Relacje ze zlotu 2010
1,- Rugwa
2,- Warmine
3.- Zbyszek
*
1,- Rugwa
Drugiego zlotowego poranka o świcie (czyli koło 9 rano) słyszałam jak Zbyszek i Kronopio wychodzą z naszej wspólnej chatki na zewnątrz, otworzyłam na chwilę oczy i zerknęłam naprzeciwko. Zobaczyłam łóżko Wolfganga i śpiącą na nim osobę, odwróconą do mnie tyłem – na razie wszystko się zgadza. Poszłam spać dalej, ale nie spałam tylko sobie drzemałam i co chwilę się budziłam. Kolejny raz otwieram oczy, spoglądam przed siebie i widzę śpiącego Zbyszka w łóżku Wolfganga. PEWNIE ZAMIENILI SIĘ ŁÓŻKAMI, A Z KRONOPIEM WYSZEDŁ KTOŚ INNY I TYLKO MI SIĘ ZDAWAŁO, ZE TO ZBYSZEK – pomyślałam i dalej drzemałam.
Po jakimś czasie znów otworzyłam oczy i znów zobaczyłam śpiącego Zbyszka. Trochę mi to nie pasowało, bo Zbyszek nie nosił czarnej koszulki i po cholerę miałby się z Wolfgangiem zamieniać łóżkami? Przyjrzałam się dobrze twarzy, którą widziałam: specyficzny okrągły kształt głowy, lekko odstające uszy i siwy zarost na twarzy – no Zbyszek po prostu

Znów się kilka minut drzemłam, budzę się i patrzę, jak z łóżka, na którym jeszcze przed chwilą leżał Zbyszek, powstał Wolfgang!!! Koszulka ta sama, wszystko tak samo jak widziałam, ale nie zgadzała się tylko głowa. W pierwszej chwili pomyślałam, że może Wolfgang dostał zarostu przez noc, ale po przyjrzeniu się dokładnym jego twarzy okazało się, że twarz ma gładką, a do tego pociągłą i zupełnie inną niż Zbyszek.
Zamiana głów bardzo mnie zdziwiła, tym bardziej, że w fizycznymi oczami nigdy nie widuję energetycznych tworów. Nie jestem też osobą, która jest nieprzytomna jak się obudzi – kilka sekund po obudzeniu mam podobna świadomość i przytomność, jak w ciągu całego dnia. Kolejnymi niepodważalnymi dowodami są: widziałam tą głowę kilka razy, Warmine też tego ranka pomyliła Zbyszka z Wolfgangiem, a poprzedniej nocy głowę Zbyszkową u śpiącego Wolfganga widział Draq.
*
2,- Warmine:
To co teraz opiszę dało mi dużo do myślenia i trochę zaskoczyło. Nazwać to można przenikaniem ciałek niefizycznych do fizycznego świata.
Cała historia wydarzyła się rankiem podczas jednego z dni zlotu obemaniaków w Leśnym Dworze.
Schodziłam z piętra by wziąć prysznic. Na dole spali jeszcze Rugwa, Draq i Zbyszek. Spojrzałam na twarz Zbyszka i sobie myślę:
'on jeszcze śpi? przecież to taki ranny ptaszek, w dodatku mówił, że będzie nas wszystkich budzić. No nic, widocznie był mocno zmęczony, w końcu siedzieliśmy do późna.'
Nie zastanawiając się dłużej poszłam do łazienki. Kiedy wyszłam po około 30 minutach, nadal wszyscy spali. Miałam włączyć suszarkę do włosów, ale nie chciałam ich budzić więc postanowiłam zrobić sobie kawę. Nie było czajnika, często ktoś go na dwór wynosił. Otwieram drzwi i wielkie zdziwienie. Na ławce razem z innymi siedzi Zbyszek. Myślę:
'co jest grane? przecież on jeszcze śpi, nie mogłam się pomylić.'
