Wyszedłem przez wyczołganie się z ciała. Stanąłem w pokoju i pomyślałem że zrobię eksperyment. Synek w nocy przyszedł do naszego pokoju do łóżka twierdząc że chce spać z nami. Pomyślałem ciekawe co zobaczę w jego pokoju. Poszedłem i stanąłem obok jego łóżka. Patrzę i myślę o co chodzi przecież wiem że śpi z nami w łóżku to jak to możliwe że widzę go leżącego w jego łóżku. Nachyliłem się nad nim i zbliżyłem ucho do jego ust. Słyszę równy i miarowy oddech. Dziwne pomyślałem jeszcze raz i pocałowałem go w czoło i wyszedłem. Zszedłem na dół do salonu. Salonu jednak nie było tylko okazało się że jestem w jakiejś poczekalni. Siedziało kilka osób. Zapytałem się gdzie jestem. Jedna z osób zaczęła mi coś opowiadać o tym miejscu, że to jakiś jakby szpital dla niebezpiecznych istot i nawiedzonych. Coś jeszcze mówił ale nie bardzo to pamiętam. W pewnej chwili zobaczyłem że kila osób jakby lekarzy idą do ostatniego pokoju w głębi korytarza. Gość z którym rozmawiałem mówi mi że w tym pokoju jest jakaś niesamowicie groźna i stara istota. Poszedłem za nimi i wszedłem do pokoju. Pokoik był mały wszyscy się w nim cisnęliśmy. Na podwyższeniu leżała mała figurka. Jakby połączenie jakiejś łódki z wizerunkiem głowy. Pomyślałem że zaklęta w niej istota ma przerąbane. Nie móc się poruszyć i obserwować wszystko tylko z jednego punktu widzenia.. Poczułem niemal jej ból i żałość. Goście coś tam dyskutują a ja w tym czasie zacząłem jakby sondować mentalnie tą figurkę. Nagle cos się stało. Poczułem jakby jakiś wpływ. Goście też to zauważyli i wynieśli się z pokoju zostawiając mnie samego. Nagle poczułem silny atak psychiczny. Siła była porażająca. Walczyłem jakbym walczył o życie. Nie miałem szans. Czułem że osuwam się tracąc przytomność na podłogę wzdłuż ściany. Nagle czerń i straciłem przytomność. Odzyskałem ją stojąc w poczekalni. PO chwili zobaczyłem że z ostatniego pokoju kogoś wynoszą. Półprzytomnego z obłędem w oczach toczącego pianę. Pomyślałem o kur.. to przecież ja, ale co jest jak mogę stać tutaj i być tym obłąkanym. Poszedłem znów do tego pokoju. Czułem że muszę tam pójść. Stanąłem obok figurki. Znów poczułem ten przemożny wpływ. Tym razem nie walczyłem. Jakbym wiedział co mam robić. Pozwoliłem aż cała istota wpłynie do mnie. Czułem ją w postaci czarnej smolistej chmury. Przelewała się we mnie powodując uczucie niepokoju. Nagle zaatakowałem z całą mocą. Chmura rozbiła się na części potem coraz mniejsze i wreszcie na pył. Pomyślałem że ten pył z czasem zwalczę. Nagle przed oczami zaczęły przelatywać mi dziwne obrazy jakbym kartkował jakąś księgę. Było tam jakieś dziwne pismo, szkice i obrazy. Było tego chyba z kilkaset kartek. Trwało to chyba z kilka minut. Gdy się skończyło zwróciłem uwagę że figurka leży w jakimś nieładzie. Ta część przypominająca łódkę była osobno, głowy nie mogłem odnaleźć. Wziąłem więc „stateczek” i wyszedłem. Na poczekalni byli dalej jacyś ludzie. Stwierdziłem po co mi właściwie ten statek i dałem go pierwszemu lepszemu gościowi reklamując że to fajny gadżet bo pociągając za koniec można było użyć go jako zapalniczki. Stwierdziłem zmykam z tego miejsca.. I zrobiłem rzecz dziwna. Zobaczyłem ten świat jakby na ekranie komputera. Zrobiłem w myślach zaznacz wszystko i delete
. Nagle zawisłem w czerni i po chwili pojawiłem się jakby na jakimś dworcu. Było to bardzo stare miejsce. Jakby miejsce tranzytowe. Wszędzie mnóstwo ludzi przechodzących obok. Zacząłem się rozglądać zafascynowany realnością poza. Zacząłem parzyć i skupiać się na różnych miejscach następnie odwracałem wzrok i po chwili wracałem w to samo miejsce by sprawdzić różnice. Szok myślałem jak mózg może wygenerować coś tak doskonałego. Wracając do obserwowanego wcześniej miejsca różnice były tylko takie że jak szła jakaś osobo to w tym czasie przeszła kilka kroków. Wszystko zachowywało się jak w realu. Zacząłem patrzeć coraz dalej. Na odległości jaka mogłem zaobserwować (ok. 100-200m) wszędzie było mnóstwo ludzi. Pomyślałem jak mózg potrafi przetworzyć tali ogrom informacji symulując tyle wrażeń dźwiękowych i video przetwarzając w tym momencie pozycje, rozmowy zachowania. Szok pomyślałem. Zrobiłem jeszcze jeden eksperyment. Olbrzymi hol w którym się znajdowałem posiadał