Posty: 19
Dołączył(a): Pt lip 16, 2010 9:42 am
Lokalizacja: Poznań
Moja historia, czyli jak i dlaczego trafiłem na obeforum.pl
Podzielę się z Wami swoją historią, a początek jej sięga bardzo daleko, około 20 lat wstecz. Miałem wtedy 7-8? lat.
Mógłbym po prostu napisać, że na obeforum.pl trafiłem dzięki wyszukiwarce Google, co jest prawdą,
ale nie jest istotne, jak tutaj trafiłem, ale jak powiedzieliby psychoanalitycy: Co sprawiło, że chciałem tego, by na tę stronę trafić?
Otóż, nie byłem szczery podając w swoim profilu, że jeszcze nigdy nie miałem swojego pierwszego świadomego obe.
To nie jest prawdą, miałem ich bardzo wiele, dlaczego więc taką właśnie wybrałem opcję? Dlatego, że te obe, które miałem,
nie są takimi, które chciałbym pamiętać, które chciałbym uznać za takie obe, jakich oczekuję doznać po ćwiczeniach,
aktualnie przeze mnie wykonywanych.
Ale do tych ćwiczeń, które teraz wykonuję, by osiągnąć ten stan, potrzeba mi było wielu lat, trzeba mi było pokonać
strach, odkopać w sobie to, co leżało przez prawie 20 lat głęboko wyparte z mojej świadomości.
A więc, jak podałem, wszystko zaczęło się, kiedy miałem mniej więcej 7 lat, może 8, nie jestem teraz w stanie tego dokładnie
zweryfikować. A więc napisałem, że miałem obe już wiele razy, to absolutna prawda, ale dopiero niedawno
zdałem sobie z tego sprawę.
Doświadczałem tego stanu właśnie wtedy, gdy byłem jeszcze dzieciakiem. Wpadałem w obe tuż przed zaśnięciem lub,
gdy nie-w-pełni się wybudziłem (to znaczy budziłem się ze snu już w obe).
Czasami wszystko kończyło się w paraliżu przysennym, ale częściej mimowolnie wypadałem z ciała, działo się to automatycznie,
pomijając wszelkiego typu relaksacje, wizualki, kontrolowanie wibracji itp., o których zresztą, jako dzieciak, nie miałem pojęcia.
Wtedy tego nie rozumiałem i "budziłem się" (czyli wracałem do siebie, bo nie potrafiłem tego inaczej nazwać) przerażony.
Był to głęboki, paniczny strach, który sprawił, że z czasem, gdy "to" (obe) w końcu przestało mnie dręczyć, wyparłem
z siebie fakt, że takie stany przeżywałem. A doświadczałem obe przez około 3 miesiące, dzień w dzień, noc w noc,
czasami kilkakrotnie.
Kiedy mówiłem o tym moim rodzicom, bliskim, oni tego nie rozumieli i tłumaczyli - "to po prostu zły sen",
"synek, miałeś koszmar", "pamiętaj, żeby zmówić modlitwę, to nic złego ci się nie przyśni".
Miałem im to na długo za złe, że mi nie wierzyli, że nie potrafili mi pomóc zrobić czegoś z tym "strasznym stanem".
Leczyłem się u psychologów, którzy przepisywali mi psychotropy, które zamiast zwalczyć obe, sprawiały, że grzęzłem
w długich i przerażających paraliżach przysennych. Do tego sprawiały, że ciągle czułem się otumaniony i ospały.
Obe nie mijały, wręcz przeciwnie, z czasem to się nasiliło, byłem na skraju nerwowego wykończenia. Doszło bowiem
do tego stopnia, że w ciągu dnia zaczęło mi się to zdarzać. Mdlałem i patrzyłem na cały pokój i na siebie leżącego
na podłodze, myślałem że umieram (wiedziałem o tym, mimo tego, że nie słyszałem wówczas o śmierci klinicznej
i towarzyszących jej doznaniach, to się czuło całkowicie intuicyjnie). Zawsze jak najszybciej próbowałem wrócić
do siebie. Musiałem coś z tym zrobić, żeby nie zwariować i wtedy opracowałem kilka metod na szybkie
"wracanie". Bo żeby nie było za prosto, ja nie wracałem do ciała od razu, pomimo, że tego pragnąłem, zdarzało mi się
krążyć nad ciałem fizycznym jakiś czas, pomimo usilnych prób, nie mogłem wrócić, jakby coś blokowało mi przejście.
Wtedy po wielu próbach zauważyłem, że jeśli swoim ciałem astralnym (nie znałem wtedy tej nazwy) będę próbował
robić coś na wzór bardzo szybkiego mrugania oczyma to mam duże szanse, że w pewnym momencie "obudzę się" w ciele.
