Sprawozdanie z siorbania Yerby c.d:
Dzisiaj zasnąłem w końcu o 5.30. Wstałem około 9-tej. Szybkie siusiu i bach do sypialni by walczyć o fazę. Czując, że mam w sobie jeszcze sporo yerby, gdyż poprzedniego wieczoru po prostu przeholowałem z nią na maksa, wypiłem tylko połowę naszykowanego bagienka. I co było dalej? o 9.40 wróciłem z astralnej podróży. Była i to z dość dobrym dostrojeniem już za pierwszym wbiciu się do poza...
Przygoda była bardzo fajna i mocno pouczająca. Łaziłem cały czas z małym Dareczkiem, 4-latkiem o bląd-loczkach i mu tłumaczyłem wszystko. Zadawał banalne pytania, a ja, głaskające go po główce, odpowiadałem pokazując mu by spojrzał tu, by spojrzał tam, na coś co przypominało ekrany w kinie i gdzie odbywał przed chwilą sen. Tuliłem go do siebie jak ojciec... i czułem, że żywię do niego niesłychaną miłość i dobroć... Byłem dla niego wyższym ja...
Tyle w skrócie. Dziś są święta. Idę tulić się do bliskich...
Tulę się do Was wszystkich kochani przyjaciele z cyberświata... (jak tu się wkleja serduszko?
)
<<< LOVE >>>
DS
ps:
Jest 13.50 i do tej pory nie korci mnie do kawy.
Krótko mówiąc yerba działa bankowo.
Jestem zadowolony