Niezwykłe Zgromadzenie Z Przesłaniem Dla Ludzi
Troche czasu już tutaj nie zagladałem, zresztą żałuje tak jak i zlotu na mazurach na który liczyłem, że się uda i będziemy mogli porozmawiać sobie face2face. Pewne zdarzanie w astralu przywlokło mnie tutaj z powrotem, ponieważ muszę się z wami tym wpisem z mojego dziennika snów podzielić. miałem to zrobić wcześniej ale to zdeczko olałem, teraz dostałem bodziec aby to zrobić
OOBE z dnia 2008.04.22
Położyłem się dość późno po 3 w nocy przez co czułem się zmęczony i śniły mi się jakieś ciężkie stany, wydawało mi się, że nie mogę zasnąć. Potem śniło mi się, że gram z siorą na konsoli i jednocześnie tłumacze coś o grze kumplowi. Musze zaznaczyć, że normalnie w gry nie grywam już od kilkunastu lat, bo uważam, że najwspanialszą grą jest samo życie
Potem było przebudzenie i chwile nie spałem, było około 4:30. Tak sobie leżałem o niczym nie myśląc i w pewnym momencie zorientowałem się w jakim stanie się znajduję, byłem na granicy jawy i snu. Tak więc pomyślałem sobie, że trzeba ten stan wykorzystać do wybicia świadomości na drugą stronę
Chciałem się wybić ale czułem bul w okolicach brzucha, czasem tak mam, pomyślałem, że chwile w tym stanie zaczekam i zagłębie się bardziej. W tedy metodą grawitacji zanurzyłem się kilka metrów w dół pod łóżko i przeleciałem łukiem do jakiegoś innego mieszkania w wieżowcu. Tapety na ścianach były czerwone ze złotymi nadrukami, a na dywanie tańczyły świnki. Była to jakaś impreza tylko, że zamiast ludzi były wszędzie świnki, zawiodłem się tym widokiem. Ta projekcja wydawała mi się prymitywna i wypełniona pychą. Cofnąłem się z Ospuo i pomyślałem sobie, że jak tak mają wyglądać moje wyjścia to ja już nie chce ich doświadczać i nie będę próbował.
Chwile poleżałem bez ruchu i świadomie przesunąłem z powrotem fazę do Ospuo. Znalazłem się ponownie w sowim pokoju w swoim domu, ale niestety nie pamiętam początku ponieważ spędziłem w tym stanie zbyt dużo czasu. Wiem, że rozpocząć się miał sen ale ja cały czas świadomie tkwiłem w astralnej kopii mieszkania, cały czas utrzymywałem świadomość na wysokim poziomie.
Wyraźnie wszystko pamiętam od momentu stania na balkonie i rozmawiania z jakąś osobą, młody koleś w ciemnej bluzie, taki jakby nieznany mi rówieśnik, było w sumie kilka innych podobnych do tego schematu osób. Powiedziałem do niego, że jestem teraz wszystkiego świadomy i wiem, w jakim stanie się obecnie znajduje. Wiem, że moje ciało fizyczne znajduje się gdzie indziej w innym świecie. Osoba do której to powiedziałem wyglądała na zaskoczoną, weszła do mieszka przekazać tę informacje komuś innemu. Ja w międzyczasie korzystałem ze świadomego doświadczania astrala i porobiłem kilka salt do tyłu między balkonami ;D
W oknie mojego pokoju także widziałem kilka osób, do których powiedziałem, że wiem, że to sen
Nagle na balkonie pojawiła się inna osoba, która była tam wcześniej ale teraz się wyróżniała, podeszła do mnie i zaprosiła mnie do środka mieszkania. Powiedziałem jej, że wiem, że to sen, a moje ciało jest daleko w innym świecie. Osoba ta była wysoka, ubrana na biało, miał bodę, długie proste brązowe włosy i świetnie by pasował do opisu Jezusa z obrazów ale ja tego nie twierdze ponieważ nie wiem kim on był tak naprawdę, a po tamtej stronie wygląd zewnętrzny może być dowolny i ma on bardziej znaczenie symboliczne. Bardziej liczy się treść tego co usłyszałem później.
W środku już nie było kopii mojego mieszkania, była za to sala jakby barowa i stoły (długie ławy), które połączone razem tworzyły czworokąt przy których za siadywało dużo osób. Były min. osoby, które wcześniej widziałem na balkonie i w mieszkaniu. Wszedłem do środka i usiadłem koło tej osoby, która po mnie wyszła na balkon, stała się ona jakby moim przewodnikiem w tym spotkaniu.
