Wyniki - partnerska eksploracja mentalna 1
EDIT
No dobra, mogę zacząć relacje:)
Byłam wczoraj dość mocno zmęczona, bo załatwiałam kilka spraw urzędowych robiąc kilka km na piechotę, położyłam się wieczorem z myślą, że teraz odpocznę, a później zrobię podróż mentalną, ale o dziwo ciało fiz. mi się samo zaczęło fazować, przysypiać, a duch pobudzać, więc podjęłam wyzwanie:)
Wybrałam się na Wawel, ale miałam jak zwykle problemy z wizją:(. Próbuję się dostroić i nagle widzę przed sobą fizycznie czyjąś niefizyczną rękę:). Ręka wyciągnęła palec i lekko nacisnęła na moje czoło na wysokości 3 oka. Po tym zdecydowanie poprawiło mi się, jakaś część mojej energii ze środka skręciła i zaczęła płynąć kanałem przez 3 oko. Wpadłam na Wawel na dziedziniec i zobaczyłam już kilka osób. Na wejściu zrobiło mi się tak, że weszłam w płomieniach (może ktoś mi dorobił?), jakbym płonęła i języki ognia wystaały ponad moją głowę. Głupio mi się zrobiło, bo przyszło mi do głowy, że ktoś może to odebrać jako efekciarskie, pokazówka:), ale zaraz pomyślałam, że jest to też fajny motyw do weryfikacji, więc przestałam walczyć z tymi mentalnymi płomieniami. Pewnie same opadły. Zobaczyłam Rycha jak żywego przed sobą! Ubrany w ciemne spodnie i sweterek czy bluzę równie ciemną. I jak mocno i magnetycznie świeciły mu oczy! Obok Diego. Postanowiłam pozgarniać innych z różnych części Wawelu. Ściągnęłam Anulę, zrobiła na mnie wrażenie zaspanej, ale to może było złudzenie. Nie wiem jak wygląda Korna, ale pojawiła się młodziutka szczupła dziewczyna i odniosłam wrażenie, że to Korna. Był też wyraźnie młody chłopak. Pojawiło się dość dużo osób, nie spodziewałam się, że aż tyle będzie (ale nie widziałam ich wyraźnie). Zbyszka nie widziałam. Nie zauważyłam też Draqa, ale może po prostu nie dostrzegłam. Czakram promieniował pulsacyjnie, ale niezbyt mocno. Wzięliśmy się z Rychem, Diego, Anulą za ręce i zaczęły dołączać inne osoby tworząc koło. Wytworzyliśmy promień ostrego laserowego światła łączący czakram ziemi z wyższymi wymiarami. Chyba weszliśmy do niego i polecieliśmy w górę. Polatałam dookoła próbując wpakować wszystkich w jedną energię, jak worek, żeby się nie pogubili. Poczułam, że panuje pewna konsternacja co do celu tego lotu:)
Zatrzymałam się przed jakby bramą, ale niezupełnie - jakby się przestrzeń trochę rozsuwała i zza niej przeświecało w wejściu w kształcie elipsy o spłaszczonych dokach bardzo mocne i jasne światło. Poprosiłam, żeby jakiś Mistrz przyszedł tu do mnie, dorobił sobie ciało mentalne, bo ja chyba nie dam rady wejść tam. Faktycznie pojawił się przy mnie starszy pan przezroczysty w dużej mierze. Przez chwilę zobaczyłam, jak mój Interpretator nałożył na niego obraz mentalny (wyraźny i ostry w przeciwieństwie do wyglądu Mistrza) uśmiechniętego Gandalfa Białego:), ale zaraz rozmył się ten obraz. Pytam się go, co oni tu właściwie robią:). Odpowiedź przyszła niewerbalnie jako energia zrozumienia, coś takiego, że pracują z świadomością ludzi na ziemi, by ich podnosić w świadomości. Był przez chwilę obraz domu, co zrozumiałam, że kierują ludzi do Domu, przybliżając do stanu świadomości z Domu. Następny obrazek był rozwinięciem poprzedniego - Dom ma wiele pięter, czyli poziomów poznania - swiadomości. Nie pytałam już o nic, ale zaczęła płynąć do mnie energia-wiedza o moich ograniczeniach, o istnieniu w kokonie własnych myśli i reakcji, które biorę za rzeczywistość, a nie są tym, są jakby moim OSPUO na ziemi. Uważam się za w pewnym stopniu wolną, ale to nieprawda, żyję w odgrodzeniu od prawdziwej rzeczywistości, we własnych interpretacjach, skupiona na nich (ale mi się dostało:). Zostawiłam Mistrza i poleciałam zobaczyć, jak sobie Rychu radzi z Diego. Rychu był mocno skupiony na innym "pracowniku świadomości", wyraźnie nawiązał kontakt i dyskutował. Diego raczej się przysłuchiwał. Chyba nie zauważyli, że zaglądnęłam do nich.
Niedługo po tym zakończyłam sprawę, nie miałam już sił na więcej:).