tez pewnie z wrażenia przed pierwszym dniem na uczelni. I to by było na tyle
*
Leon:
No to może i ja opiszę mój sen/ chciałem wziąć udział a był tylko sen/-w pewnym momencie było mnóstwo ludzi-jakby manifestacja ekologów-ja chyba zachęcałem do buntu-był jakiś burmistrz który coś przeskrobał przeciw naturze i wyglądało na to że zaczął się wstydzić tego-potem zobaczyłem jeszcze gościa z wielką piersiówą i kazałem mu jej się pozbyć -potem z tyłu usłyszałem brzdęk tłuczonego szkła-zastanawiałem się czy ją wyrzucił czy też mu wypadła bo się nawalił jak mops i to był koniec snu.
*
Herbina
No to wpisze swoje:
Jestem na czarciej górce,na dole przed polem stoi autobus a przed nim Wolfgang, schodzimy z górki.
Jedziemy autobusem do galerii Zbyszka, Wolfgang jest kierowca, siadam za nim.
Juz na miejscu:
Wchodzimy do tego miejsca, jest to jakby ciemny tunel, jak tunel, ktory jest czasem przystawiany do samolotu na lotnisku. Czarny kolor dominuje. Tajemniczo jak cholera ( może Zbyszek przyśle jakieś diabły, zeby nas postraszyły), dostosowuje się – czarna długa peleryna z kapturem , ciemne okulary, które zmieniam na maskę na oczy ( jak u Zorro).
Ktoś na początku zapala żagiew.
Ten tunel jest jak spirala, można usiąść i zjechać na tyłku w dol.
Obrazy: miasto w nocy, nostalgiczny widoczek ptaki odlatujące nad rzeka, szuwary- lewa strona brzegu rzeki, drzewa, czerwone maki ( to pewnie moja sprawka, bo chciałam namalować maki a tego nie zrobiłam), obraz egipski- piramida, dużo żółtego i złotego koloru i światła. Zjeżdżam na tyłku na dol wyskakując z tunelu.
Jest tu już jasno.
Zbyszek stoi i pyta: – jak się podobało? – jak cholera , odpowiadam, śmiejemy się.
Zbyszek mówi: powiedz ludziom, żeby do mnie jeszcze latali, chce to zbadać, – dobra! ( odpowiadam).
Nisko przelatuje samolot.
Pytam siebie – czy jest coś jeszcze? Odp. – To już wszystko!
*
Wolfgang
W trakcie pisania.
*
Moja relacja
Zbyszek:
W sobotę, przy parkowaniu, wjechałem na parkingu na wysokie krawężniki. Cos zaskwierczało, co zignorowałem, myśląc, ze potem sprawdzę szkodę. Następnego dnia, zapominając o niej, wyjechałem z parkingu, obrywając plastykowe części zderzaka. Zdając sobie sprawę ze zgrzytów, ruszyłem beztrosko , nie bacząc na szkody. Ach jedz, co tam,- przecież to tylko auto. O 21 godzinie w niedziele zamiast przygotować się na wyprawę , zdenerwowany kleiłem taśmą plastykowe części przodu auta.
Ha ha , powiedziała mi Conchita, parę dni potem. Tydzień wcześniej pożyczyłam ci moje auto we śnie i je zepsułeś, Zderzak poszedł a ty jak gdyby nic sobie poszedłeś. Śmiałeś się beztrosko, zostawiając mi zepsute auto.
W czasie jazdy do domu, wyobrażałem sobie długą taśmę przyczepiona do kija, którą ciągnąłem za sobą latając w przestrzeni.
Udało i się mi dobrze dostroić do wizji i znalazłem się na chwilkę w astralu, odczuwając falujący ruch ciągnącej się za mną ogromnej wstążki.
Dyskoteka jest częścią zabudowań, należących do jednego właściciela. W ośrodku znajduje się siłownia, bilard, break-dans, restauracja i dwuczęściowa dyskoteka. Centrum stanowi wielka hala z dobudowanymi, małymi elementami architektonicznymi. Pośród jej geometrycznych form, dominuje dwuczęściowy, wysoki, żółty komin. To właśnie na nim zacząłem malować wielki obraz. Szpiczaste i przecinające się wstęgi, stanowią jego temat.Ten sam motyw powtórzyłem w kolejnych obrazach na ścianie fasady i kontenerze, znajdującym się na przeciw wejścia do dyskoteki.