Wszyscy na mnie spoglądali, miałem wrażenie jakby zabawa w sen się skończyła i czas pogadać, moja świadomość była ekstremalnie wysoka i nie wiem, czy kiedyś byłem równie świadomy podczas innych projekcji.
Zadawałem dużo pytań do przewodnika (wszystkich nie pamiętam), bo miałem świadomość, że to on tu rządzi i to on te spotkanie zorganizował. Mimo, że wypowiadałem pytania, rozmowa miała tak jakby częściowo charakter niewerbalny, tak to odbierałem, bo nie tylko słyszałem pytanie ale także widziałem je w jakimś kontekście, tak aby było odebrane bez zniekształceń mowy werbalnej.
Rozmawiałem też z innymi osobami ale mniej niż z osobą mnie przewodzącą. Inne osoby żartowały ze sobą i były pozytywnie nastawione ale starały się nie wchodzić ze mną w dialogi po przez wymigiwanie się od ew. odpowiedzi jakimś żartem. Owy opiekun wyróżniał się był cały czas mocno skupiony i poważny tak jakby jednocześnie myślał o 1000 innych spraw. Odpowiadał na moje pytania bardzo konkretnie, bez odrobiny wahania, jego umysł był wg. mnie czymś mocno pochłonięty ale starał się jednocześnie być obecnym i tutaj na spotkaniu.
Gdy, mówiłem do przewodnika, że jestem świadomy i, że czasem mi się tak zdarza, przewodnik dał do zrozumienia mi, że cieszy się z tego powodu i odpowiedział: szkoda, że wcześniej się tego nie nauczyliście.
Nie pamiętam dokładnie kolejności w jakiej przebiegały rozmowy ale usłyszałem od tej osoby min.
-Cieszę się (albo raczej cieszy nas to), że chcecie się uczyć. Odpowiedziałem, że ja chce.
-Zależy nam na was.
Spytałem się o wcześniejszy ciężki sen, odpowiedź usłyszałem od jednego z siedzących chłopaków
- Osoba X (nie pamiętam nazwy tej osoby) chciał mnie w tym śnie zabrać na "imprezę", było to przekazane trochę żartobliwie.
-Powiedziałem także, że lobię tu przebywać i lubię tę nazwę dla tej przestrzeni tzn. Astral.
Gdy powiedziałem, że trochę trudno jest żyć na ziemi i o tym, że rozmyślania przed snem trochę mnie przybiły.
Przewodnik okazał względem mnie niezwykłą troskę, współczucie i spytał się czy chodzi mi o szkolę.
-Odpowiedziałem tak i nie, że chodzi mi o szkolę i o prace ale czułem, że on wie o co mi tak naprawdę chodzi i to chyba wyraźniej niż ja sam.
Przez cały czas siedziałem z prawej strony opiekuna, a potem wstałem pochodziłem, pozwiedzałem tę jakby barową sale i usiadłem po lewej stronie. Część osób rozmawiała ze sobą, potem zauważyłem, że chyba się gdzieś zbierają. Pocałowałem opiekuna w ramie i dostałem od niego taki niewerbalny przekaz, że nie usiałem tego robić. Pomyślałem sobie, że inni w takich chwilach by pewnie płakali albo co, a ja nie i może przez to mogę być jakoś źle odebrany jak jakaś osoba, która tego spotkania nie docenia.
Ponownie wstałem i zacząłem przyglądać się miejscu, ściany były do połowy z drewnianych lakierowanych desek, na bank był to jakiś bar. Opiekun także zaczął się żegnać z osobami, które zaczęły wychodzić, wychodziły one stopniowo po parę osób co jakiś czas, także i ja się z niektórymi osobami pożegnałem.
Przewodnik usiadł po stronie ściany, na przeciwko poprzedniej miejscówki między inne osoby. Przyglądałem się mu i widziałem wokół niego białą poświatę, a na czole widziałem punkt od którego biło światło. Odniosłem wrażenie jakby był on teraz mniej fizycznie obecny tutaj niż pozostali, bardziej przezroczysty albo świetlisty i bardzo skupiony. Podszedłem jeszcze bliżej, wiedziałem, że jestem już tu długo i jak za chwile nie powrócę to mogę zapomnieć o spotkaniu albo stracić świadomość i wejść w sen, co także groziło amnezjom. Pomyślałem, jeszcze chwila, pozostali rozmawiali o rożnych rzeczach, które nie miały dla mnie do końca sensu.
-Odpowiedziałem im, że przez takie właśnie chaotyczne rozmowy my ludzie możemy się dyskoncentrować i wchodzimy w stan nieświadomości.