Mówię o budzeniu się, bo wtedy nie potrafiłem tego nazwać inaczej.
Jakiś czas później, gdy już nauczyłem się szybko wracać, a było to po około 3 miesiącach, przestało mnie to nękać
i nie wracało z taką częstotliwością, czasami tylko mi się to potem przydarzyło.
Kiedy trochę podrosłem, w wieku około 16 lat, (mam teraz 27), przeczytałem o tym zjawisku w kilku książkach,
zainspirowało mnie to, co przeczytałem w Internecie. Wtedy odkryłem, że wiele osób miało też takie doświadczenia.
Ale wówczas nie robiłem nic w tym kierunku, szybko zapomniałem znów na kilka lat o wszystkim. Dopiero trochę ponad
rok temu, chcąc się dowiedzieć o obe czegoś więcej, natknąłem się przypadkiem na książkę o ld i ona sprawiła,
że postanowiłem spróbować. Ponieważ wspomnienia o moich dawnych obe nadal napawały mnie lękiem, postanowiłem,
że spróbuję tylko! z ld. A pomyślałem sobie wtedy, że skoro dotknęły mnie takie przypadki, to powinno mi się udać
osiągnąć technikę kontrolowania snów stosunkowo łatwo. Nie myliłem się, już po niecałych 2 tygodniach dość sprawnie
nauczyłem się w czasie snów zyskiwać świadomość i utrzymywać ten stan przez długi czas, pomimo tego, że w bardzo
małym stopniu wykonywałem polecane - w książkach o tej tematyce - treningi i wcale nie prowadziłem dziennika snów.
Teraz już jestem dorosły, mam skończone 27 lat, dopiero po tylu latach udało mi się coś we mnie przełamać i postanowiłem,
że spróbuję swoich sił z obe, że sprawię, aby te traumatyczne doznania zmieniły się na doświadczenia,
które dadzą mi wiele przyjemności. To dla mnie bardzo ważne, bo to, co mnie nękało w dzieciństwie, bardzo odcisnęło
się na mojej osobowości. Z radosnego chłopca zmieniłem się w zamkniętego w sobie odludka, nie potrafiłem się cieszyć
z tego, z czego inni potrafili, nie mogłem otworzyć się przed drugą osobą tak, jak otwierali się moi znajomi.
Dopiero, gdy byłem starszy zdałem sobie sprawę z tego, że muszę z tym jakoś żyć, ale nie chcę żyć tak, jak dotychczas,
że chcę tak, jak inni, poznawać nowych ludzi, którzy mnie polubią, przed którymi będę mógł się otworzyć, a nie tak,
że już do końca życia będę żyć z piętnem tego, co mnie prześladowało. Zmieniłem się, ciągle się gdzieś we mnie
jątrzy ten niepokój, ale nie daję mu już kontrolować swoją osobowością, nie daję mu już przyzwolenia na niszczenie
mnie "od wewnątrz".
Wtedy poznałem dziewczynę, która jest teraz moją żoną, która jest najpiękniejszym zjawiskiem, jakie mi się przytrafiło.
Teraz chcę obe, którego nie będę się bać, takiego, które to ja będę bez lęku mógł świadomie kontrolować.
Już wiem, że nie muszę się bać. Gdybym to tylko wiedział wtedy, jako 7-8 latek, to może teraz, po tych 20 wiosnach więcej,
byłbym całkiem wprawnym obe-podróżnikiem
Minął szmat czasu. Niedawno postanowiłem, że zainteresuję się trochę teorią obe. Obejrzałem na YT auto-wywiad Sugiera,
przeczytałem trylogię Monroe'a. Wklikałem w Google coś na zasadzie "wyjście z ciała" (czy coś podobnego) i wyskoczył
link do obeforum.pl. Właśnie tak tutaj trafiłem. W końcu znalazłem się w odpowiednim miejscu, po lekturze wielu
tematów i postów jestem pewny, że dobrze trafiłem. Bardzo podoba mi się to forum, miło mi się Was czyta.
No i tyle..., a może raczej, aż tyle. Cieszę się, że mogłem się tym z Wami podzielić, bo niewiele jest osób, które mogą
to zrozumieć, nie mówiąc o tych, które mogą mi w to uwierzyć, naprawdę Uwierzyć... Bardzo mnie to uspokoiło
i czuję, jak spłynął ze mnie ciężar, który nosiłem w sobie przez tyle długich lat, aż do teraz.
Poza moją żoną i dwójką najbliższych przyjaciół, nikomu do tej pory nie mówiłem o tym, co mi się wtedy przydarzało.