Malarstwo wewnątrz obiektu, wykonałem wiele lat wcześniej. Załączyłem je jednak w artykule, gdyż stanowi ważną cześć wernisażu astralnego.
W druga niedziele, przytrzymał mnie znajomy telefonem, przystąpiłem wiec do ćwiczenia z 2 minutowym opóźnieniem. Kładąc się na łózko, miałem problemy z kreowaniem astralnej przestrzenni. Pospiech i poziome położenie ciała , utrudniało mi wyobrażanie siebie w pionowej pozycji. Zmiękłem wewnętrznie jednak po chwili, odnajdując upragniona cisze.
W pierwszej chwil pomknąłem pod największy obraz. Nie postrzegając niczego poza bladym wspomnieniem ściany, zawróciłem w myślach do Muchowa. Klucząc tam i i spowrotem, szukałem śladów czyjeś obecnosci.Trochę trwało zanim moje wyobrażenia stały się plastyczne.
Zacząłem wtedy postrzegać sunące cienie wokół mnie. Starając się nawiązać z nimi kontakt, opowiadałem o odbywającym się wernisażu na dyskotece.
W wesołość wprawił mnie pojawiający się bus Wolfganga na czarciej górce. Zahamować gwałtownie, pośród głazów, nie bacząc na sterty skalnego gruzu. Wolfgang wyskoczył z okna samochodu, machając z przejęciem ręką. Było to tak zabawne, ze parsknąłem histerycznym śmiechem. Tracąc dostrojenie, jeździliśmy po Muchowie szukając chętnych na wspólną wyprawę.
Zebrało się sporo osób, którym zaproponowałem podroż na dachu. Wskoczyliśmy na gore, osadzając się z przodu busa.
Zostawiając taxi Wolfgangowie, pomknąłem na wernisaż.
Nie przygotowałem wcześniej planu przyjęcia i sunąłem chaotycznie uwaga po rożnych miejscach, pokazując gościom niewidoczne obrazy.
Dołączyła Cherbina, dając się wyraźnie odczuć. Informując o obrazach, zostawiłem ją samą, towarzysząc jej szczotkowa uwaga. Jedynie jakaś cześć mojej swiadomosci była nią zajęta, cala jednak moja uwaga, była skoncentrowana na prezentacji obrazów pozostałym uczestnikom .
W którymś monecie pojawiła się w moim polu postrzegania Conchita. Wpadając w przerażenie stwierdziłem , ze ją zapomniałem.
Gdzie jesteś, rzuciłem pytanie w przestrzeń. Wylądowałem przy jej starym domu. NIE TAM! Usłyszałem rade niewidocznego Staszka.
Zaniosło mnie do centrum Warszawy. Unosiłem się nad centym miasta, nie postrzegając jego formy. Stolica wyglądała z góry jak żółta plama, placek żółtego światła, z zacierającymi się na krawędziach konturami.
Uf, co ja tu robię?
Wpadłem w przerażenie, myśląc o porzuconym wernisażu.
Tempo rozgrywających się zdarzeń zatarłem już częściowo w pamięci.
Pojawił się Staszek, niefizyczny kolega. No to dałeś d…
Co się stało, dlaczego? Zadałem mu nieme pytanie.
W odpowiedzi pojawiły się na otwartej przestrzeni kieliszki szampana i skrzynka piwa.
Wiesz ile tu ich jest?
Ktoś zabawnie wetknął sobie butelkę piwa do nosa, twierdząc ze tak się pije.
Opowiadałem o moich obrazach, nie zwracając zbytnio uwagi z kim rozmawiam. Prowadząc dialogi, obserwowaliśmy fragmenty migających przed nami obrazów.
A to pomalowałem śmierdząca farba, zepsuła się,- zdradziłem w sekrecie jakiejś osobie, starając sobie odtworzyć jej niemiłosierny smród.
A tutaj są płomienie, trochę wyblakłe, które teraz jedynie poprawiałem intensywną farba.
