wiem co przeżywasz i współczuję, mi spontany sie zdarzają i wtedy żadnych problemów, pyk i samo mnie wysysa......
, a od kiedy cwiczę przed snem ,(np wczoraj) leże , nie wiem ile może z poł godziny może godzinę , na początku dużo myśli potem kompletne wyciszenie NIC , PUSTKA, nawet żaden raport z głowy nie dochodzi i zaczyna sie ból w rekach, nogach , zaczyna sie paraliż -wracają myśli, czekam choć ból jest nie do zniesienia paraliż niemal że pełen ,drżę , czuje niemalże jakbym się unosiła i proszę opiekuna o pomoc , bo widze ze brakuje mi jakiegoś małego bodżca,, ale nie wiem co to takiego......
w końcu mam dość bo ból wygrywa,staram sie poruszyć , troszkę ból ustępuje, mysle ide spać- i co ?? a mi sie włacza w głowie muzyka słysze ją kilka sekund i znów nic- wiec na dzis koniec ide spac. dzień wcześniej identyczna sytuacja medytacja-cisza-paraliż-ból- i zatykają mi sie uszy błyska obraz i juz jest LD , faza troche za głeboka bo widze faceta- obcego;) pierwsza myśl zabieram go do hotelu.....
i biegnę byle szybciej żebym sie przypadkiem nie obudziła.... zupełnie zapominam ze miałam ćwiczyć wyjście w poza, a nie jakieś romanse, ....jestem w hotelu ...zaczyna być gorąco ... a tu łup i mój mąż zapragnął własnie w takiej chwili sie przytulić . chyba wiedział co sie święci.... no cóż chyba łatwiej zdradzić w realu jednak
dziś sie przemogę i zrobie 4+1, tak bedzie łatwiej. pozdrawiam i życzę wytrwałości, podobno cwiczenia czynia mistrza
;);)