04.02.2008
Dzisiaj miałem bardzo prywatne wyjście... Dech mi zaparło...
W nocy obudziłem się o drugiej, później o czwartej i już nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, liczyłem od 100 do 0 ale nic nie pomagało. Wkurzałem się, że pójdę padnięty do pracy, a roboty mam od cholery...
Tam mi upłynął czas do 6. rano. Wtedy postanowiłem zastosować ćwiczenia oddechowe Moena „Trzy głębokie oddechy”. Mam to na mp3 i testuję dla rozluźnienia. Spojrzałem jeszcze na zegarek - była 6.12. Potem mnie ścięło.
Nie pamiętam, co mi się najpierw przyśniło. W każdym razie w pewnym momencie zorientowałem się, że to chyba sen świadomy. Wtedy postanowiłem sprawdzić, czy uda mi się unieść.
Nie było problemów! Poleciałem w górę, zatrzymałem się w powietrzu, zastanawiając się, dokąd tym razem się wybrać. Siły niosącej mnie jakoś nie zauważyłem, więc sam mogłem polecieć tam, dokąd zechcę. Pomyślałem o siostrze w Kanadzie, ale zaraz też przeszło mi przez myśl, żeby sprawdzić godzinę wyjścia, czy pokrywa się z czasem rzeczywistym. Uniosłem się wysoko w niebo, ujrzałem nad sobą Księżyc. Jego tarcza była duża i jasna, świeciła mocnym światłem. Było tuż po pełni. Przyjrzałem mu się przez chwilę, a potem postanowiłem polecieć gdzieś, by sprawdzić, która jest godzina. Ruszyłem przed siebie na dość dużej wysokości. Pode mną było domki, mijałem jakieś wioski. Budynki były małe, wyglądały jak czerwone kropki, drogi zaś jak ścieżki. Taki widok ma się zwykle z pokładu samolotu. Ja musiałem być na podobnej wysokości, bo co chwilę widok ziemi przesłaniały mi białe chmury. Wlatywałem w nie, traciłem widoczność, później znów wylatywałem na wolną przestrzeń i zanim zdążyłem się skupić na jakiejś okolicy, znów było biało...
Lecąc słyszałem muzykę. Nie pamiętam melodii, ale dźwięki były miłe, relaksujące, ładne. Cały czas miałem świadomość tego, że jestem poza ciałem. Więc i teraz przy tych dźwiękach pomyślałem z odrobiną złośliwości, że „tę muzykę to pewnie puszczają z „zapętlonej” płyty” - takiej, która jest odtwarzana na okrągło.
W końcu znalazłem się nad jakąś wioską. Zniżyłem lot, leciałem chwilę nad drogą i... poznałem!
To była moja miejscowość! Znów trafiłem do Sz. - wioski, w której się wychowałem. Leciałem wzdłuż drogi od strony małego kościoła w kierunku kościoła dużego i głównego skrzyżowania. Nieco dalej jest mój dom...
Wleciałem tam na podwórze, zatrzymałem się pod swoim oknem zastanawiając się, czy wlecieć na parter do mnie, czy do sąsiada... W obu oknach paliło się światło. Pomyślałem, że jednak wstąpię do chaty.
Wniknąłem przez szybę do środka i... Zauważyłem mojego ojca (nie żyje od 4 lat). Siedział przy stole z moją młodszą siostrą, pomagał jej odrabiać lekcje. Było o wiele młodszy, wyglądał na ok. 40 lat. Zobaczył mnie. Wstał. Ja już cały byłem w środku. Stanąłem przed nim i powiedziałem:
- No to jestem.
Objęliśmy się. Zacząłem płakać....
- Chodź - powiedział ojciec.
Zostawiliśmy siostrę i poszliśmy do innego pokoju.
Tam kolejne zaskoczenie. Przechodząc przez korytarz zobaczyłem, że czeka tam na mnie mój wujek (brat ojca). Także nie żyje od dłuższego czasu.
Podszedłem do niego, przywitaliśmy się. On powiedział:
- No to jednak spotkaliśmy się TUTAJ!
Potem razem weszliśmy do następnego pokoju. Była tu starsza kobieta, o której pomyślałem, że jest chyba moją babką a matką ojca. Nie znałem jej. Zmarła, gdy byłem mały..., albo jeszcze przed moim urodzeniem. Była tu jeszcze jedna kobieta. Wyglądała na ok. 40. lat, była bardzo ładna. To była moja mama (zmarła, gdy ja miałem 1,5 roku). Przytuliliśmy się, oczywiście łzy mi leciały ciurkiem. Byliśmy w komplecie - cała rodzina. Zaskoczenie było totalne. Emocje niesamowite! Był tam jeszcze ktoś i jakaś inna kobieta i małe nagie dziecko, ale nie wiem, kto to...
Chwilę postaliśmy w pokoju, po czym wszyscy wyszli na zewnątrz. Oni poszli do ogrodu, ja zaś wzbiłem się w powietrze, zrobiłem ostry łuk, po czym znów wylądowałem. Potem postanowiłem wracać. Zostawiłem ich, chyba się uniosłem. Potem obudziłem. Była 6.22. Sen trwał 10 minut.
Przeżyć było co nie miara... Po obudzeniu sprawdziłem oczy - były suche.
A teraz trochę faktów.
Ojciec zmarł 4 lata temu. Wczoraj była rocznica śmierci i byłem z siostrą na jego i mamy grobie.
Z ojcem przez ostatnie kilka lat nie odzywaliśmy się do siebie i też przed jego śmiercią nie pogodziliśmy się. Stojąc wczoraj nad grobem, pomyślałem, że trzeba byłoby go kiedyś odwiedzić. Niejako bez mojej wiedzy, czy też nawet półświadomie wyrwała mi się myśl do moich Opiekunów, że chcę się spotkać „ze starym”. Sam byłem zaskoczony, że to pomyślałem.
ONI zareagowali natychmiast!
Trochę się z nim pogodziłem...
Czy byłem w Parku? Nie wiem.
Mogę sobie wyjaśnić spotkanie z ojcem, gdyż powodowały mną emocje, rocznica, wizyta na cmentarzu itp. Wszystko to na pewno zadziałało na moją podświadomość.
Ale jak wytłumaczyć spotkanie z moim nieżyjącym wujem i mamą???
No po prostu TAM byłem! I pewnie jeszcze nie raz wrócę...
|