Ja za to polecam prostą książke Osho
Medytacja-podstawy praktyki
Polecam kupic orginał kosztuje około 12 zł
Malutka książeczka, jak by co jest tez w "linku" ktory podałem wcześniej, tak naprawde chyba cała książke bym musiał wkleic chyba,a to sie mija z celem, książeczka ma to do siebie że gość nie pisze pracy akademickiej z super nomenklaturą a przy tym rozwlekle tylko prosto i tyle ile trzeba do podstaw. Ogólnie doświadczyłem że medytacji sie nie robi tylko się jest"romansuje się z egzystencją-raz głebiej raz płyciej" , a w zasadzie nie można nic zrobić, ale żeby był wynik(a z innej strony nie może go być) trzeba wykonać "specyficzny wysiłek"... (taki paradoksik do pogodzenia !)ble ble ble
polecam
Framgenty:
Cytuj:
Medytacja nie jest hinduską metodą, techniką; nie można się jej nauczyć. Medytacja to wzrastanie, wzrastanie totalności twego życia w całej jego okazałości.
Medytacji nie można dodać do ciebie takiego, jakim jesteś - może ona przyjść do ciebie tylko poprzez zasadniczą przemianę, metamorfozę. Jest rozkwitaniem, wzrastaniem. Wzrastanie zawsze zachodzi w totalności, nigdy nie jest dodatkiem.
W medytacji musisz wzrastać. Trzeba właściwie pojąć to totalne wzrastanie osobowości, inaczej będziesz sam przed sobą udawać, zajmiesz się grami umysłu. Tyle ich jest! Mogą cię ogłupić, nic nie dadzą, a możesz ponieść przez nie szkody. Błędne jest już samo nastawienie, że w medytacji jest jakaś sztuczka, rozumienie medytacji jako metody. Kiedy zaczynasz bawić się sztuczkami umysłu, umysł zaczyna się degenerować.
Umysł - taki, jaki jest - nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić w całej swej istocie. Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje?
Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to nie jest myślenie. Wręcz przeciwnie - jest to ucieczka od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz to, widzisz człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić każde egzystencjalne zdarzenie w słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla umysłu medytacyjnego jest właśnie to nieustanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie egzystencji w słowa.
Pierwszym wymogiem dla umysłu medytacyjnego jest, więc bycie świadomym tego nieustannego werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia - nie werbalizuj ich. Bądź świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest to niemożliwe... jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w słowa.
Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z przestrzeni pomiędzy widzeniem go a werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je... i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzeń między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wschód słońca nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie.
Medytacja oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spontanicznie. Gdy jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, zawsze nastaje milczenie. Nie w tym rzecz, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być... Słowa przyjdą dopiero po odejściu miłości.
Jeśli dwoje zakochanych nie potrafi milczeć, jest to sygnał, że ich miłość umarła. Słowami zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości jest tak napełniające, tak przenikające, że pokonana zostaje bariera języka i słów. I zwykle zostaje ona pokonana tylko w miłości.
Cytuj:
Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebuje. Nie mówię, byś istniał bez słów. Musisz ich używać, ale musisz nauczyć się włączać i wyłączać ten mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć.
Jeśli nie potrafisz ich wyłączyć - trwają, a ty nie potrafisz ich zatrzymać - stajesz się niewolnikiem. Umysł musi być narzędziem, nie panem. Gdy umysł jest panem, jest nie-medytacja. Medytacja jest wtedy, gdy to ty jesteś panem i twoja świadomość jest panem. Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu.
Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja jest czymś więcej. Świadomość jest ponad językiem, egzystencja jest ponad językiem. Gdy świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komunia jest medytacją.
Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz - poruszasz nogami; jeśli jednak twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz - to szaleństwo. Musisz nauczyć się je wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być.
Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania - nie technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest żywy - wzrasta, rozwija się.
Słowa są potrzebne, ale nie wolno trwać w nich cały czas. Muszą być chwile bez werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość i jest ona ostrzejsza, żywsza - to słowa ją stępiają. Słowa muszą być powtarzane, wywołują, więc znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej będziesz znużony.
Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna... Nigdy takiej jeszcze nie było i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą," samo to słowo już jest powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie nowe.
Egzystencja zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami uciekasz od egzystencji, uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach, tym bardziej cię one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami.
Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa". Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co jest żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy, wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte - wszystko zamienił w słowa.
Cytuj:
Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić - prócz zrozumienia. Cokolwiek uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, twój umysł nie jest w ciszy, więc cokolwiek z ciebie wyjdzie, stworzy jeszcze więcej zamieszania. Jedyne, co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu. Tylko tyle - po prostu bądź uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. To akt egzystencjalny, nie mentalny.
Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania umysłu. Gdy jesteś świadomy funkcjonowania umysłu, już nim nie jesteś. Sama uważność oznacza, że jesteś poza - z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz przestrzenie między doznaniem a słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie zauważasz.
Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważalna. Gdyby tak nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami - stałyby się jednym. W muzyce między dwoma nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od siebie, jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest miedzy nimi cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, by to odczuć.
Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiązane. Im mniej świadomości, tym szybszy umysł; im bardziej jesteś świadomy, tym proces umysłu jest wolniejszy. Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają się.... możesz je zauważyć.
Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przerwy. Podnoszę rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odrębnym zdjęciem. Gdy te setki pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć.
Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy umysłu, tym łatwiej je zauważasz. Przypomina to rysunek gestaltowski, w którym są dwa różne obrazy. Możesz widzieć jeden albo drugi, ale obu razem nie zobaczysz. Może to być rysunek staruszki ukazujący równocześnie młodą dziewczynę. Gdy skupiasz uwagę na jednym, drugiego nie zobaczysz; gdy skupisz uwagę na drugim, pierwszy zniknie. Nawet, jeśli widziałeś oba rysunki, nie możesz zobaczyć ich obu równocześnie.
To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przerwa i po każdej przerwie następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jednego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji.
Świadomość skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość skupiona tylko na przerwach jest medytacyjna. Zawsze, gdy stajesz się świadomy przerw, słowa znikają. Gdy będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów - znajdziesz tylko przerwę.
Możesz odczuć różnicę między dwoma słowami, ale nie możesz odczuć różnicy miedzy dwoma przerwami. Słowa są zawsze mnogie, przerwa zawsze jest jedna. Wszystko stapia się razem i staje się jednością. Medytacja to skupienie się na przerwie. Wtedy zmienia się cały gestalt.
Cytuj:
Trzeba zrozumieć coś jeszcze. Patrząc na rysunek z gestaltu ze skupieniem na staruszce, nie zobaczysz drugiego obrazu. Ale jeśli zachowasz uwagę skupioną na staruszce przez dłuższy czas, jeśli staniesz się totalnie uważny - w pewnej chwili to skupienie zmieni się, nagle staruszka zniknie i pojawi się ten drugi obraz.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że umysł nie może przez dłuższy czas pozostawać w skupieniu. Musi się zmieniać - albo zaśnie. Są tylko te dwie możliwości. Jeśli będziesz koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezruchu, gdyż umysł jest żywym procesem. Jeśli pozwolisz mu na znużenie - zaśnie, by uciec od zastoju twojego skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.
Taką medytację podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i odświeżenia, może poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją. Te same efekty można uzyskać w autohipnozie. Hinduskie słowo „mantra" oznacza sugestię, nic więcej. Błędem jest przyjęcie, że mantra to medytacja - tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy nie będziesz szukać autentycznej medytacji. I to jest największa szkoda, jaką czynią takie praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się.
Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świadomy słów, a umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach.
Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przegapisz przerwę. To inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się zmienia. Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem - z daleka obserwującym korowód słów. Wtedy zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. To samo dzieje się, gdy obserwujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.
Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej - wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką świadomość... Bycie w tej przerwie to medytacja... przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne, zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, jesteś z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest tym, co obserwowane.
Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie ma słów, jesteś przerwą, świadomy swego istnienia. Między tobą a przerwą, między świadomością a egzystencją, nie ma bariery. Jesteś w sytuacji egzystencjalnej. I to jest medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w niej jesteś.
Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś się utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym - ale wówczas nie jesteśmy świadomi. Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.