Moja mama na pewno wciąż uważa, że to były tylko koszmary, a że jest osobą głęboko wierzącą to nawet nie próbuję
jej tego przypominać, bo wiem, że żadne argumenty jej nie przekonają. Mój ojciec zmarł, gdy miałem 15 lat,
więc niestety nie poznam już jego opinii na ten temat, a może zinterpretowałby to inaczej z perspektywy czasu,
gdy powiedziałbym mu o tym, już jako dorosły...?
Jeśli prawdą jest to, o czym pisał Monroe o Obszarze II, to może uda mi się kiedyś spotkać jeszcze ojca, bardzo tego pragnę.
No i mamy "tu i teraz". Może trochę zmienię ton i na koniec podzielę się moimi osiągnięciami.
Dzisiaj po kilku dniach prób udało mi się po raz pierwszy świadomie doprowadzić do stanu paraliżu
i odczułem silne wibracje, ale nie było tutaj lęku, takiego jaki towarzyszył mi w dzieciństwie.
Słyszałem, najpierw w oddali - dźwięki, jakby dzwonów, które nasilały się i potężniały w moich uszach. Czułem,
że mi się uda wyjść, miałem wrażenie, że powoli "oswobadzam" ręce, ale niestety wtedy wróciłem szybko do siebie,
bo dzieci sąsiadki zaczęły bawić się głośno pod moim oknem. Potem nie mogłem już się skoncentrować i byłem tym
trochę poirytowany. Ale irytacja szybko minęła i zastąpiło ją zadowolenie, bo przecież to, że byłem już tak blisko
i to zaledwie po kilka dniach ćwiczeń to wielki postęp. Jestem bardzo zadowolony, wow
Ponieważ często pracuję w nocy, nawet do rana, nie mogę stosować klasycznej 4+1, więc robię sobie często takie 4+1 w wersji
odwróconej, jeśli idę np. spać o 6 - nastawiam budzik na 10, godzina aktywności i do wyra. Dzisiaj właśnie tak zrobiłem.
Jutro też tak zrobię
Mam nadzieję, że nie znudziłem Was do reszty. Wybaczcie mi, jeśli pisałem to z dużym rozegzaltowaniem, ale fakt tego,
że mogłem Wam opowiedzieć tę historię bardzo mną poruszył i pisząc byłem bardzo pobudzony.
Dziękuję za przeczytanie i serdecznie Was pozdrawiam!
Piotr
Mógłbym po prostu napisać, że na obeforum.pl trafiłem dzięki wyszukiwarce Google, co jest prawdą,
ale nie jest istotne, jak tutaj trafiłem, ale jak powiedzieliby psychoanalitycy: Co sprawiło, że chciałem tego, by na tę stronę trafić?
Otóż, nie byłem szczery podając w swoim profilu, że jeszcze nigdy nie miałem swojego pierwszego świadomego obe.
To nie jest prawdą, miałem ich bardzo wiele, dlaczego więc taką właśnie wybrałem opcję? Dlatego, że te obe, które miałem,
nie są takimi, które chciałbym pamiętać, które chciałbym uznać za takie obe, jakich oczekuję doznać po ćwiczeniach,
aktualnie przeze mnie wykonywanych.
Ale do tych ćwiczeń, które teraz wykonuję, by osiągnąć ten stan, potrzeba mi było wielu lat, trzeba mi było pokonać
strach, odkopać w sobie to, co leżało przez prawie 20 lat głęboko wyparte z mojej świadomości.
A więc, jak podałem, wszystko zaczęło się, kiedy miałem mniej więcej 7 lat, może 8, nie jestem teraz w stanie tego dokładnie
zweryfikować. A więc napisałem, że miałem obe już wiele razy, to absolutna prawda, ale dopiero niedawno
zdałem sobie z tego sprawę.
Doświadczałem tego stanu właśnie wtedy, gdy byłem jeszcze dzieciakiem. Wpadałem w obe tuż przed zaśnięciem lub,
gdy nie-w-pełni się wybudziłem (to znaczy budziłem się ze snu już w obe).
Czasami wszystko kończyło się w paraliżu przysennym, ale częściej mimowolnie wypadałem z ciała, działo się to automatycznie,
pomijając wszelkiego typu relaksacje, wizualki, kontrolowanie wibracji itp., o których zresztą, jako dzieciak, nie miałem pojęcia.
Wtedy tego nie rozumiałem i "budziłem się" (czyli wracałem do siebie, bo nie potrafiłem tego inaczej nazwać) przerażony.