Spytałem się przewodnika, czy zna każdą moją myśl.
-Odpowiedział, że tak
Powiedziałem, że zatem mnie zna i wie jaki jestem, a potem podniosłem ręce na głową jakbym chciał pokazać wielką głowe i powiedziałem, że do tego potrzeba innego sposobu myślenia aby to wszystko ogarnąć.
-Kiwnął głową twierdząco, a inni się zaśmiali i żartowali dalej.
Zapytałem ogólnie: skąd pochodzicie i czy byliście kiedyś na ziemi?
-Przewodnik odpowiedział, że nie, a inne osoby, znowu usłyszały temat by pożartować.
-Ktoś odpowiedział ja jestem z Ziemi ze Słupska.
Dodałem jeszcze, że to ciężkie miejsce ale warto się tam kiedyś wybrać i pożyć, bo jest także wspaniałe i fajne.
Pomyślałem już czas do domu, bo zobaczyłem więcej niż będę w stanie odtworzyć po przebudzeniu.
Zacząłem się żegnać z wszystkimi zebranym w lokalu osobami, panowała wesoła atmosfera. Część osób już odeszła ale mogłem się także i z nimi pożegnać ponieważ w miejscach, gdzie przedtem siedzieli pojawiły się foto ramki, przez które mogłem im podać dłoń, a osoba w ramce nagle ożywała i się zemną żegnała.
Pożegnałem się także przez ramkę z osobą Kotem, która miała być częścią snu zaplanowanego na tamtą noc. Słyszałem żarty tylko nie zapomnij się jeszcze z kotem pożegnać, bo nie dałeś mu dziś okazji by się wykazać. Podziękowałem wszystkim cofnąłem się trochę do tyłu i zobaczyłem jeszcze jedną osobę, która siedziała zupełnie na boku w miejscu, gdzie wcześniej nie patrzyłem. Był to starszy łysy Tybetańczyk w okularach, który siedział przy jakimś napoju i cały czas wszystko obserwował z boku sali. Kiwnąłem do niego głową na pożegnanie, a on do mnie.
Obserwowałem te całą wesołą wrzawę odchodzących osób i pomyślałem dobra wracam i ciach, cofnąłem się świadomie do ciała fizycznego i otworzyłem oczy. Czułem jakbym się przefazował z prędkością światła daleko w inny stan odbierania świata, w inną gęstość rzeczywistości. Jeszcze się nie podniosłem, nie poruszyłem się wcale, pierwsze co pomyślałem to - WOW to było coś. Czułem jak zaczynają mi umykać moje bogato zebrane informacje o tym co widziałem, jak stopniowo działa amnezja snu. To był szok dla mnie teraz wszystko stało się dalekie i inne ale dokładnie pamiętałem końcowy stan przejścia z astrala do reala. Leżałem jeszcze tak kilka minut bez ruchu aby poprzypominać sobie jak niejawiącej. Byłem tam dość długo, przez co nie pamiętam początku przed balkonem oraz wszystkich przeprowadzonych rozmów, było ich więcej. Teraz najwspanialszym dowodem tej sytuacji stał się dla mnie stan przechodzenia do reala, tak płynny, realny i bezproblemowy.
Wiem, że to spotkanie było spontaniczne i, że niektóre z tych osób już kiedyś spotkałem w snach i że dla nich niema żadnych tajemnic z naszej strony. Osoba, którą nazwałem przewodnikiem dawała mi podświadomie do zrozumienia, że boli ją to, że jesteśmy jacy jesteśmy, że nie doceniamy czegoś w świecie? innych? nie wiem ale jest coś w nas co czyni osoby po drugiej stornie bardziej smutnymi. Oni oczekują od nas zmiany - "cieszy nas to, że chcecie się uczyć" ale brzmiało to tak jakbyśmy to my im łaskę robili z tego powodu, było to w smutnej tonacji wypowiedziane. Nie wiem jak ten opis w waszych oczach wypadł ale ja poczułem się, ze muszę tę notatkę z mojego dziennika snów przedstawić innym obe-maniakom, bo było to dla mnie zdarzenie bezprecedensowe i niezwykle intensywne, mocno różniące się od innych wypadów do astrala. Miałem także wrażenie, że ta rozmowa nie jest kierowana do mnie ale do nas wszystkich jako ludzi, przewodnik używał zwrotów które obierałem jako my ludzie.
Oryginał znajduje się tu (przerzucam to tutaj ponieważ nie wszyscy są zarejestrowani na obu forach o tej tematyce): http://www.oobe.pl/park/index.php?autom ... entry=5027
Pozdrowionka