Leżę w łóżku, bardzo zmęczona, zakładam słuchawki z różowym szumem i myślę sobie: Ok, dziś się zrelaksuję.. po prostu – żadnych ciśnień i nic na siłę. Zamykam oczy, nie wiem czemu ale pod wpływem hemi-sync me ciało usypia się od razu. Czuję przyjemne odrętwienie, ciężkość, mrowienie.. Zaczynam się afirmować (ponieważ mam zasadę że jestem tym czym myślę, to afirmuję się często tak było i tym razem). Myślę o tym, że jestem wdzięczna za ludzi których kocham wokół, myślę o tym że jestem pełna wdzięczności za to, że mam taką rodzinę, możliwość studiowania, że moje życie jest piękne a następnie skupiam się nad sobą. Kim jestem? Jestem siłą, energią, myślą, szczęściem, wierze w to że wszechświat zawsze działa na moja korzyść i że to ja kreuję swój świat
Zasnęłam, ale też tak nie do końca. Pojawiają się obrazy snu, znajomych ludzi, jakiejś tam sytuacji. W tym śnie zaczynam śmiać się z czegoś i budzi mnie mój własny śmiech.. Nie otwieram oczu zasypiam znowu i w śnie się wygłupiam naśladując kogoś i budzę się znów, tym razem z grymasem tej miny na twarzy. Ciało nieruchome, uśpione, ja by nie wybudzać się nie otwieram oczu. Kończy się ćwiczenie hemi-sync i zaczyna kolejny wave w którym Monroe mówi że musze słyszeć go w prawym uchu, zmieniam pozycję ciała a po chwili słysząc szumy znów zaczynam się usypiać.
I tu się zaczyna… Zasnęłam całkowicie. Chwila snu – Idę ze szkoły do domu, spoglądam w niebo a ono jest idealne (i tu pierwsza oznaka świadomości- może to ja je wygenerowałam, bo jest takie jakie chce by było) Śpię w domu. Po chwili obudziłam się, wstałam i zaspana wyszłam z pokoju. Mimo obecnej pory nie zauważyłam że jest dość szaro i ciemno, jakbym przespała dzień do wieczora. Mój współlokator ma otwarte drzwi do pokoju, zamyka je pospiesznie (zgodnie z rzeczywistościa jesteśmy z nim pokłócone) wzruszam ramionami i udaje się do kuchni, otwieram drzwi a tam umeblowanie takie jak w pokoju tego współlokatora. I tu nastąpiło dosłownie milion myśli na minutę! Jeżeli tu nie ma kuchni, to to jest sen! Ale jeśli ja tu stoję to znaczy, że.. Nie zastanawiając się dłużej z całej siły wymierzyłam cios w szafę a moja ręka zanurzyła się w nią i przeleciałam przez nią, dalej było ciemno i czułam się jakbym wyturliwała się z siebie z łożka patrząc z zadartą głową w górę, wszytsko kręciło się i czułam jak ciężko się turlam i spadam z łóżka wpadając w podłogę. Dalej było ciemno a ja zaczęłam czuć przypływ mocy, afirmowałam się znów: Jestem energią.. mam siłę.. i czułam jak wszytsko w okół mnie jaśnieje a ja zawieszona w jakiejs ciemnej próżni macham dłońmi (tak jakbym miala wykreowac zaraz jakiegos energetyczną kulę mocy niczym czarownik). Trwało to wszytsko góra 90 sekund.. a może tak mi się tylko wydaje? Bo usłyszałam głos Monroa, który mnie przebudził mówiąc o kolejnym ćwiczeniu. Poruszyłam dłonią i wiedziałąm już że jestem tym zbyt rozemocjonowana by się zrelaksować i że MUSZĘ to Wam opisać.
Było to coś niesamowitego.. miałam świadomość jakbym była nieskończenie silna, niezależna i pełna energii. Wszytsko to jednak niepełne, urywane, niespójne ale jednak tak mocno przeze mnie odczute że nie potrafię ocenić czym właściwie było i bardzo żałuję że głos monroa mnie wybudził, z drugiej jednak strony wiem że te szumy wprowadzają mnie w świetny stan do takich przeżyć. To było NIESAMOWITE! Jedynie ciemne i lekko zdziwila mnie moja reakcja bo poczułam się przez chwilę jakbym wyszła z więzienia (wsadzona niewinnie) i teraz mogła się w końcu zemścić (taka dziwna radość) ale być może to z mojej jakiejś wewnętrznej przyczyny…?
Rozumiem jeśli nie doczytacie, ale ja muszę pisać o takich rzeczach..
_________________
Chcieć to móc.
|