odnogę. Jak się wychlałem w bok mogłem zobaczyć część korytarza. Na ścianie wisiała jakaś metalowa konstrukcja. Jakby ozdoba. Wychylałem się kilkakrotnie poczym odwracałem wzrok i znów wychylałem powtórni wyobrażając sobie w międzyczasie różne kształty tej konstrukcji. Wzór na ścianie był jednak niezmienny za każdym razem. Zacząłem stosować szybie spojrzenia w jedno to w drugą stronę i dalej otoczenie było wprost idealną kreacją. Wyszedłem z tego „dworca” i doszedłem do jakiejś bramki zabezpieczonej zamkiem kodowym. Zamek był wykonany niechlujnie i zastawiałem się dlaczego do tej pory nikt go nie rozwalił. Przed furtką zebrało się już kilka osób. Przyszła jakaś kobieta, wpisała jakiś potem zbliżyła kluczyk i bramka się otworzyła. Wszedłem do środka. Przede mną rozpościerała się wspaniały park. Piękne alejki, ławeczki, grupki rozmawiających ludzi. Wszędzie wspaniałe kolory zieleni. Gdzieniegdzie ładnie skomponowane drzewka i krzewy, trawa niska ładnie przystrzyżona. Idąc alejką co chwilę napotykałem grupki rozmawiających osób. Dużo było ludzi młodych. Słyszałem śmiech i żarty. Zapytałem się pierwszej z brzegu osoby czy nie wiedzą gdzie jest mój NP. bp powinienem gdzieś go tu spotkać. Usłyszałem śmiech jakbym zadał dziecinne pytanie zostałem zignorowany. Minąłem jeszcze kilka takich grupek i zawsze spotykało mnie to samo. Zrezygnowany szedłem dalej i jakby od niechcenia zagadnąłem przechodząca kobietę czy może wie gdzie mogę spotkać mojego NP. jakie było moje zdziwienie gdy usłyszałem że oczywiście wie gdzie on jest, czeka na ciebie w tamtym sklepiku powiedziała wskazując ręka. Kilkanaście metrów dalej stał mały sklepik. Poszedłem w tamtym kierunku i wszedłem do środka. Sklepik w sumie nie był sklepikiem a czymś w rodzaju małego domku. Ściany wewnątrz pokrywał stary tynk malowany jakby wapnem. Nagle przede mną pojawił się mężczyzna na ok. około 40-50 lat w prostokątnych okularach. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Ni kojarzyłam go z wcześniejszych wyjść ale czułem że go dobrze znam. Zapytałem czy jesteś moim NP. lekko zdziwiony. Usłyszałem odpowiedź że tak. Podszedł do mnie bliżej tak ze nasze twarze znajdowały się w jakiejś może 30 cm odległości. Zapytałem o intencje mojego wyjścia czyli w jak sposób mógłbym pomóc choremu teściowi i w jaki sposób mogę go uzdrowić. Nagle zobaczyłem ze znika. Normalnie się załamałem. Znów to samo. Jak są potrzebni to znikają. Zacząłem krzyczeć znów to samo. Dlaczego zawsze znikacie. Dlaczego nie mogę się nigdy czegoś dowiedzieć. Co za bezsensowne zachowanie. Mój żal był taki że normalnie wybuchnąłem płaczem jak dziecko. Np. się pojawił. Ja do niego, co teraz się pojawiłeś i pewnie za chwilę mnie cofnie i dalej się nic nie dowiem. Patrzył jednak na mnie i czekał aż się uspokoję. Faza była stabilna i nic nie wskazywało na cofkę. Zapytałem ponownie w jaki sposób mogę uzdrowić teścia. Popatrzył na mnie surowo i odpowiedział, uzdrowić teścia nie da rady. Patrzę zdziwiony, można jednak go podleczyć i jego zdrowie w dużej części będzie zależało od jego trybu życia. To co mogę w takim razie zrobić pytam rozdrażniony. Nagle nerwowo do mnie wybuchnął. To co ty sobie myślisz że oddziaływanie niefizyczne załatwi wszystko, a przykładanie rąk a obecność fizyczna. To są równie ważne rzeczy. Dopiero wtedy będziesz w stanie go uzdrowić gdy zaczniesz stosować oddziaływanie niefizyczne i fizyczne. Stanąłem jak wmurowany, wydzierający się i wściekły NP. To co po chwili nastąpiło przeszło wszelkie moje oczekiwania. Stojący i wydzierający się NP. nagle skoczył mi do gardła. Wniknął jakby w moją szyję i pił coś płynnego. Poczułem potworny wstrząs. Uścisk na szyję wzmacniał się i malał. Walczyłem psychicznie z całych sił. Czułem z tracę przytomność. W międzyczasie czułem że w szyi przelewa mi się coś lepkiego i zimnego. Myślę co się dzieje, NP robi coś dobrego czy złego. Przeszło mi przez myśl że odsysa ze mnie chorobę (potem pomyślałem że może oczyszcza mnie z tego czarnego pyłu z poprzedniego zdarzenia) ale nie byłem przekonany bo wyglądało to bardziej jak atak. W sumie nie maiłem żadnych szans. Uścisk zelżał i faza zaczęła się cofać. Wróciłem do ciała. Jeszcze długo przez dzień czułem dziwny ucisk na szyi.