hmm ;D ciężko sprecyzować, po częsci liczyłem na delikatnych wariatów którzy pójdą na żywioł i zerkną:D ale... przytocze wstęp owego tekstu (bo nie zaszufladkuje go zbytnio) :
"Jest 9 grudnia, 2010 roku Chrystusowego, wybiła 10:55. Siedzę sobie wygodnie w fotelu, me usta zwilża markowa Yerba Mate, z głośników snuje się jeden z przebojów Lennona.
Ale jakie to ma znaczenie? Otóż... żadne. Czas można ustalić jedynie wobec punktu odniesienia, każdy jest równie bezsensowny. A miejsce?... fotel, pokój, dom, miejscowość taka i taka i dalej i dalej, planeta Ziemia, układ Słoneczny, Droga Mleczna, wszechświat, emmm ... co dalej? Tutaj. Teraz.
Zacząłem pisać, bo odkryłem że nie wiem nic. Nikt z nas nie wie nic. Możemy tworzyć teorie, możemy tworzyć opis. To tak jak budowanie domu, stawianie murów, odgradzanie pomieszczeń, w myśl zen : użyteczność pokoju tkwi w pustce, w pustej przestrzeni, ściany tworzą granice, ale nie są pokojem. Tak samo słowa... oplatają, owijają, cudownie ogradzają swoistą pustkę nie do wypowiedzenia. Będę się starał drogi czytelniku, pomóc Ci dostrzec parę istotnych spraw, one są przed oczami, tylko brudne soczewki mamy.
Czym jest owy brud? Myślenie
Brud może się kojarzyć z czymś negatywnym, jednak myślenie takie nie jest. Ono ma swoją role, jest piękne i boskie, jednak to ten nieustanny monolog niejako zakłóca nam chwytanie chwili, chwytanie rzeczywistość, chwytanie Boga, delektowanie się nim, jak słodką delicją oblaną chrupiącą czekoladą [...] "
aloha