Kolega wpadl do mnie jak zwykle z wizyta, pytając co mam na dzisiaj w planie. Większość naszego wolnego czasu spędzaliśmy na podwórko na zabawach, nie przejmując się zbytnio nauka. Naszym nauczycielem był wiatr a zajęciem było podglądanie starszych, łapanie motyli i planowania niezwykłych przygód .Tym razem zdarzyło sie coś co zmieniło cale moje życie. Narysuj mi coś ,- spytałem proszącym glosę. Na kawałku papieru narysował głowę mężczyzny, kopiowana już wielokrotnie postać wojownika z z albumu Jana Matejki. Rysunek wydawał mi się przepyszny. Stary brodacz, przyglądał się nam z rysunku wprawiając mnie w zachwyt. Narysuj coś jeszcze….. i jeszcze……
Gdy już sobie poszedł to rozłożyłem wszystkie szkice na stole i przyglądałem się im oszołomiony. Mozna coś zrobić własnymi rękoma, coś tak wspaniałego. Chwyciłem ołówek i starałem się przerysować jego szkice. Wyszło nieporadnie, bez kształtu i z chaotycznym cieniowaniem. Nos się mi rozciągnął a oczy nie trzymały jednej linii. Jak on to zrobił rozmyślałem , przyglądając się jego szkicowi. W tym momencie odczułem rozczarowanie, porównując nasza prace. Jego wspaniały rysunek, wydawał się boski przy moim gryzmole.
Zamyśliłem się i wpadłem w podroż niefizyczny nie zdając sobie z tego sprawy. Wyobraziłem sobie siebie już jako dorosłego malarza, którego będą ludzie podziwiać i kochać. Nie postrzegłem misternego planowania mojej przyszłości jaka się wtedy we mnie rozegrała.
Nie postrzegłem wtedy również wpływu niefizycznych przyjaciół, pokazujących mi ciekawa drogę ,która miałem w przyszłości kroczyć. Pełna była żmudnej pracy ale gwarantowała spełnienie marzeń i piętrząca się w życiu akcje.
Wpadając w niezwykle uniesienie- entuzjazm, zacząłem rysować codziennie przez wiele lat. Postępy dawały się rozpoznać stosunkowo szybko. Koncentracja osiągana przy rysowaniu zmieniała mnie niepostrzeżenie. Coraz częściej zagapiłem się na lekcjach, przypominając sobie moje rysunki i planując nowe tematy. Z nie gasnącym entuzjazmem , przedarłem się przez następne lata, podróżując umysłem w wolnych chwilach do miejsc w których rysowałem. Trafiając na spalony dom w centrum Wroclawia , rozgościłem się w nim dokumentując na papierze jego tajemne zakątki. W nocy śniłem często o tych miejscach, dziwiąc się realności tych przeżyć. W czasie snu ,pałętałem się po obrywanych podłogach spalonego domu, nie rozumiejąc dlaczego utrzymują one mój ciężar. Realność tych snów stawała się dla mnie rzeczywistością i plątałem je z przeżyciami w realu. Przypominam sobie jedno oobe w tym starym domu. Stanąłem na oberwanej podłodze, starając się przecisnąć przez jej szczerby. Chodziłem po takich cienkich deskach, ze nawet kot by się na nich nie utrzymał. Do tej pory się uśmiecham, przypominając sobie swoje zdumienie. Ilość przeżytych doznań wchłaniała mnie nie pozostawiając miejsc na fizyczna rzeczywistość .
Dalsza cześć tekstu na prywatnym blogu. pozdro
_________________
http://cialka.net/pl/
|