W ostatnich doświadczeniach gdy odzyskuje świadomość w poza i przywołany Opiekun się pojawia, zabawiam się w dziennikarza zadając mu sporo pytań. Pojawia się śmiesznie ubrany, na zadawane pytania nie odpowiada lub zmienia temat. Ja nie tracę zapału i dalej pytam. A wiesz, że to dobre pytanie ? podsumowuje moje pytania, od razu zadając pytanie, czy wiem, dlaczego świat tutaj nie jest taki sam jak w realu. Myślokształty, to chyba starczy jako odpowiedz ? To nie jest takie proste - ale wytłumaczyć dokładniej już mu się nie chce. Znowu zmienia temat, mówiąc, że kiedyś tam (w ogóle nie przypominam sobie takiej sytuacji), złe odczytałem napis jakiś - jak można było pomylić te litery. Tutaj zaczynam się budzić.
Inna noc, świadomy sen, kolejna okazja do rozmów. Tutaj zanim odzyskuje świadomość na tyle aby rozmawiać, mija kawałek snu, w którym podążam za "fabulą" snu. W końcu mogę z nim rozmawiać, znowu jest w śmiesznej postaci z peleryną jak komiksowy bohater. Ten sen był wyjątkowo długi, na tyle, że nie pamiętam o czym z nim rozmawiałem na początku, ale jestem pewny, że niczego się nie dowiedziałem. Dwa razy zaczynałem się budzić, ale nie miałem ochoty wracać, więc dwa razy udało mi się nie ruszając się podczas powrotu do ciała, wrócić do snu. Po drugim utrzymaniu się w śnie, "Opiekun" chciał odesłać mnie autobusem do domu. Nie wsiadłem, on gdzieś zniknął, a ja metodą przenoszenia się, poleciałem za nim.
Ostatecznie wylądowałem w swoim domu, sprawdziłem czy jestem w łózku, była tam jakaś postać, ale wiedziałem, że nie mogłem tak spać, Postać znikła. Wiesz czemu nie widzisz siebie śpiącego w łózku ? Jesteś po niefiztcznej stronie, nie zobaczysz tutaj fizycznego ciała - odpowiedział (coś w tym stylu). Wyszliśmy na zewnątrz, zadałem mu kolejne, nowe pytania ..
Chyba nie wytrzymał, ale dalej spokojnym tonem powiedział - nie jestem Opiekunem. Jestem Nim ? Tym ? Chyba musiałem znać tą osobę, ale jedyne co przyszło mi do głowy to .. Voldemort, czyli ten, którego imienia nie wolno wymieniać. haha To na pewno nie o to chodzi. On coś zaczął się wyśmiewać ze mnie, < chodź, pośmiejemy się z tego co zrobiłeś na zajęciach>. W sumie nie powinno mnie to zdenerwować, ale jakoś tak się stało, że w następnej "scenie" rzuciłem się na niego, przewróciłem go i wbiłem w nogę kolce z trucizną... Chciałem coś jeszcze zrobić, ale to już mi nie wyszło. Zaczęło mnie już trzeci raz podczas tego snu cofać do ciała, nie dałem rady wrócić, chociaż się starałem, żeby nie wyszło, ze się wycofałem ^^. Sam nie wiem dlaczego go zaatakowałem . No cóż ^^