Odwracam głowę i patrzę na łóżko gdzie przez ten cały czas widziałam Zbyszka. Nadal widzę twarz Zbyszka! Po może dwóch sekundach wszystko zniknęło i okazało się, że to Wolfgang. Przyglądam się, ale nie zauważam żadnego podobieństwa do tego co przed chwilą miałam przed oczami. Umysł mi płata niezłe figle. Wychodzę na zewnątrz, siadam z resztą i przyglądam się Zbyszkowi. Oni są zupełnie inni, nie mają żadnych wspólnych cech wyglądu - stwierdzam. Kiedy wróciłam do domku Draq i Rugwa już się obudzili. Wspomniałam im o tym jaką miałam fazę. Okazało się, że oni też na łóżku zamiast Wolfganga zobaczyli twarz Zbyszka. Pierwszy raz miałam coś takiego. W dodatku jest całkowite potwierdzenie prawdziwości wydarzenia przez wszystkie osoby, które znajdowały się w pomieszczeniu. A jak do tego mogło dojść, opisze już główny bohater - Zbyszek.
*
Zbyszek
Spoglądałem przez okno, wygaszając w sobie wszelkie doznania, zamilkła wszelka myśl, -spokój. Postrzegany prze zemnie obraz, stawał się niewidoczny. Przedmioty, tracąc swoje znaczenie, zlewały się w szara masę. Trwałem w bezruchu, tracąc wszelkie ludzkie cechy. Stałem się jedynie jaźnią, w której wszelkie dech zamarł w bezruchu..
Właśnie w tym momencie, kącikiem oka, dostrzegłem wprawione czymś w ruch powietrze. Niczym drgający bąbel rozgrzanego powietrza, pojawiło się coś przy oknie, wchłaniając w siebie porcelanowe figurki aniołków. Ciągle nieobecny uwagą, zarejestrowałem spadającą główkę z małego aniołka. Była ona przyklejona plastrem, gdyż już ją ktoś wcześniej, utracił prze nieuwagę
Kierując wzrok na okno, przyjrzałem się malutkiej zgubie. Co za zbieg okoliczności, pomyślałem,- odtwarzając cale zdarzenie z pamięci. Ach tak, sam ją oberwałem niefizycznym ciałem.
Ten ruch bąbla powietrza, to przecież moje rozciągnięte ręce astralne, to mój własny cień manifestuje się znowu, bez przyzwolenia, przypominając mi o niezwykłych zdarzeniach ostatnich dni..
Przyjrzałem się aniołkom z bliska, zastanawiając dlaczego one zwrócił moja uwagę w nieświadomym planie. Z lewej strony aniołków, stal podgrzewacz do kawy i złotawa Konefka z woda. W oddali są widoczne pląsające kaczuchy. Zaokrąglone ich formy, wprawiają obserwującego w dobre samopoczucie. Siedząc 3 mety od aniołków, i spoglądając w inną stronę, nie mogłem postrzec całej otaczającej ich scenerii. Jak bardzo jest ona jednak trafna i jak wiele mi ona przypomina.
Przedmioty te, symbolizować mogą intrygujące mnie przez ostatnich parę dni wydarzenia.
Śmierć wujka i pogrzeb z urna, ćwiczenia z przelewaniem energii i wesołe zabawy przy ognisku na zlocie. Czy mogło mnie to spontanicznie i tak błyskawicznie wprawić w trans?
Nie postrzegałem świadomie tych przedmiotów, spoglądając dwa metry obok. Nie interesowała mnie również symbolika a jednak coś ze mnie postrzegło je, dając mi o nich znać, oberwaniem głowy.
Daleko idące skojarzenia i nadinterpretacja faktów?
Zapewne zignorowałbym ten mało znaczący incydenty, gdyby nie zabawne relacje znajomych na zlocie. Widziały one, w śpiącym obok mnie Wolfgangu, moją głowę.