Był to głęboki, paniczny strach, który sprawił, że z czasem, gdy "to" (obe) w końcu przestało mnie dręczyć, wyparłem
z siebie fakt, że takie stany przeżywałem. A doświadczałem obe przez około 3 miesiące, dzień w dzień, noc w noc,
czasami kilkakrotnie.
Kiedy mówiłem o tym moim rodzicom, bliskim, oni tego nie rozumieli i tłumaczyli - "to po prostu zły sen",
"synek, miałeś koszmar", "pamiętaj, żeby zmówić modlitwę, to nic złego ci się nie przyśni".
Miałem im to na długo za złe, że mi nie wierzyli, że nie potrafili mi pomóc zrobić czegoś z tym "strasznym stanem".
Leczyłem się u psychologów, którzy przepisywali mi psychotropy, które zamiast zwalczyć obe, sprawiały, że grzęzłem
w długich i przerażających paraliżach przysennych. Do tego sprawiały, że ciągle czułem się otumaniony i ospały.
Obe nie mijały, wręcz przeciwnie, z czasem to się nasiliło, byłem na skraju nerwowego wykończenia. Doszło bowiem
do tego stopnia, że w ciągu dnia zaczęło mi się to zdarzać. Mdlałem i patrzyłem na cały pokój i na siebie leżącego
na podłodze, myślałem że umieram (wiedziałem o tym, mimo tego, że nie słyszałem wówczas o śmierci klinicznej
i towarzyszących jej doznaniach, to się czuło całkowicie intuicyjnie). Zawsze jak najszybciej próbowałem wrócić
do siebie. Musiałem coś z tym zrobić, żeby nie zwariować i wtedy opracowałem kilka metod na szybkie
"wracanie". Bo żeby nie było za prosto, ja nie wracałem do ciała od razu, pomimo, że tego pragnąłem, zdarzało mi się
krążyć nad ciałem fizycznym jakiś czas, pomimo usilnych prób, nie mogłem wrócić, jakby coś blokowało mi przejście.
Wtedy po wielu próbach zauważyłem, że jeśli swoim ciałem astralnym (nie znałem wtedy tej nazwy) będę próbował
robić coś na wzór bardzo szybkiego mrugania oczyma to mam duże szanse, że w pewnym momencie "obudzę się" w ciele.
Mówię o budzeniu się, bo wtedy nie potrafiłem tego nazwać inaczej.
Jakiś czas później, gdy już nauczyłem się szybko wracać, a było to po około 3 miesiącach, przestało mnie to nękać
i nie wracało z taką częstotliwością, czasami tylko mi się to potem przydarzyło.
Kiedy trochę podrosłem, w wieku około 16 lat, (mam teraz 27), przeczytałem o tym zjawisku w kilku książkach,
zainspirowało mnie to, co przeczytałem w Internecie. Wtedy odkryłem, że wiele osób miało też takie doświadczenia.
Ale wówczas nie robiłem nic w tym kierunku, szybko zapomniałem znów na kilka lat o wszystkim. Dopiero trochę ponad
rok temu, chcąc się dowiedzieć o obe czegoś więcej, natknąłem się przypadkiem na książkę o ld i ona sprawiła,
że postanowiłem spróbować. Ponieważ wspomnienia o moich dawnych obe nadal napawały mnie lękiem, postanowiłem,
że spróbuję tylko! z ld. A pomyślałem sobie wtedy, że skoro dotknęły mnie takie przypadki, to powinno mi się udać
osiągnąć technikę kontrolowania snów stosunkowo łatwo. Nie myliłem się, już po niecałych 2 tygodniach dość sprawnie
nauczyłem się w czasie snów zyskiwać świadomość i utrzymywać ten stan przez długi czas, pomimo tego, że w bardzo
małym stopniu wykonywałem polecane - w książkach o tej tematyce - treningi i wcale nie prowadziłem dziennika snów.
Teraz już jestem dorosły, mam skończone 27 lat, dopiero po tylu latach udało mi się coś we mnie przełamać i postanowiłem,
że spróbuję swoich sił z obe, że sprawię, aby te traumatyczne doznania zmieniły się na doświadczenia,
które dadzą mi wiele przyjemności. To dla mnie bardzo ważne, bo to, co mnie nękało w dzieciństwie, bardzo odcisnęło
się na mojej osobowości. Z radosnego chłopca zmieniłem się w zamkniętego w sobie odludka, nie potrafiłem się cieszyć
z tego, z czego inni potrafili, nie mogłem otworzyć się przed drugą osobą tak, jak otwierali się moi znajomi.
