Zapewne wszyscy tu obecni znają technikę 4+1 (lub jako WBTB -
Wake back to bed), czyli
obudź się po czterech godzinach i bądź przytomny przez jedną . Oczywiście liczba godzin jest tu umowna, lecz idea na pewno zrozumiała wszystkim. Ale nie tylko o samej technice czy też podtechnice będę pisać.
Wyobraźcie sobie taką sytuację:
nastawiacie budzik na 4:00, ale budzicie się o 1:30. Postanawiacie rozbudzać się w tym czasie i iść spać. Czy po czymś takim udało wam się wyjść, osiągnąć lepsze LD lub lepszą jakość snu? Albo dajmy na to inny przykład.
Budzik nastawiony, jednak w nocy dopada was takie rozwolnienie, że siedzicie w kiblu pół godziny , potem rezygnujecie, wyłączacie budzik i idziecie spać. Czy doznaliście potem LD, OOBE, jakiegoś niewiarygodnego snu? Lub załóżmy inny raz.
Po prawidłowym wykonaniu 4+1, kiedy już śpicie, nagle coś was budzi. Rozglądacie się po mieszkaniu 15 minut i potem idziecie spać. Czy coś was drgnęło? Doznaliście jakiegoś niecodziennego doświadczenia?
I przechodzę teraz do sedna sprawy. Rozumiem, że 4+1 ma być tylko tłem dla jakiejś innej techniki, ma wywołać odpowiedni stan mózgu i ciała. A co by było, gdyby metoda ta nie była tradycyjna i pokuszonoby się o jakieś dziwne wariacje
? Takie jak opisane powyżej? Czy to by pomogło osiągnąć LD/OOBE, czy też utrudniłoby to? Podam wam przykłady z życia wzięte i wnioski:
1. Dosyć nieregularnie się kładę spać, ale rozbieżność nie jest duża, co najwyżej 1.5h. Kiedyś niezależnie od tego o której się kładłem, ustawiałem budzik na 4:00. Rzeczywiście, pomagało to na sny, chociaż po pewnym czasie coraz mniej, pewnie dlatego, że się przyzwyczaiłem. Niedawno pokusiłem się o mini-eksperyment
. Postanowiłem nieco "urozmaicić" życie i na każdą noc ustawiałem nieco inną godzinę. Jednego dnia była to 3:45, innego 4:20 itp. Zrobiłem to trochę pod wpływem przeczytania
Przytomność wywołuje świadome sny (źródło 1). Efekty? Wrażenia i rezultat podobny do tych pierwszych razów. Widocznie nuda nie sprzyja LD
.
2. Po kilku godzinach budzę się, robię coś przez jakieś ~45 minut i idę spać. Po ok. 1.5h budzę się, sen był jak każdej nocy, no może troszkę bardziej kolorowy. Jestem trochę śpiący, więc idę spać dalej. Po 1h budzę się. Sen był lepiej zapamiętany i bardziej żywy. Ale dalej jestem trochę śpiący, więc idę spać dalej. Po 1h budzę się, pamiętam dokładnie sen. Czuję się trochę senny, jednak wstaję, bo jest już prawie południe, przeleżałbym tak cały dzień
. Wniosek? Kilkukrotne budzenie polepsza jakość snów, im więcej razy, tym lepiej sen jest zapamiętany (!). Ciekawe jakie efekty bym uzyskał stosując konkretne techniki
.
3. Może to nie jest bezpośrednio związane z 4+1, ale myślę, że warte wzmianki
. Pewnego razu idę na popołudniową drzemkę.
(...treść snu...) ... odzyskuję świadomość we śnie. Czuję jakiś ucisk, ale mimo to LD jest zarazem intesywne, ale zarazem rozpływa się. Stosuję różne techniki przedłużania snu. Udaje się, ale ucisk jest coraz większy. Budzę się. Okazało się, że mam zdrętwiałe ręce
. Innym razem budzę się troszkę przed 6:00. Przewracam się na drugi bok.
(...treść snu...) ... odzyskuję świadomość w klasie mojej starej szkoły. LD jest niezwykle realistyczny. Zabawiam się tutejszą scenerią. Dosyć szybko nudzę się tym LD i budzę się. Leżę na boku a ręce mam pomiędzy nogami. Jeszcze chwila i zaczęłyby drętwieć
. Patrzę na zegar - 6:05! Wniosek? Najwidoczniej drętwienie części ciała pomaga w osiągnięciu LD.
Oczywiście to są subiektywne odczucia i w/w wnioski mogą nie zgadzać się z resztą. Jednak faktem (dla mnie) jest, że urozmaicanie techniki 4+1 ma korzystniejszy wpływ na odmienne stany świadomości niż sama technika i jakaś technika dodatkowa. Zapraszam do dyskusji i własnych eksperymentów