To zabawne zdarzenie, wywołało w nas wielkie zdumienie. Trzy osoby, w rożnym czasie, złożyły podobne relacje. Dzień wcześniej, w czasie wieczornych ćwiczeń, Wolfgan starał się postrzec świat moimi oczyma. Nie rozumiejąc języka polskiego, towarzyszył mi zawsze wzrokiem, gdy grupa bawiła się serdecznie, opowiadając dowcipy. Zapewne pożyczyłem mu astralnego tłumacza, jakiś przyjacielski aspekt siebie, ułatwiający mu zrozumienie dialogów, co umożliwiło mi później, z taka łatwością, wnikniecie w jego ciało jaźnią.
Gdy sobie następnego ranka smacznie spal i okrutnie chrapał i nie pomagały żadne represje, wpłynąłem w niego spontanicznie świadomością. Chrapie,- gry, gry. Och, znowu będzie, że to ja, przecież znany jestem z nocnego dudnienia.
Odczuwając obawę, podniosłem się niefizycznie z łózka i zobaczyłem go z bliska, obserwując jego łysinę. Ha, -masz taka sama jak ja, choć z boku tego nie widać. Nie postrzegłem również, że jego przerzedzona czupryna, jest już trochę siwawa i błyszczy na podstarzałego blondyna, którym on przecież nie jest. Widząc tą jego odmienność, zaakceptowałem ja bez sprzeciwu, uśmiechając się uszczypliwie.
Zdarzyło mi się już w niego wniknąć świadomością. Stalo się to w czasie wspólnych ćwiczeń w Muchowie. Wysuwając się z ciała, szybowałem w jego stronę, pokonując dzielące nas 3 metry. Nie widziałem jego ciała fizycznego ani astralnego, ale odczuwałem wyraźnie jego podmiot. Umożliwiło mi to ukierunkowania toru lotu i powolne wniknięcie w jego powierzchnie. Zbliżając się do niego, doświadczałem jego obecność coraz intensywniej. Tak jakby, on rozpościerał się poza powierzchnie ciała fizycznego swoja cielesnością.
O dziwo, w obu tych przypadkach, znalazłem się w ciemności, odczuwając niezwykle intensywnie jego ciało fizyczne. Jego rytmiczny oddech, przenikał mnie w niezwykły sposób, zajmując mi cala uwagę. Nie mailem zbyt dużego wyboru w doborze doznań. O wiele bardziej odczuwalne niż we własnym ciele, podstawowe funkcje ciała, oszołomiły mnie.
Wielka piętrząca się wewnętrznym ruchem maszyneria, wprawiła mnie w zakłopotanie. Nie odważyłem się skoncentrować na jakimkolwiek elemencie tej pulsującej jedności ducha i ciała, obawiając konsekwencji Nie potrafiłem powstrzymać odczuwanych emocji, utożsamiając się z nimi. Powstawały one samoistnie, gdy oceniałem zaistniałą sytuacje. Ich wzmożona intensywność, wywołana była współistnieniem w jednym ciele dwóch podmiotów, jednocześnie sunącymi dwoma punktami uwagi, w rożne miejsca,- chwila chaosu, przypominające wzburzone fale zderza się na powierzchni wody.
Za drugim razem, gdy przedarłem się przez jego a przecież moją łysinkę, odczułem dyskomfort. Upocone i umęczone nocnym snem ciało, odczułem bardzo nieprzyjemnie. Doznanie to, rozlało się we mnie, ogarniając mnie ze wszystkich stron tak naturalne, iż nie mogłem określić ich źródła. Wchłonęło mnie, stajać się moim odczuciem. Możliwe, ze Wolfgang śnił coś poza ciałem i był częściowo w nim nieobecny. Zbyt krotko trwało nasze połączenie, bym mógł coś więcej postrzec.
Zastanawialiśmy się , czy moje odczucia mogły być dla niego wtedy widoczne.
Za pierwszym razem , porównał wnikanie w niego mojej jaźni, do okręcania twarzy watą.. Cos otuliło mu głowę, jak nasączone ciężarem powietrze, przypominająca powiew wiatru.