Dopiero, gdy byłem starszy zdałem sobie sprawę z tego, że muszę z tym jakoś żyć, ale nie chcę żyć tak, jak dotychczas,
że chcę tak, jak inni, poznawać nowych ludzi, którzy mnie polubią, przed którymi będę mógł się otworzyć, a nie tak,
że już do końca życia będę żyć z piętnem tego, co mnie prześladowało. Zmieniłem się, ciągle się gdzieś we mnie
jątrzy ten niepokój, ale nie daję mu już kontrolować swoją osobowością, nie daję mu już przyzwolenia na niszczenie
mnie "od wewnątrz".
Wtedy poznałem dziewczynę, która jest teraz moją żoną, która jest najpiękniejszym zjawiskiem, jakie mi się przytrafiło.
Teraz chcę obe, którego nie będę się bać, takiego, które to ja będę bez lęku mógł świadomie kontrolować.
Już wiem, że nie muszę się bać. Gdybym to tylko wiedział wtedy, jako 7-8 latek, to może teraz, po tych 20 wiosnach więcej,
byłbym całkiem wprawnym obe-podróżnikiem
Minął szmat czasu. Niedawno postanowiłem, że zainteresuję się trochę teorią obe. Obejrzałem na YT auto-wywiad Sugiera,
przeczytałem trylogię Monroe'a. Wklikałem w Google coś na zasadzie "wyjście z ciała" (czy coś podobnego) i wyskoczył
link do obeforum.pl. Właśnie tak tutaj trafiłem. W końcu znalazłem się w odpowiednim miejscu, po lekturze wielu
tematów i postów jestem pewny, że dobrze trafiłem. Bardzo podoba mi się to forum, miło mi się Was czyta.
No i tyle..., a może raczej, aż tyle. Cieszę się, że mogłem się tym z Wami podzielić, bo niewiele jest osób, które mogą
to zrozumieć, nie mówiąc o tych, które mogą mi w to uwierzyć, naprawdę Uwierzyć... Bardzo mnie to uspokoiło
i czuję, jak spłynął ze mnie ciężar, który nosiłem w sobie przez tyle długich lat, aż do teraz.
Poza moją żoną i dwójką najbliższych przyjaciół, nikomu do tej pory nie mówiłem o tym, co mi się wtedy przydarzało.
Moja mama na pewno wciąż uważa, że to były tylko koszmary, a że jest osobą głęboko wierzącą to nawet nie próbuję
jej tego przypominać, bo wiem, że żadne argumenty jej nie przekonają. Mój ojciec zmarł, gdy miałem 15 lat,
więc niestety nie poznam już jego opinii na ten temat, a może zinterpretowałby to inaczej z perspektywy czasu,
gdy powiedziałbym mu o tym, już jako dorosły...?
Jeśli prawdą jest to, o czym pisał Monroe o Obszarze II, to może uda mi się kiedyś spotkać jeszcze ojca, bardzo tego pragnę.
No i mamy "tu i teraz". Może trochę zmienię ton i na koniec podzielę się moimi osiągnięciami.
Dzisiaj po kilku dniach prób udało mi się po raz pierwszy świadomie doprowadzić do stanu paraliżu
i odczułem silne wibracje, ale nie było tutaj lęku, takiego jaki towarzyszył mi w dzieciństwie.
Słyszałem, najpierw w oddali - dźwięki, jakby dzwonów, które nasilały się i potężniały w moich uszach. Czułem,
że mi się uda wyjść, miałem wrażenie, że powoli "oswobadzam" ręce, ale niestety wtedy wróciłem szybko do siebie,
bo dzieci sąsiadki zaczęły bawić się głośno pod moim oknem. Potem nie mogłem już się skoncentrować i byłem tym
trochę poirytowany. Ale irytacja szybko minęła i zastąpiło ją zadowolenie, bo przecież to, że byłem już tak blisko
i to zaledwie po kilka dniach ćwiczeń to wielki postęp. Jestem bardzo zadowolony, wow
Ponieważ często pracuję w nocy, nawet do rana, nie mogę stosować klasycznej 4+1, więc robię sobie często takie 4+1 w wersji
odwróconej, jeśli idę np. spać o 6 - nastawiam budzik na 10, godzina aktywności i do wyra. Dzisiaj właśnie tak zrobiłem.
Jutro też tak zrobię
Mam nadzieję, że nie znudziłem Was do reszty. Wybaczcie mi, jeśli pisałem to z dużym rozegzaltowaniem, ale fakt tego,
że mogłem Wam opowiedzieć tę historię bardzo mną poruszył i pisząc byłem bardzo pobudzony.
Dziękuję za przeczytanie i serdecznie Was pozdrawiam!
Piotr