Cóż to jest i czy jest możliwe..
"(...)Kończę czytać książkę która wzbudza we mnie wiele kontrowersji. Autobiografie Jacka Kuronia. Jest niesamowicie sprzeczna z moim światopoglądem, choć w znacznej części dotyczy zamierzchłej dla mnie przeszłości. I coś co zwraca moją uwagę praktycznie na każdej karcie książki. Oddanie się sprawie w którą się wierzy. Dla Pana Jacka było to poszukiwanie jego Sacrum. Sensu życia. W końcu mu się udało. Przeszedł bardzo długą drogę zanim zrozumiał rzecz najprostszą. Życiem nie rządzą politycy, robotnicy czy jakiekolwiek inne formy zorganizowane. Faktycznie mogą sterować pewnymi dziedzinami. Ale głownym sternikiem na statki zwanym Życie jest... Powiem Wam za chwile. Wracając do Pana Jacka nie sposób oddać mu racji.Wierzył w to co robił. I na każdym kroku był podziwiany (w czasach dla niego współczesnych). Ale On pragnął tylko jednego. Każde swoje działanie dedykował tylko jednemu celowi. Uznaniu w oczach Gai. Jego sumienia, samotni i Wielkiej Miłości. I to jest własnie dla ogromnej rzeszy ludzi czujących, chłonących sobą każdy dzień, ludzi wrażliwych ten Wielki Sternik. Pilot i nawigacja. Możecie mi zarzucić że są inne jeszcze wartości. Owszem, przyznam Wam rację, niemniej ten wywód nie jest dziś poświecony teologii. I tu zastanawiam się nad tym co nas tak silnie kieruje. Jak człowiek potrafi wiele znieść i poświecić dla uczucia. Czy jest ono odwzajemnione czy też nie. Często nasze cele w życiu są planowane przez przymat uczucia. Co bym zrobił rzeby było mi, nam lepiej itd.
Nie wiem czy zastanawialiście się jaką potegą jest coś tak małego, nienamacalnego. Jak wiele może i potrafi. Jeśli chce może przenosić góry. Analogicznie w drugą stronę strzepniecie pyłu z ramienia powalało całe królestwa. W imię czegoś tak nienamacalnego. A jednocześnie tak realnego. Zastanawiałem się kiedyś czy każdy człowiek odczuwa tak samo. Doszedłem jednak do wniosku że każda percepcja jest inna. Analogicznie do przykładu. Nie ma dwoch identycznych kropel wody. Zawsze jest minimalna róznica pomiędzy nimi. Tak i jest z ludzmi. Mogą myśleć identycznie, niemniej zawsze są jakieś drobne niuanse. I pomimo tego iż są drobne jakże mocno podkreślają indywidualizm każdego z nas. Teraz w dobie gdzie wszystko jest robione z jednej "matrycy", nawet członkowie subkultur czy to moralnych czy to podwórkowych czy jescze jakkolwiek innych. Wszystko jest podobne. Czasy gdzie się było indywidualistom się kończą. Tłum się boi odrzucenia własnie za swój indywidualizm. To co w człowieku jest jedną z piękniejszych rzeczy, czyli wolna wola zostaje dobrowolnie oddane w okowy mody, okowy owych subkultur narzucających swoim towarzyszom styl życia. Kończą się czasy pięknej mowy. Czegoś z czego polacy słyneli. Gatunek Oratora wymiera powoli. I tu jeszcze pozostałości i niedobitki czasem się ujawnią w sieci, żadziej w prasie. W książce to już ewenement.
Wybaczcie proszę tak luźny styl pisania. Ale jak w tytule jest, dzis pozwoliłem myślom biegnąc. Przelewam na "e-papier" wnioski, choć w dużym streszczeniu z ostatnich tygodni i dni.
Wczoraj zostałem zapytany o definicję mniejszego zła. Udało mi się jednego rozmówce przekonać do moich jak mi się wydaje słusznych racji, drugi z moich rozmówców stwierdził iż najczęściej, przynajmiej w przykładzie przezemnie podanym występuje poświecenie. I po zażartej "bitwie" na słowa nie doszliśmy jednak do consensusu. Dlaczego?? Bo ów problem nie można rozpatrywać w ściśle określonych miarach. I w sumie też mogę powiedzieć że sformułowanie "mniejsze zło" najczęściej można zastąpić słowem "sacryfice" "Poświęcenie". Wielkie słowo. Ale nie każdego stać na nie. Zastanów się czytelniku co Ty byś zrobił. Czy byłbyś w stanie zasłonić własną piersią obcego Ci człowieka w imię Poświecenia się dla wyższego dobra?? Nie każdego stać na taki gest. Siebie również zapytałem. I nie potrafiłem udzielić odpowiedzi.(...)"
I tu pozostaje zakończyć ten wpis pytaniem: Jak Wy się na to zapatrujecie...