Właśnie sobie zrobiłam szybką wycieczkę, żeby zobaczyć jak to u mnie przebiega, gdyż do tej pory nie analizowałam technicznie samego procesu.
Okazuje się, że robię coś takiego: wysyłam jedno pewnie duchowe ciałko prosto do Dysku, ale nie siedzę tam świadomością, jak by się można spodziewać, bo zaraz po momencie połączenia zostawiam tam część siebie i od razu biegnę świadomością w dół, do czakramu korony, by na niego naciskać świadomością, wzmacniać i umożliwić najczystszy przepływ informacji... Jestem zdziwiona. To dlatego nie "chodzę z głową w chmurach" - przeciwnie - w ciele. To dlatego widziałam też te kanały połączeń - tuby... To dlatego też nie wyciągam się w swoim odbiorze w górę... To z powodu silnej chęci czystego odbioru w ciele, bo dzięki temu pamiętam to i nie wycina mi treści... To o to mi chodzi, by być jak najpełniej świadomym kontaktu... Jejku.
Duch sam w sobie - faktycznie niezaangażowany obserwator, ale jak się zaczyna rozszerzać i łączyć z innymi świadomościami robi się supermegamix, a duch zyskuje wiedzę i doświadczenie. To jest chyba ten turboprocesor.
Mam ochotę rozruszać trochę te ciałka.
PS. Chyba zaraziłam się od Zbycha ciałkofrenią...