Z relacji Wolfganga wynika, że przy normalnym stanie swiadomosci, w ciele fizycznym, nie miał podwyższonej wrażliwość, tak jak ja, przebywając gościnnie w jego ciele. Jednym słowem odcięty od mojego ciała fizycznego, również intensywniej odczuwałem jego niż moje ciało fizyczne.
Czy może to być główną atrakcją dla wnikających w nas bytów, niezwykle intensywne doznania, jakie wtedy prawdopodobnie doświadczają?
Również liczyć się można, że wnikająca jaźń, przypominając sobie swoje przeżycia, konfrontuje właściciela ciała z obcymi wspomnieniami, które są w jakimś stopniu zbliżone do jego. na które szuka sam wyjaśnienia. W innym przypadku, przetłoczony nimi, odciąłby się od wspólnego myślowego wysiłku, zaskoczony nagłym chaosem doznań . Trudna jest do określenia rola właściciela ciała w takich spotkaniach. Z relacji wielu osób wynika, że wnikające byty, nie są za bardzo zainteresowane dialogiem a raczej rozsupływaniem swoich problemów. Chwilowa integracja dwóch jaźni w jednym ciele wystarczy, by ożywieni dodatkowa dawka energii, zlustrowali oni swoje poglądy, wyciągając jakieś konsekwencje.
Wnikające w nas byty, maja możliwość skorzystania z naszego doświadczenia, zapisanych w nas wzorców postępowania. W poszukiwaniu nowych rozwiązań, z którymi się borykają po śmierci, dostają wsparcie w rozumie. Przekonany jestem, ze odcięta w takich momentach od ciała fizycznego jaźń, nie rejestruje całych operacji myślowych obcych. Mogą się one toczyć bez jego wglądu, gdzieś na horyzoncie jego uświadamianych procesów myślowych.
Stad tak trudno jest postrzec czyjąś niefizyczną obecność w naszym pobliżu i w naszym wnętrzu..
Niektórzy z nas są wręcz molestowani przez zmarłych, lub jedynie ich osobowe części.
Co jest tego przyczyna?
Z jakichś powodów docierają do wielu żyjących byty, szukając wsparcia energetycznego jak i intelektualnego.
Sporo światła wnosi historia Warminki, jej wieloletnie spotkania ze zmarłymi osobami, przypominają trochę spowiedź. Niezwykła szczerość odwiedzających ja zmarłych, świadczy o palącej potrzebie kontaktu z żywymi osobami. Bez zażenowania opowiadali jej swoje błędy, szukając jakby odpuszczenia własnych grzechów, często prosząc o zapalanie świeczki. Tak blachę na pozór wymagania, mogą nas zaskoczyć, zwłaszcza, gdy mowa była o ciężkich grzechach, którymi się oni obarczali. Zaczekajmy na relacje Warminy. Może dostarczy ona nam informacji, dzięki którym wyjaśnimy sobie coś znacznie więcej.
Obserwując wielokrotnie zachowanie się mojego ciała astralnego, tą jego manifestująca się niezależność w sytuacjach konfliktowych, domyślam się, że po śmierci , mogę sam mu ulec z kretesem, dając się ponieść w niezwykle barwne i pełne emocji projekcje. Będąc w ciele fizycznym, obserwuje jedynie jego aktywność, gdy jest ze mną zintegrowany, lub się przemieszcza w przestrzeni, poza moja powierzchnia cielesną.
W obu tych przypadkach, odczuwam odmiennie jego ruch i towarzyszące mi przy tym emocje.
W ciele fizycznym, zachowuje dystans, mogę zrezygnować z tych atrakcji, jakie dostarcza mi śpiące ciało, mój cień.. Staje się wtedy istota myślącą, odczuwając spójność wszystkich moich osobowych aspektów. Tworzę zdarzenia , zbierając materiał do przemyśleń.