Tak pali się ściana z czarnymi wnękami na okna. Zwróćcie uwagę na tą czerń, jaka przejmująca, do szpiku kości,-uuu jaka zgroza.
Na wernisaż zapraszałem również nieżyjące osoby. O przebiegu akcji informował mnie Staszek, dorzucając co rusz drobnych wyjaśnień.
Brakuje nam jeszcze relacji Wolfgaga. Ociąga się trochę. Z jego opowieści wynikało, ze spotkał kogoś na górce, kogoś kogo jeszcze nie znal. Postrzegł mnóstwo poruszających się osób. W czasie jazdy wygłupiał się, trzymając kierownice nogami. Jazda była dosyć długa i ciągnęła się aż do Alp, wzdłuż jeziora bodeńskiego.
Na wernisażu, oprowadzał gości po obiekcie, zdradzając jego tajemnice. O,- a tam można dostać kawę za darmo, mówił do sunących bokami cieni ludzkich sylwetek.
*
Daltar
No, muszę powiedzieć, że chyba w moim przypadku nie było najgorzej. Oto streszczenie zgodnych weryfikacji.
1. Jazda na dachu busa + jazda nieco szalona
2. Przelot nad Alpami
3. Jeden z obrazów – “dziwne zygzakowate kształty jak u Picassa” – na zdjęciach na stronie Zbyszka doskonale widać te zygzaki
4. Czerwony ptak na jednym z obrazów – Okazuje się, że to chyba był ten czerwony motyl, któremu zrobiłeś zdjęcie ( też w galerii na stronie ).
5. Ludzie jak na naskalnych obrazach – ja tak odebrałem ten wizerunek kobiety, ale poza tej Pani ta sama co w wizji.
6. Opowiadania Zbyszka o obrazach – tak to widziałem. Na dodatek widziałem jak stoi przy tych zamalowanych ścianach z dominującym żółtym kolorem.
7. Krążące bociany podczas malowania jednego z obrazów – ” Te ptaszki lśniły i krążyły pod sufitem. “. To chyba będzie to, bo krążyły w koło, a jedynie ich kolory były zdecydowanie bardziej urozmaicone niż u bocianów. Ciekawe, że wysoko krążące po niebie bociany zostały odebrane jako “małe ptaszki krążące pod sufitem”. Interpretator ma swoje “pomysły”
8. Sam budynek przed którym zatrzymał się bus – w zasadzie właśnie taki parterowy budynek z nadbudówką, jak w wizji.
9. Opisałem coś takiego: “Na środku pomieszczenia pojawił się taki dziwny stół zrobiony jakby z kawałków witrażowego szkła”. Bardzo ciekawa sprawa.
Zastanawiało mnie, skąd to się wzięło, do póki nie zobaczyłem zdjęć z jednej z prac Zbyszka. Dokładnie chodzi o tą robotę gdzie były automaty do gier i stoły do piłkarzyków. Kiedy zobaczyłem zdjęcia tych przykrytych szklanymi taflami stołów z odbijającymi się w nich kolorowymi wzorami naściennych “malowideł” Zbyszka wszystko stało się jasne. Interpretator ma jak zawsze “swoje pomysły” . No tak, szkło i mozaika kolorów to dla interpretatora oczywiście stoły z witrażami
Doprawdy tylko nie wiem, skąd wzięła się ta wyspa i impreza na niej. Owszem wyspa była pokryta żółtym pisakiem, i otoczona ciemnym morzem. Nadlecieliśmy nad nią z góry, co można by podciągnąć pod zdanie z relacji Zbyszka “Stolica wyglądała z góry jak żółta plama, placek żółtego światła, z zacierającymi się na krawędziach konturami”. Może to oto chodziło ?
W sumie nie najgorzej, bo sporo tych punktów wspólnych. W tym eksperymencie było naprawdę mnóstwo detali, kształtów, kolorów, osób, zdarzeń. Ciekawe jak by to wszystko wyszło, gdyby uprościć trochę. Było by łatwiej, czy trudniej? Jak sądzicie?
