TAK ! TAK ! i jeszcz raz TAK !!! Leczenie wychodzi najlepiej i chyba w ogóle, gdy jesteś emocjonalnie silnie związanym z tą osobą. Po wyjściu z ciała trzeba prosić o pomoc MTJ... patrz zakładka "carcinoma"

DS.

hehe pamiętam to pytanie z czatu z Darkiem, tego czatu który zapoczątkował całą tę przygodę już prawie rok temu =]. Pytanie pochodziło od Discoverera o ile mnie pamięć nie myli =]. To był jakoś kwiecień.... ahhh wspomnienia P.

Z tego co mi wiadomo, co wyczytałem. Dawni szamanie potrafili w ten sposób leczyć. W świecie astralnym wyobrażali sobie chorobę jako domek, w którym nastąpiła usterka. Po jej naprawieniu osoba chora całkowicie wyzdrowiała

Da rady leczyć, bo zdarzyło mi się przypadkowo wpłynąć na drugą osobę fizycznie. Będąc w LD poraziłam tego kogoś energią, a potem rano źle się czuł - co nigdy się nie zdarzało, więc można by i w drugą stronę. Gdzieś już to opisałam dokładniej, ale nie lubię się powtarzać.

Muszę się dokładniej zainteresować tematem szamanizmu - oni mają wiedzę przekazywaną z pokolenia na pokolenie, a my tą wiedzę dopiero zdobywamy.

No dobra leczenie kogoś przez oobe jest możliwe..ale czy możliwe jest samoleczenie?..Od ok 5 lat mam poważny problem z kolanem i tak sobie pomyślałem czy by się nie dało coś z tym zrobić w astralu..Nie miałem jeszcze takich zajebistych wyjść,,tylko kilka (przed snem) o mierniutkim dostrojeniu..i przy kilku takich wypadach próbowałem coś zrobić z tą moją dolegliwością..raz znalazłem w tym chorym kolanie dziure..wyciągnąłem przez nią chyba z połowe ścięgien i wszystkiego ale nic szczególnego nie znalazłem..i nie tak dawno będąc w astralu znowu uczepiłem się tej nogi..ale obszukując ją dokładnie nic nie znalazłem..No to pomyślałem może zwróce sie o pomoc do mtj-ota..(nigdy jeszcze się nie zjawił,ale co tam ..warto spróbować)..Mtj-ot ..mtj-ot ..tak wołam..a tu nic..Gdy już straciłem nadzieję zobaczyłem kontem oka że jakaś ognista mgiełka zaszła mnie od tyłu (od razu wyczułem jej obecność)..No to wale prosto z mostu..mtj-ot ..ulecz mnie , prosze..W tedy to jakaś siła uniosła mnie w powietrze i poczułem niesamowity przepływ energii przez każdą komórke mego ciała..(ale jazda)..No i w tedy cofka i koniec pieśni..a noga dalej boli..I co mam o tym wszystkim myśleć..Czyżby nie było możliwe samouzdrowienie, czy ja coś źle robie?..może przy następnym spotkaniu się uda...