Jestem schroniony przed wpływem mojego cienia, jego uwodzicielskiej mocy, za fizyczną kotarą, nie musząc postrzegać zwizualizowanych, w modelinie astralnej, tworów projekcji, moich wewnętrznych konfliktów.
Czuje się pewnie, nie podejrzewając, iż któregoś dnia, w chwili śmierci, moje ciało astralne stanie się moim głównym ciałem, tornistrem mojej jaźni.
Wtedy porwie mnie ono w swój świat, otwierając przede mną wszystkie sprzeczności, jakie w sobie wytworzyłem.
Wielu z nas, stanie się zapewne natrętna, nie potrafiąc pokonać przeciwności. Będą szukać pomocy i doczepiać się również żywych, jako ostatniej deski ratunku.
By temu zawczasu zapobiec, dobrze jest zapoznać się ze sobą i wybaczyć innym jak i sobie wszelkie przewinienia.
Nie starczy to na wyskok w niebo, ale ułatwi nam życie po życiu
Po śmierci, utracimy luksus tworzenia i zbierania zdarzeń fizycznych. Utracimy zdolność trwania w tym planie. Będziemy w pełni zależni od mechanizmu spontanicznych projekcji w astralu. Wspomnienia staną się naszym żywiołem i życiową przestrzenią. To co nazbieraliśmy będzie nam towarzyszyć. By nie zatorować własnego rozwoju, uczmy się i wzbogacajmy nasze doświadczenia, mając zawsze na uwadze konsekwencje za własne czyny, gdyż to one, zatrzymają nas w czyśćcu, aż się wypali krzywda.
Bardzo pomocne, w samopoznaniu, jest nabranie dystansu do własnych potrzeb i zrozumienie mechanizmów ich powstawania.
Umożliwi nam to przesunięcie swiadomosci w plan mentalny i obserwację własnego astralnego ciała z zewnatrz, z jego gierkami. Odciąży to nasze ego z emocjonalnego balastu, umożliwiając wnioskowanie,- rozmyślanie o sobie bez emocjonalnych konsekwencji.
Oznacza to chwilowe i błyskawicznie uwolnienie się z astralnego uścisku i skok świadomością do nieba, w mental☺.
Obserwując zachowanie się naszego cienia astralnego, jego spontanicznych projekcji, w planie fizycznym, w których wizualizuje on nasze konflikty wewnętrzne, rozpoznajemy naszą kondycję duchową i miejsce w którym przypuszczalnie kiedyś wylądujemy po śmierci
<strong>Wracając do naszych eksperymentów na zlocie. </strong>
Udało się nam przeprowadzić interesujące ćwiczenia. Przelewaliśmy energie do siedzących naprzeciw nas osób. Gdy na mnie trafiło, odczułem przyjemne rozlewające się ciepło, na całym ciele. Wzmocniło mi to koncentrację, dostarczając dobrego samopoczucia. Ten energetyczny zabieg przypominał mi trochę wzrost euforii i wewnętrzny luksusu, jaki mi się zdarza w szczególnie miłych chwilach życia.
Większość z uczestników miała podobne doznania.
<strong> Czekamy na ich relacje............</strong>
W kolejnym ćwiczeniu, trzy osoby, wytwarzały trójkąt na środku pomieszczenia. Interesująca będzie zapewne relacja Rugwy i Spira.
W innym ćwiczeniu, ciągnąłem z Misha osoby za ramie. W 12 osobowej grupie, trzy trafnie rozpoznało to miejsce, Kolejne trzy osoby zarejestrowały w prawym ramieniu zmiany.
Przygotowując się z Misha to tego szarpania, zdawaliśmy sobie sprawę, że pokręcą się nam strony, gdyż grupa siedziała w kręgu, wywołując zaburzenia naszej orientacji.
Pomimo pospiechu i szumiącego chmielem w głowie piwa, mieliśmy sporo potwierdzeń.
Misha obiecał spisać swoje dalekie podrożę, w planie przyczynowym, w którym traci swoją indywidualna pamięć. Czekamy wiec cierpliwie na kolejne sensacje:)