Ech, wszelkie przytulanki są mile widziane i niczego sobie nie pomyślę (podryw i takie tam bzdury). Jestem życzliwa ludziom - zarówno męskiej jak i damskiej płci i miłe słowa odbieram też jako przejaw życzliwości.
Wróciłam do domu. Na wyjeździe miałam dostęp do kompa i czasami późną nocą trochę sobie to forum poczytałam.
Poza tym poukładałam te dziesięć lat do kupy i wyciągnęłam pewne wnioski.
Nigdy nie byłam w parku czy innym miejscu - Wasz opis tych miejsc mi nic nie mówi (choć niewiele postów w sumie przeczytałam), ale jest takie jedno miejsce do którego wracam. Do tej pory nie łączyłam go z moim MTJotem bo go w tym miejscu nie było.
To jest dolina - nie wiem skąd to wiem, ale jak o tym miejscu myślę, to tak mi się kojarzy. Na początku jak to miejsce zaczęło mi się śnić poraz kolejny to miałam we śnie silne uczucie deja vu. Potem się do tego miejsca przyzwyczaiłam.
Spotykam tam bardzo młodych ludzi - nie wiem czy zawsze tych samych, ale zawsze podchodzi do mnie (czy raczej zagaduje) młody chłopak - też nie wiem czy zawsze ten sam. Ja w tym śnie też jestem strasznie młoda - niemal dziecko jeszcze, a raczej podlotek.
I strasznie mi głupio zawsze i tłumaczę mu, że nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale ja w rzeczywistości jestem dużo starsza.
Nie wiem jak się te rozmowy kończą bo następnym razem powtarza się ta sama sytuacja. Nie znam końca tych konwersacji - albo sen się kończy, albo nie pamiętam.
To jest na pewno świadomy sen, ale nie poprzedza go żadne latanie, wędrówka, odrywanie się od ciała...Po prostu leżę w łóżku i przez cały sen wiem, że leżę, a jednocześnie jestem tam.
Raz w życiu widziałam siebie z góry. Nie byłam sama i mój towarzysz obudził mnie nagle bo wstawał do toalety. Obudziłam się i uświadomiłam sobie, że jestem gdzieś w przestrzeni. Nie było sufitu - gdy popatrzyłam w górę to kłębiły się nade mną czarne chmury, gdy spojrzałam na dół to zobaczyłam siebie w łóżku i cały pokój. Przestraszyłam się strasznie i pomyślałam, ze albo umarłam i już nic się nie da zrobić, albo poczekam jak mój towarzysz wróci z toalety i mnie niechcący obudzi, a wszystko wróci do normy. I faktycznie - zobaczyłam z góry jak wchodzi do pokoju i siada na łóżku. Jednocześnie skrzypnięcie i ugięcie łóżka spowodowało, że znalazłam się na swoim miejscu obudzona.
Piszę to strasznie haotycznie bo to są rzeczy które pamiętam i wiem, że były świadomym snem.
Powracając do MTJota...W pierwszym poście napisałam, że nigdy mu nie zadałam pytania. Ja po prostu uzyskiwałam odpowiedzi bez zadawania pytania.
Będąc u mamy (teraz na wyjeździe) poczytałam o technikach wychodzenia z ciała.
Postanowiłam, że jak mój MTJ się zjawi to go poproszę żeby mnie z niego wyciągnął.
Nie było nic. Ani trzasków w głowie, ani spadania. Pojawił się bez żadnych zapowiedzi. Pierwszy raz jako światło.
Najpierw otaczał mnie (coś jakby ktoś w okolicach tułowia) nawinął na mnie watę cukrową. Jasne nie rażące, ciepłe, bardzo przyjemne światło. Miałam wrażenie, że unoszę się w tej wacie nad łóżkiem, ale nie czułam też żadnego paraliżu. Potem powiedziałam (pomyślałam), że nie chce tak wisieć tylko chcę poczuć, że wychodzę. To światło oddaliło się ode mnie w lewy róg pokoju i lekko do góry. Pomyślałam, że spróbuję się wyturlać bokiem (tak tutaj przeczytałam), ale mi to nie wychodziło. Strasznie mnie to rozśmieszyło i (moje światło też to rozśmieszyło! - czułam, ze jest w takim samym nastroju jak ja!) pomyślałam, że w takim razie spróbuję oderwać nogi (też o tym tutaj przeczytałam). I też mi to nie wyszło choć mówiąc szczerze za bardzo się nie starałam bo ta cała sytuacja niezwykle mnie śmieszyła.
No tak jakby mi przed tym światłem głupio było! Potem się jeszcze dużo działo, ale nic nie pamiętam. Jak wróciłam do normalnego stanu to wszystko pamiętałam. Później normalnie spałam, ale obudziłam się jeszcze raz i stwierdziłam, że nadal wszystko pamiętam co mnie bardzo ucieszyło. Rano gdy otworzyłam oczy poczułam jak to wspomnienie ode mnie odlatuje.
Nie potrafie zapamiętywać!
I zastanawiam się czy cokolwiek jeszcze czytać z Waszych przeżyć ? Czy w ogóle się czymkolwiek sugerować? Może pozostawić to wszystko swojemu biegowi? Ten bieg drastycznie się odmienił kilka dni temu.
Nie wiem czy ciekawsza jestem Waszych eksperymentów czy tego co sama zdołam wymyśleć? Wykreować?
Póki co nie mam pojęcia co z tym wszystkim zrobić.
O wielu rzeczach też nie mogę napisać (lub raczej nie chcę) bo tu dużo młodzieży jest. Nie chciałabym nikogo straszyć czy też karmić złudzeniami.
Mogłabym o tym mówić bez końca, a jednocześnie nie wiem czy to ma w ogóle sens?