Wszystkie moje wyjścia dokładnie opisuję w swoim notatniku.. Myślę, że najciekawsze przepiszę tu na forum
Ale to w przyszłym tygodniu, po maturach.
TigerRM pytałeś jak wychodzę. U mnie to była kwestia odpowiedniego nastawienia. Dowiedziałem się o oobe, nie wierzyłem że można wyjść z ciała.. Ciekawość mnie napędzała. Przeczytałem te wszystkie metody, 4+1, wizualizacje itp itd. No i zacząłem próbować. Dopiero po dwóch tygodniach przyszedł upragniony rezultat. Nad ranem około 9 czułem, że się powoli budzę, miałem świadomość, że jestem sam w domu i nikt mi wtedy nie mógł przeszkodzić. Pomyślałem, że to odpowiedni moment na obe. Postarałem się jak najbardziej zrelaksować, pogłębiłem oddech. Głowa zrobiła mi się ciężka, ciemność nad oczami przybrała kopulasty kształt. Nic na siłę nie robiłem, to się jakoś samo pogłębiało.. I wtedy nagle takie PYKKKK! Uczucie jakby mi coś strzeliło z tyłu głowy. PYK, SYK, MYK - nazwij jak chcesz
I zaczęło się.. Doświadczyłem pierwszych wibracji. Były okropnie mocne, przestraszyłem się tego bo jakoś dziwnie pomyślałem, że to może prąd mnie telepie. To było takie mocne wruuu wruuu no i ten pisk w uszach. Widziałem jakby dziwny snop iskier, jakby światło bez źródła, dziwny widok. Jakby okrążało moje ciało wzdłuż od stóp do głowy. Przerwałem proces wibracji poprzez świadomy ruch nogą.
Od tamtej pory doświadczając na własnej skórze tego, zacząłem dalej drążyć temat. Od wibracji do wyjścia jest bardzo blisko. Często nic nie trzeba robić.
Na każdego działa coś innego. Mi pomagają np. dźwięki relaksacyjne (hemi-sync). Dodam, że po obudzeniu się medytuję codziennie około 30 min. Siadam, staram się wyciszyć umysł, o niczym nie myśleć. Z rana to najlepiej wychodzi. Chwilę czystego stanu umysłu są piękne!
Co do komunikacji w astralu to 2012 masz racje. Nie potrzeba słów. Komunikaty są jakby telepatyczne, często w postaci obrazowej.
Lecz to nie jest zasadą. Ja czasem coś wyrażam właśnie w języku angielskim. Może to dlatego, że obawiałem się matury z języka angielskiego.
Co do gry w piłkę w OSPUO to temat jest bardzo obszerny. Opiszę to po maturkach
Ale już mówię, że to śmieszna sprawa bardzo
heh..
Opiszę wam na szybkości jedno z moich najgłębszych przeżyć tam w astralu: Wstaje o 3.30, biorę letni prysznic, czytam gazetkę. Mija 45 min i kładę sie do łóżka. Mija 25 min leżenia plackiem na plechach - przychodzą wibracje. Już słabsze niż na początku, ale odczuwalne. Wychodzę. Jestem u siebie w starym mieszkaniu w bloku. Siedzę na podłodze w kuchni, wszystko jest jakby szare. Płaczę i biję ręką w podłoge. Nagle ziuuuuu - cofka do ciała. Trochę głębszych oddechów, znów wibracje i znów wychodzę. No i trafiłem do bardzo ciemnego obszaru, jakaś straszna faza jak to DS opisywał. Ciemno, głucho, strasznie! Sytuacja sie pogarszała!! Wpadłem do jakiegoś pojemnika jakby z magmą, coś bardzo gęstego i ciemnego, bardzo mnie tam spowolniło. Nic nie mogłem zrobić, paraliż.. Naglę do tego pojemnika ktoś wkłada złotą rękę bijącą jasnym blaskiem. I łapie mnie za bark i wyciąga. Jasność bijąca od owej istoty była jaśniejsza niż milion słońc!! Niby to był złoty kolor, ale bardzo jasny! Istota o maksymalnie miłującym spojrzeniu ciągnie mnie i zostawia w tej kuchni, w której byłem wcześniej. DO mojej głowy trafia komunikat - Przyciągasz to czego się boisz! Byłem osłupiony! Powrót do ciała godzina 6.45.
Cały dzień o tym myślałem? Mój NP? No to zajebiście mi się ukazał! Wcześniej jeszcze widziałem coś podobnego, dysk jasnego światła wirujący i darzący mnie miłością. Niesamowite przeżycia.
Pozdrawiam