Posty: 1
Dołączył(a): Wt lis 30, 2010 7:34 pm
Pierwszy wpis - pierwsze pytanie
Witam wszystkich serdecznie. Z tego powodu, iż jest to mój pierwszy wpis, witam wszystkich nawet bardziej jak serdecznie! No ale przejdźmy do rzeczy...
Z oobe mam styczność stosunkowo od niedawna. Wszystko zaczęło się od częstych LD, Szukając w necie informacji, metodą "po nitce do kłębka" odkryłem zjawisko oobe. Mając za sobą lekturę trylogii R. Monroe i parę podstawowych audio-ćwiczeń (maks focus 10, czyli naprawdę "nic") zapragnąłem wypróbować sławetną metodę 4+1.
Rzecz stała się dzisiaj rano. O godzinie 5, po około czterech godzinach snu, obudziłem się wraz z wrzaskiem alarmu w telefonie. Po 40 minutach "nic nierobienia" położyłem się wygodnie i rozpocząłem pierwszy etap relaksacji. W trakcie usypiania ciała zdarzyło mi się, na krótki moment, parokrotnie utracić świadomość zanurzając się we śnie.
Za około piątym razem mojemu przebudzeniu (powrotowi świadomości) towarzyszyło zupełnie coś nowego. Zdawało się jakbym leciał przez tunel (wszystko to "czułem", oczy miałem zamknięte i nawet nie pomyślałem o ich otwarciu - póki co) słysząc donośny świst ze wszystkich stron. Oprócz ruchu całego mojego "ciała" przez te wirujące...hm.. kręgi, które tworzyły tunel, zdawało mi się jakbym dodatkowo unosił górną część tułowia, od pasa w górę (coś jakbym podnosił tors leżąc na łóżku po to aby usiąść). Lotowi towarzyszyły silne wibracje. Jakby tego było mało, po dosłownie paru sekundach lotu, z lewej strony głowy usłyszałem obcy męski głos mówiący "twoja dusza zostanie wynagrodzona za twoją frekwencje". Pierwszej części tych wypowiedzianych słów jestem pewny, natomiast nie jestem do końca przekonany czy zostało użyte słowo "frekwencja".
O ile wibracje i tunel w żaden sposób mnie nie peszyły, to po usłyszeniu głosu przestraszyłem się nie na żarty. Mój strach spowodował, iż "zwolniłem" a wibracje zaczęły słabnąć. W tym momencie pomyślałem sobie "stary nie ma się czego bać, nic ci nie grozi, tyle o tym czytałeś...", co poskutkowało ponownym przyśpieszeniem. Stan ten trwał dosłownie chwilkę, z powodu tego, iż od razu zapragnąłem sprawdzić co się stanie jak otworze oczy. Gdy o tym pomyślałem znów zacząłem zwalniać a wibracje osłabły. Nie dało się tego cofnąć, po paru sekundach wszelkie nowe odczucia zniknęły i otworzyłem oczy. Na całym ciele miałem gęsią skórkę a serducho biło jak oszalałe. Sprawdziłem zegarek - cała akcja, od momentu rozpoczęcia relaksacji, potrwała 10-15 minut.
W ciągu dnia gdy o tym myślałem, doszedłem do wniosku, iż nie mógł być to normalny sen a nawet nie LD. Z doświadczenia wiem, że nawet w LD moja świadomość nie jest do końca pełna, czysta. W tym przypadku byłem pewny, że całkowicie kontrolowałem swoje myśli.
Macie jakieś pomysły co to mogło być?
Z oobe mam styczność stosunkowo od niedawna. Wszystko zaczęło się od częstych LD, Szukając w necie informacji, metodą "po nitce do kłębka" odkryłem zjawisko oobe. Mając za sobą lekturę trylogii R. Monroe i parę podstawowych audio-ćwiczeń (maks focus 10, czyli naprawdę "nic") zapragnąłem wypróbować sławetną metodę 4+1.
Rzecz stała się dzisiaj rano. O godzinie 5, po około czterech godzinach snu, obudziłem się wraz z wrzaskiem alarmu w telefonie. Po 40 minutach "nic nierobienia" położyłem się wygodnie i rozpocząłem pierwszy etap relaksacji. W trakcie usypiania ciała zdarzyło mi się, na krótki moment, parokrotnie utracić świadomość zanurzając się we śnie.
Za około piątym razem mojemu przebudzeniu (powrotowi świadomości) towarzyszyło zupełnie coś nowego. Zdawało się jakbym leciał przez tunel (wszystko to "czułem", oczy miałem zamknięte i nawet nie pomyślałem o ich otwarciu - póki co) słysząc donośny świst ze wszystkich stron. Oprócz ruchu całego mojego "ciała" przez te wirujące...hm.. kręgi, które tworzyły tunel, zdawało mi się jakbym dodatkowo unosił górną część tułowia, od pasa w górę (coś jakbym podnosił tors leżąc na łóżku po to aby usiąść). Lotowi towarzyszyły silne wibracje. Jakby tego było mało, po dosłownie paru sekundach lotu, z lewej strony głowy usłyszałem obcy męski głos mówiący "twoja dusza zostanie wynagrodzona za twoją frekwencje". Pierwszej części tych wypowiedzianych słów jestem pewny, natomiast nie jestem do końca przekonany czy zostało użyte słowo "frekwencja".
O ile wibracje i tunel w żaden sposób mnie nie peszyły, to po usłyszeniu głosu przestraszyłem się nie na żarty. Mój strach spowodował, iż "zwolniłem" a wibracje zaczęły słabnąć. W tym momencie pomyślałem sobie "stary nie ma się czego bać, nic ci nie grozi, tyle o tym czytałeś...", co poskutkowało ponownym przyśpieszeniem. Stan ten trwał dosłownie chwilkę, z powodu tego, iż od razu zapragnąłem sprawdzić co się stanie jak otworze oczy. Gdy o tym pomyślałem znów zacząłem zwalniać a wibracje osłabły. Nie dało się tego cofnąć, po paru sekundach wszelkie nowe odczucia zniknęły i otworzyłem oczy. Na całym ciele miałem gęsią skórkę a serducho biło jak oszalałe. Sprawdziłem zegarek - cała akcja, od momentu rozpoczęcia relaksacji, potrwała 10-15 minut.
W ciągu dnia gdy o tym myślałem, doszedłem do wniosku, iż nie mógł być to normalny sen a nawet nie LD. Z doświadczenia wiem, że nawet w LD moja świadomość nie jest do końca pełna, czysta. W tym przypadku byłem pewny, że całkowicie kontrolowałem swoje myśli.
Macie jakieś pomysły co to mogło być?