Tak jak pisałam w powitaniu niewiele się orientuję, wiem jedynie, że śnię co mnie wciąż zadziwia, fascynuje ale czasem dręczy i denerwuje.
Od jakiegoś czasu uczę się w miare własnych możliwości interpretować te sny odnosząc je do siebie i swojego życia. Jestem za dnia very nerwowa, niecierpliwa i chaotyczna, to też objawia się w śnieniu.
Chciałabym bardzo... bardzo, żeby wreszcie przyśniło mi się coś miłego, łagodnego i spokojnego, aczkolwiek póki co to pozostaje w sferze marzeń.
Zamieszczę tu kilka snów z ostatniego czasu, a po dalsze gdyby komuś chciało się czytać o moich sennych wycieczkach zapraszam na bloga, adres mogę podać na pw.
W jednym leżałam na ziemi z otwartymi oczami i patrzylam w niebo, które nagle zaczęło się otwierać. Przestrzeń, która się otwarła była jak ognista kula, była w niej głębia, gwiazdy zapalały się i jaśniały to mniej to mocniej, wirowały wokół tej kuli, była też jakaś różowa planeta, która tańczyła po niebie. Leżałam na tej ziemi mówiąc sobie, że to sen, ciekawa dalszego rozwoju sytuacji, którego nie było, bo sen odpłynał.
Jest noc, wracam skąś, zastaję znajomych i nieznajomych siedzących na polanie z gitarami, byli radośni. Kiedy przyszłam przestali grać. Kłade się na kocu i zasnęłam. Budzę się w starym zamku. Wysokie pokoje, chłód kamieni i murów. Na podłogach dywany.
Jakaś kobieta chciała wyprasować ubranie. Szukamy żelazka.
Podchodzi inna kobieta, bez słowa bierze materiał i zaczyna jakąś procedurę. Czuję, że jest jakaś dziwna. Nie spojrzałam Jej prosto w twarz. "Ludzi" zaczynało przybywać. Różne ubrania, różne twarze, choć unikałam ich wzroku, patrzyłam jakby na przestrzał.
Nagle słyszę swoje marzenie. Marzenie, które pomyślane tam urzeczywistniło się automatycznie. Pięcio, może sześcioletnia dziewczynka w dworskiej sukience przechadzała się po pokojach. Nie podeszła do mnie.
Ci ludzie zachowywali się jakby byli martwi. Jakby żyli w innym świecie.
W końcu zmęczona tym wszystkim i przestraszona przykucnełam przy jednej ze ścian, nie przyglądając się tym wszystkim zjawom starałam się być niewidzialna i niedostrzegalna.
Na niebie rozpętała się burza, jestem chyba w domu rodziców. Nie mogłam podomykać okien, wiał silny wiatr. Poźniej idę jakimiś ulicami z mamą w ogromnym mieście. Po ulicach chodzą strażnicy, uświadamiam sobie, że to starożytny Rzym. Jestem na jakimś ogromnym placu pełnym rzeźb i figur, towarzyszy temu gasnące światło zachodzącego słońca.
Nagle podchodzi strażnik, o...byłam z mężem ale gdzieś go zabrali nakładając mu dziwną uprząż. Razem z mamą pakują mnie do windy. Winda rusza w górę i jedzie bardzo długo, nagle zaczyna opadać w dół z niezwykłą prędkością.
W windzie jest telefon, który nagle dzwoni i ktoś mówi mamie, żeby się nie bała bo to "eksperyment".
O dziwo sama się nie bałam. Przy opadaniu towarzyszyło mi dziwne uczucie nierealności i ciekawości.
Po otwarciu drzwi mama wyszła i gdzieś zniknęła. Ja natomiast nie mogłam zrobić kroku i upadłam bo nogi odmówiły posłuszeństwa i były jakby bezwładne. Podniosłam się i znów upadłam. Ludzie, którzy stali obok nie pomagali jedynie obserwowali - jeden z nich przyprowadził hulajnogę, żebym nie musiała iść tylko miałam na niej się poruszać.
Znalazłyśmy się z mamą w jakimś labolatorium, było jasno przy ścianie stały prysznice, odsłoniłam jeden ale w środku była woda i pełno nieczystości a miałyśmy się wykąpać. Mama pogadała z jednym z tych ludzi po czym ten łaskawie spuścił brudną wodę i było czysto.
Kiedy już stałam owinięta w ręczniku, przyszedł kolejny ktoś i wywołał mnie i jeszcze jedną dziewczynę.
Zaprowadził mnie do gabinetu w którym był fotel z dziwnym wysięgnikiem. Aaaa... jadąc windą do mojej głowy podjechało jakieś "oko" w formie czujnika - ponoć wykazało coś ciekawego dlatego zostałam wezwana.
Siedząc już w fotelu ten zaczął wznosić się po pokoju w różnych płaszczyznach. Na ścianie był wielki ekran, na którym zaczęły się pojawiać obrazy i moim zadaniem było nazywać to co widzę ale tylko kiedy usłyszę znany sobie język.
Pojawił się samochód śmieszny jakiś nieznanej marki. I sen się urwał.
I tak sobie snię...
Da się to jakoś zrobić, by śnić o czymś przyjemniejszym? albo, żeby w snach było spokojniej... ?
pozdrowienia
lavinia