#
1 Conchita
Ach, oglądając zdjęcia dokonałam straszliwego odkrycia! Zbyszek wrobił mnie w jeszcze jeden sen! Nie pisałam, bo nie pisze się takich rzeczy, ale miałam sen o niesamowicie zgrabnej dziewczynie, w którą się na chwilę wcielałam i wypadałam z niej obserwując sytuację. Włosy ciemno brązowe proste, niesamowicie zgrabna sylwetka i prowokujące zachowania łącznie z rozbieraniem się podczas tańca w dyskotece (zachowanie przeciwne do mojego, więc tym bardziej zdziwiona byłam tym snem). I teraz patrzę i własnym oczom nie wierzę – ona jest na tych zdjęciach, namalowana na jakiejś ścianie!!!!!
#
08 paź 2009 @ 11:472 Zbyszek
ha ha , zobacz zdjęcie Starra:)
Ech to się narobiło. Właśnie je w tej chwili zobaczyłem , tańczącą dziewczynę. Dobrze , ze dopiero teraz:)
Poplątały się nam podobne watki i powstał jeden wielki kocioł.
Teraz gdy widziałem zdjęcie mam większy wgląd w pojawiające się w eksperymencie we mnie wrażenia.
Tańczącą dziewczyna,- kto by pomyślał ze Starr wpadnie na łączący nas motyw, zlewający się w podobne.
#
08 paź 2009 @ 12:303 Conchita
Ech, to była dziewczyna z Twojego zdjęcia, a nie Starra. U Starra to dziewczyna z klasą, taniec artystyczny (baletki), element zmysłowy jest tylko dodatkiem. A ta dziewczyna z Twojego zdjęcia (2 rządek od dołu) to właśnie to – wyzywający erotyzm, rozpuszczone ciemne włosy, perfekcyjna figura i zarabianie na rozbieranych tańcach. Generalnie na koniec snu, jak mnie wybiło znów z niej, to mi jej szkoda było, bo słyszałam, jak o niej mówi otoczenie, m.in. że na kilkunastu “narzeczonych”….
#
08 paź 2009 @ 13:034 Zbyszek
No co ty, no co ty, -moje tanecznice są tez baletnice!!!
#
09 paź 2009 @ 08:515 Zbyszek
Zgłosiło się jeszcze parę osób, biorących udział w wernisażu.
W ich snach pojawiały się rożne zdarzenia rozgrywające się na dyskotece jak i moim prywatnym życiu.
Śnili fragmenty moich wspomnień, w jakiś sposób szczególnie dla mnie ważne. Rozrastały się one w ich snach w długie przygody, zabarwione ich własnymi przemyśleniami.
Przymuszeni w niezrozumiały im sposób do fabuły , interpretowali ja po swojemu, dekorując ja własnymi skojarzeniami.
Jak to działa?
Sledze już sporo czasu wspólne śnienie, zwłaszcza te przemieszczające się wspólne watki snów. W ich przemieszczaniu się, ukryta jest tajemnica SEKRETU., -sposób jak działa nasza intencja, życzenie stające się rzeczywistością.
Helo Paul.
Spytałem niefizyczniaka co z ta twoja liczba. Niby nic nie odpowiedział, coś mi jedynie jakoś mrugnęło.
Przed wczoraj zepsuł mi się telewizor. Kupiliśmy nowy, kosztował 799. Przy zakupie w kompie przemieniła się cena na 899. Zmieniono nam ja , stwierdzając pomyłkę.
Telewizor zepsuł się przy uruchomianiu. Wylazłem z ciała z radości gdy go włączyliśmy.
Spaliła się ważna cześć, gdy tak dziwnie na niego spojrzałem:)
Dostaliśmy oczywiście nowy, gdyż trafiła się nam czarna owca w Media Markcie.
Spytałem Stacha,- to co z ta liczba i wtedy bum. Odejmując za duża stówkę , zostaje 102 różnicy.
To dokładnie tyle co RUDY 102 u Czterech pancernych. Taki właśnie login wymyśliłem sobie parę lat temu, gdy zaczynałem pisać na forach.
799 minus 597 to 202, w tym pomylona stówka i wychodzi RUDY
E tam, pewnie zmyślam!!!
Bo, czy może być taka szalona rzeczywistość?
ZDJĘCIA OBRAZÓW
http://cialka.net/astralny-wernisaz_1399.html